Australijka Ashleigh Barty w cuglach wygrała tegoroczny Australian Open, nie tracąc w turnieju nawet seta. W finałowym pojedynku pokonała Amerykankę Danielle Collins. Był to jej trzeci wielkoszlemowy triumf, ale pierwszy na ojczystej ziemi. W turnieju mężczyzn w finale starli się Hiszpan Rafael Nadal z Rosjaninem Daniiłem Miedwiediewem.
Australijka była wielką faworytką finału. Po drodze zmiotła z kortu sześć rywalek nie tracąc seta, a najdłuższy pojedynek, z Amerykanką Amandą Anisimovą w czwartej rundzie, trwał 74 minuty. Ashleigh Barty potwierdziła tym sukcesem, że nieprzypadkowo jest liderką rankingu WTA. Wcześniej w Wielkim Szlemie triumfowała w 2019 roku w French Open na ziemnych kortach im. Rolanda Garrosa w Paryżu oraz w ubiegłym roku na trawiastych kortach Wimbledonu. Zwycięstwo w Australian Open było jednak jej priorytetem, bo fani tenisa na antypodach na triumf rodaczki w tym turnieju czekają od 1978 roku, kiedy to w Melbourne Park wygrała Chris O’Neil pokonując w finale Betsy Nagelsen 6:3, 7:6.
Obecność Danielle Collins w finale była natomiast wielką niespodzianką, bo Amerykanka zajmowała dopiero 30. lokatę w rankingu WTA i nigdy wcześniej nie doszła w Wielkim Szlemie tak daleko. Ale na twardych kortach w Melbourne Park w 2019 roku przebiła się do półfinału, więc trudno uznać jej tegoroczny sukces za jakąś gigantyczną niespodziankę. Collins w drodze do finału pokonała kolejno rodaczkę Caroline Dolehide (6:1, 6:3), Chorwatkę Anę Konjuh (6:4, 6:3), Dunkę Clarę Tauson (4:6, 6:4, 7:5), Belgijkę Elise Mertens (4:6, 6:4, 6:4), Francuzkę Alize Cornet (7:5, 6:1) i w półfinale naszą Igę Świątek (6:4, 6:1). W finałowym starciu z Barty w pierwszym secie Amerykanka miała niewiele do powiedzenia i po 32 minutach Australijka wygrała partię 6:3. Ale w drugiej partii Collins nagle się odrodziła i zepchnęła liderkę rankingu WTA do głębokiej defensywy. Trybuny na Rod Laver Arena przycichły gdy amerykańska tenisistka wyszła na prowadzenie 3:0, a następnie utrzymała swój serwis do stanu 5:1. Barty była więc o krok od straty pierwszego seta, a może nawet od porażki, bo w tym fragmencie spotkania wyraźnie ustępowała rywalce. Publiczność to dostrzegła i zaczęła wrogo reagować na każde udane zagranie Collins, aż w końcu w trakcie jednego z gemów serwisowych sędzia zwróciła uwagę kibicom na niestosowne zachowanie. Reakcja trybun chyba jednak zdeprymowała Amerykankę, bo zaczęła popełniać błędy i tracić punkty. Ku radości fanów Barty odrobiła straty i doprowadziła do remisu 5:5, następnie obie tenisistki wygrały gemy przy swoich serwisach i przy stanie 6:6 o zwycięstwie w tym secie musiał rozstrzygnąć tie break. Australijka zaczęła go kapitalnie i objęła prowadzenie 4:0, potem 5:1, by ostatecznie zwyciężyć 7:2, a w całym meczu 2-0. Barty umocniła się więc na czele światowej listy tenisistek i zarobiła dwa miliony dolarów amerykańskich, Collins dostanie na konto połowę tej kwoty, a dzięki wywalczonym punktom w najnowszym notowaniu rankingu WTA awansuje na 10. miejsce i będzie w nim najwyżej sklasyfikowaną amerykańską zawodniczką.
W rozegranym w niedzielę nad ranem finale turnieju debla triumfowały rozstawione w imprezie z numerem 1 Czeszki Barbora Krejcikova i Katerina Siniakova, pokonując Kazachszkę Anną Danilinę i Brazylijkę Beatriz Haddad Maię 6:7(3), 6:4, 6:4. Dla czeskiego duetu był to już czwarty wielkoszlemowy tytuł w grze podwójnej. Wcześniej wygrały French Open 2018 i 2021 oraz Wimbledoin 2018, a także zdobyły złote medale w turnieju olimpijskim w Tokio. Z kolei Haddad Maia w wielkoszlemowym finale w deblu wystąpiła jako pierwsza Brazylijka od czasu Marii Bueno w US Open 1968, zaś Danilina w doszła tak daleko debiutując w Australian Open. Finał gry podwójnej mężczyzn był „australijską sprawą”, bowiem w finale zmierzyli się czterej debliści z tego kraju. Zwyciężył duet Thanasi Kokkinakis – Nick Kyrgios, któy pokonał Matthew Ebdena i Maxa Purcella 7:5, 6:4. Natomiast w mikście triumfowała para Kristinja Mladenović (Francja – Ivan Dodig (Chorwacja), pokonując w finale Australijczyków Jaimeę Fourlis i Jasona Kublera 6:3, 6:4.
Wisienką na torcie zmagań na kortach Melbourne Park był jak zawsze finał turnieju mężczyzn. W tegorocznej edycji zmierzyli się w nim wicelider rankingu ATP Rosjanin Daniił Miedwiediew i 35-letni Rafael Nadal, dla którego była to szansa na zdobycie 21. wielkoszlemowego tytułu, co dałoby mu samodzielne prowadzenie w klasyfikacji wszech czasów wśród mężczyzn w liczbie triumfów w turniejach Wielkiego Szlema. „Trzech Muszkieterów” współczesnego tenisa, czyli Roger Federer, Novak Djoković i właśnie Rafael Nadal mają po 20 triumfów.
Hiszpanowi na drodze do celu stanął jednak Miedwiediew, który pięć miesięcy wcześniej nie pozwolił na objęcie prowadzenia Djokoviciowi, pokonując go w finale ubiegłorocznego US Open. W Melbourne Rosjanin bardzo chciał podobnego psikusa sprawić też Nadalowi. I był tego bliski, bo wygrał dwa pierwsze sety, lecz Hiszpanowi w osiągnięciu celu nie dał rady przeszkodzić. Nadal wygrał 2:6, 6:7, 6:4, 6:4, 7:5 i zdobył 21. wielkoszlemowy tytuł w karierze.