19 listopada 2024
trybunna-logo

Biało-czerwoni walczą

Nasza tenisowa reprezentacja w tegorocznym Australian Open jak na razie trzyma się dzielnie. Do trzeciej rundy singla awansowały Magda Linette i Agnieszka Radwańska, udany początek w deblu zaliczyli też Łukasz Kubot, Marcin Matkowski i Alicja Rosolska.

Rozstawiona z numerem 3 Hiszpanka Garbine Muguruza przegrała z reprezentantką Tajwanu Su-Wei Hsieh 6:7(1) 4:6 w drugiej rundzie Australian Open. Porażka dwukrotnej mistrzyni wielkoszlemowej to jak na razie największa sensacja tegorocznego turnieju. Choć Garbine Muguruza nigdy nie przebrnęła etapu ćwierćfinału w turnieju wielkoszlemowym rozgrywanym na nawierzchni twardej, podczas Australian Open uchodziła za jedną z faworytek do tytułu. Nic dziwnego – Hiszpanka zajmuje trzecie miejsce w światowym rankingu, w zeszłym roku w wielkim stylu wygrała Wimbledon, a ponadto ma na koncie także triumf w Roland Garros 2016. Do kolekcji z wielką chęcią dorzuciłaby puchar Australian Open, ale w tym roku za sprawą filigranowej (168 cm wzrostu) Tajwanki już tego nie dokona.

Radwańska na drodze

Su-Wei Hsieh zajmuje w światowym rankingu dość odległą, bo 88. pozycję. Jej najlepszym rezultatem wielkoszlemowym jest czwarta runda Australian Open sprzed dziesięciu lat. 32-letnia tenisistka specjalizuje się w grze podwójnej – wygrała Wimbledon 2013 i French Open 2014, a cztery lata temu była także przez krótki czas liderką rankingu deblistek. Pokonując Muguruzę i awansując do 3. rundy Australian Open odniosła największe jak dotąd zwycięstwo w karierze w grze pojedynczej. Miejmy nadzieję, że to już szczyt możliwości chińskiej tenisistki, bo jej kolejną rywalką będzie Agnieszka Radwańska.
Nasza gwiazda kortów w pojedynku o awans do 3. rundy zmierzyła się ze swoja rówieśniczką, również 28-letnią Ukrainką Łesią Curenko, aktualnie sklasyfikowaną na 43. miejscu rankingu WTA, czyli niewiele niżej od Polki, która do Australian Open przystąpiła z 28. lokatą. Wcześniej obie zawodniczki spotkały się na korcie tylko raz, w 2012 roku w Brukseli, ale w tamtym meczu Csurenko nie istniała na korcie, przegrywając z Radwańską 1:6, 0:6. Pałała więc zrozumiałą chęcią rewanżu i po pierwszym secie wydawało się, że wręcz zmiecie rywalkę z kortu. Pierwszą partię Ukrainka wygrała pewnie 6:2. W drugiej odsłonie Radwańska zaczęła się jednak rozkręcać, poprawiła serwis i precyzję oraz siłę uderzeń i wyszła na prowadzenie 4:1, ale potem straciła koncentrację i pozwoliła rywalce zdobyć cztery gemy z rzędu. Na szczęście krakowiankę opanowała nerwy i wygrała tego seta 7:5, co wyraźnie podłamało ukraińską tenisistkę, bo w trzeciej partii nie podjęła już walki i przegrała ją 3:6. Pojedynek trwał 140 minut i zapewne mocno nadwyrężył siły Radwańskiej, ale nasza zawodniczka do walki z Su-Wei Hsieh przystąpi dopiero w nocy z piątku na sobotę polskiego czasu, więc będzie miała dość czasu na regenerację.
O ile dla Radwańskiej dziewiąty w karierze awans do trzeciej rundy wielkoszlemowego turnieju nie jest jakimś szczególnym wydarzeniem, to dla drugiej z naszych tenisistek, Magdy Linette, to w Australian Open życiowe osiągnięcie. W turniejach Wielkiego Szlema tylko raz udało jej się zajść tak daleko, w ubiegłorocznym French Open na ziemnych kortach im. Rolanda Garrosa w Paryżu.

Linette walczy na dwóch frontach

Poznanianka w australijskim turnieju w dwóch poprzednich startach odpadała już po pierwszym meczu, tym razem nie dała sobie dmuchać w kaszę nawet wyżej notowanym przeciwniczkom. W 2. rundzie jej rywalką była sklasyfikowana na 22. miejscu światowej listy Rosjanka Daria Kasatkina, którą Linette mimo drobnych problemów zdrowotnych pokonała w dwóch setach 7:6(4), 6:2. Dzięki awansowi do 3. rundy poznanianka w kolejnym notowaniu rankingu WTA powinna awansować po raz pierwszy w karierze do Top 60, ale przecież w walce o awans do kolejnej fazy turnieju jej rywalką była notowana dopiero na 130. miejscu tego zestawienia Czeszka Denisa Allertova, która do głównej drabinki turnieju musiała przebijać się przez trzystopniowe kwalifikacje. Alertova w 2. rundzie sprawiła sensację eliminując z imprezy Chinkę Shuai Zhang (WTA 34). Pojedynek Polki i Czeszki odbył się w nocy z czwartku na piątek. Wcześniej poznanianka zaliczyła udany start w deblu w parze z tenisistką z Kazachstanu Zariną Dijas, awansując do 2. rundy po zwycięstwie nad Australijkami Naikthą Bains i Isabelle Wallace 6:3, 6:2.

Kubot i Melo trzymają poziom

Łukasz Kubot i Brazylijczyk Marcelo Melo w rywalizacji debla mężczyzn zostali w tym roku rozstawieni z numerem 1, bo obaj są na spółkę liderami rankingu ATP. W 1. rundzie polsko-brazylijski team zmierzył się Włochem Paolo Lorenzim i Niemcem Mischą Zverevem. Jak na faworytów przystało Kubot i Melo wygrali mecz pewnie 6:2, 6:2 i jak na razie są w tym roku niepokonania, jako że wcześniej wygrali już turniej w Sydney. Do kolejnej fazy zmagań na kortach Melbourne Park awansował też Marcin Matkowski. Grający w parze z Pakistańczykiem Aisamem-Ul-Haq Qureshim Polak pokonał Brazylijczyka Marcelo Demolinera i Filipińczyka Treata Hueya 7:6, 6:4. Do następnej rundy gry podwójnej kobiet przebiła się także występująca na Melbourne Park w parze z Amerykanką Abigail Spears Alicja Rosolska. Polsko-amerykański duet wygrał z Brytyjką Heather Watson i Francuzką Alise Cornet 6:2, 5:7, 6:4.

Poprzedni

Urodziny starszego pana

Następny

Różowe zjawisko