23 listopada 2024
trybunna-logo

Bolidy wracają na tor

Po trwających blisko miesiąc wakacjach kierowcy Formuły 1 powracają do rywalizacji. Dodatkowe emocje w niedzielnym wyścigu o Grand Prix Belgii na torze Spa-Francorchamps może wywołać pogoda, ponieważ przewidywane są opady deszczu.

W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy na torze Spa przeprowadzono prace remontowe, mające na celu zwiększenie bezpieczeństwa kierowców oraz kibiców, a także samego komfortu fanów, których będzie mogło wejść na tor więcej.
Kierowcą F1, który miał już okazję jeździć po odnowionym torze bolidem F1 (z 2019 roku) jest Max Verstappen (Red Bull Racing), którego świetna jazda w ostatnim dotychczas wyścigu na Węgrzech pozwoliła na zwycięstwo i umocnienie się na pozycji lidera klasyfikacji generalnej. Holender powiększył swoje prowadzenie i ma 258 punktów, co oznacza, że o 80 punktów wyprzedza drugiego w klasyfikacji Monakijczyka Charlesa Leclerca z Ferrari. Pięć punktów mniej zgromadził drugi kierowca Red Bulla – Meksykanin Sergio Perez. To z kolei przekłada się na wyraźne prowadzenie ekipy z siedzibą w angielskim Milton Keynes w klasyfikacji konstruktorów – Red Bull ma 431 pkt, a drugie Ferrari – 334.

Letnia przerwa była szczególnie burzliwa w zespole Alpine. Francuska ekipa rozpocznie zmagania w gęstej atmosferze – już pierwszego dnia wakacji zespół stracił dwukrotnego mistrza świata Fernando Alonso. Hiszpan podpisał wieloletni kontrakt z Aston Martinem, a dotychczasowy pracodawca dowiedział się o tym z… komunikatu prasowego.
Następnie podpisanie umowy z tym teamem zdementował aktualny mistrz Formuły 2 oraz kierowca rezerwowy ekipy Oscar Piastrii. Po opublikowaniu przez zespół informacji prasowej Australijczyk zareagował w mediach społecznościowych: „Wygląda na to, że bez mojej zgody Alpine F1 wydał komunikat, że mam jeździć w jego barwach w przyszłym roku. (…) Nie będę jeździł w tej ekipie w następnym sezonie”.

Synoptycy zapowiadają, że podczas nadchodzącego weekendu, zarówno w sobotę, jak i w niedzielę, spodziewane są opady deszczu. Kibice wciąż mają w pamięci ubiegłoroczne zmagania na Spa-Francorchamps, które były najdłuższym, jednak paradoksalnie również najkrótszym wyścigiem w historii sportu. Transmisja z „rywalizacji” trwała blisko cztery godziny, natomiast według oficjalnych wyników przejechano zaledwie… jedno okrążenie. Powodem takiej sytuacji była ulewa, która praktycznie uniemożliwiła ściganie. W tych nietypowych warunkach przyznano połowę punktów, a zwycięzcą został Verstappen. Drugi był George Russell, jeżdżący wówczas w Williamsie. Było to pierwsze podium Brytyjczyka w F1 oraz pierwsze podium dla tego zespołu od 2017 roku.

Nadchodzące zawody w Belgii będą pierwszym wyścigiem królowej motorsportu po modernizacji Spa-Francorchamps. Powodem zmian – m.in. dodania żwiru na poboczach niektórych zakrętów oraz powiększenie strefy bezpieczeństwa w słynnych zakrętach Eau Rouge i Raidillon – było wiele groźnych wypadków oraz chęć dostosowania toru do wymagań stawianych przez różne serie motocyklowe. Koszty przebudowy wyniosły około 80 mln euro.
Tegorocznym faworytem jest Verstappen, który wygrał osiem z 13 rozegranych w tym sezonie wyścigów. Jeśli uda mu się zwyciężyć, zostanie pierwszym od 2007 roku zawodnikiem, który wygra w Belgii dwa wyścigi z rzędu. Mistrz świata wygrał jednak do tej pory tylko jeden wyścig na belgijskim torze, a najwięcej zwycięstw w obecnej stawce może pochwalić się Brytyjczyk Lewis Hamilton, który zwyciężył aż czterokrotnie.

Pierwsza edycja GP Belgii odbyła się w 1925 roku na wybudowanym specjalnie na to wydarzenie torze Spa-Francorchamps. Jedna pętla miała wówczas długość blisko 15 kilometrów, a premierowy wyścig wygrał Włoch Antonio Ascari, ojciec dwukrotnego mistrza globu z lat 50. Alberto Ascariego. Wyścig o GP Belgii w programie mistrzostw świata Formuły 1 – z krótkimi przerwami – jest od 1950 roku. Tor Spa-Francorchamps gościł najlepszych kierowców świata 54 razy, natomiast ścigano się również na torach Zolder oraz Nivelles.

Nie wiadomo, czy niedzielny wyścig nie będzie ostatnim, bo dalsze zmagania w Belgii stoją pod znakiem zapytania. Powodem jest kończący się kontrakt z F1 oraz chęć powrotu włodarzy serii na tor Kyalami w RPA oraz do Chin. W kalendarzu na następny sezon znajduje się już też zakontraktowany wyścig w Las Vegas. Media spekulują, że jeśli seria odwiedzi RPA oraz Chiny, miejsca na tradycyjny wyścig w Belgii zabraknie. Na temat tych doniesień wypowiedziało się również wielu kierowców oraz osób ze świata F1. „To wspaniale, że mamy nowe imprezy i cieszymy się zainteresowaniem, jednak musimy pamiętać o historii” – zaznaczył szef Red Bulla Christian Horner, a kierowca McLarena Lando Norris, którego matka jest Belgijką, dodał: „Uważam, że Spa powinno zostać tak długo, jak długo Formuła 1 będzie się ścigać”.

Priorytetem bezpieczeństwo kierowców

Prezydent FIA Mohammed Ben Sulayem jako priorytet potwierdził swoje stanowisko w sprawie zdrowia i bezpieczeństwa kierowców Formuły 1. Zapowiedział zdecydowane działanie, już od zaplanowanego na ostatni weekend sierpnia Grand Prix Belgii. Od zawodów w Spa wdrożone zostaną nowe środki mające na celu zaradzenie fizycznemu wpływowi aerodynamicznego podskakiwania bolidów F1 na kierowców, znanego jako „porpoising”.
Ben Sulayem wdrożył zmienioną dyrektywę techniczną, obejmującą pomiary i monitorowanie sił pionowych działających na samochody, po szeroko zakrojonych konsultacjach z zespołami F1, kierowcami oraz własnym personelem technicznym i medycznym FIA. Jego podejście do tego problemu zyskało aprobatę międzynarodowych mediów i jest zgodne z jego decyzją z początku sezonu. Szef zespołu Mercedesa Toto Wolf, powiedział w zeszłym miesiącu, że FIA otrzymała analizę medyczną potencjalnego wpływu „porpoisingu”, która wskazuje, że zaangażowane siły mogą „doprowadzić do uszkodzenia mózgu”. „Odpowiedź jest bardzo prosta. FIA musi coś z tym zrobić” – przyznał Wolff. Dodatkowo Ben Sulayem chce egzekwować od dawna obowiązującą zasadę zakazującą kierowcom noszenia biżuterii podczas zawodów, aby chronić ich w razie wypadku.
„To nie jest tylko droga naprzód dla zdrowia i bezpieczeństwa kierowców w F1, to kierunek, który musi obrać FIA, aby zapewnić lepszą przyszłość sportom motorowym” – powiedział. Nie wszystkie jego działania znajdują zrozumienie wśród samych kierowców. Lewis Hamilton na początku maja pojawił się w padoku przed Grand Prix Miami przyozdobiony niezliczoną ilością biżuterii. Był to wyraźny protest siedmiokrotnego mistrz świata F1 przeciwko przepisom FIA.


Wyścig o GP Belgii rozpocznie się w niedzielę o godz. 15. Kierowcy będą mieć do pokonania 44 okrążenia.

PAP/JP

Poprzedni

Czy ustawa klimatyczna powstrzyma katastrofę?

Następny

Bargiel rusza w Himalajach