Armand Duplantis triumfował w mocno obsadzonym konkursie skoku o tyczce w Rouen, uzyskując najlepszy wynik w tym roku na światowych listach. Po raz kolejny pokusił się też o atak na rekord świata.
Przed tygodniem Duplantis w Duesseldorfie uzyskał 6,01 m i tym wynikiem objął prowadzenie na światowych listach. Kilka godzin później, w Tourcoing, Renaud Lavillenie pokonał poprzeczkę zawieszoną o centymetr wyżej (6,02 m) i odebrał prowadzenie Szwedowi. Taki stan utrzymał się jednak tylko do kolejnego mityngu – w Rouen. W nim spotkali się nie tylko Duplantis i Lavillenie, ale także utytułowany Amerykanin, Sam Kendricks. Konkurs stał na bardzo wysokim poziomie, bo w sumie aż czterech zawodników było w grze po pokonaniu 5,83 m.
Gdy jednak poprzeczka powędrowała 10 centymetrów wyżej, poradziło sobie z nią tylko dwóch skoczków: Lavillenie i Chris Nilsen (wyrównał rekord życiowy). Duplantis postanowił opuścić tę wysokość i wrócił do rywalizacji na wysokości 6,03 m. Pokonał ją jako jedyny w całej stawce. Tym samym objął prowadzenie na światowych listach. Szwedzki tyczkarz postanowił zaatakować należący do niego rekord świata i jeszcze mocniej go wyśrubować, poprosił więc o ustawienie poprzeczki na wysokości 6,19 m. W trzech próbach nie zdołał jej jednak przeskoczyć, ale to dopiero początek lekkoatletycznego sezonu. Być może już w kolejnym mityngu dopnie celu.
Natomiast dwaj nasi tyczkarze, Piotr Lisek i Robert Sobera, w miniony piątek wystartowali w mityngu ISTAF Indoor w Berlinie. Dla Sobery był to pierwszy start w tym roku. Zaczął konkurs od wysokości 5,42 m i zaliczył ją w pierwszej próbie. Również w pierwszej próbie pokonał wysokość 5,62 m, ale gdy podjął próbę na wysokości 5,72 m tuż po wybiciu pękła mu tyczka. Sytuacja wyglądała groźnie, ale na szczęście skończyła się szczęśliwie. W przypadku pęknięcia tyczki skok uznawany jest za nieważny, więc Sobera przeniósł trzy próby na wysokość 5,80 m, lecz wszystkie trzy okazały się nieudane i z wynikiem 5,62 m ostatecznie zajął czwarte miejsce. Z takim samym rezultatem zmagania zakończył Piotr Lisek.