22 listopada 2024
trybunna-logo

Atak na Lewego

Robert Lewandowski na swoją pozycję w światowym futbolu zapracował sam

Timo Werner nie skorzystał z okazji, że Robert Lewandowski w 31. kolejce musiał pauzować za żółte kartki i nie zmniejszył pięciobramkowej straty jaką ma do niego w klasyfikacji strzelców Bundesligi. Kapitana reprezentacji Polski zaatakował natomiast niespodziewanie jego były agent, Cezary Kucharski.

Bayern Monachium mógł już w miniony weekend po 31. kolejce świętować mistrzostwo Niemiec, musiał tylko wygrać u siebie z Borussią Moenchengladbach, zaś druga w tabeli Borussia Dortmund przegrać na wyjeździe z Furtuną Duesseldorf. Koronację trzeba było jednak odłożyć, bo chociaż Bayern bez pauzujących za żółte kartki Roberta Lewandowskiego i Thomasa Muellera wygrała 2:1, to ekipa Łukasza Piszczka także zwyciężyła (1:0 po golu Erlinga Haalanda). Najgroźniejszy konkurent „Lewego” w wyścigu po koronę króla strzelców, Timo Werner z RB Lipsk, nie wykorzystał przymusowej absencji napastnika Bayernu i w wygranym przez jego zespół 2:0 wyjazdowym spotkaniu z Hoffenheim nie powiększył swojego bramkowego dorobku. Tym samym na trzy kolejki przed końcem rozgrywek Bundesligi Lewandowski z 30 golami na koncie ma nadal pięć trafień przewagi nad Wernerem i chyba nikt już nie wątpi, że to Polak w tym sezonie po raz piąty w karierze zdobędzie statuetkę zabytkowej armaty, będącej nagrodą dla króla strzelców Bundesligi.
Kapitan reprezentacji Polski w środku poprzedniego tygodnia potwierdził niebywałą formę, strzelając zwycięskiego gola dla Bayernu w wygranym 2:1 meczu półfinałowym Pucharu Niemiec z Eintrachtem Frankfurt. Była to jego piąta bramka w tych rozgrywkach. W finale zaplanowanym na 4 lipca bawarska jedenastka zmierzy się z Bayerem Leverkusen. „Lewy” również w Pucharze Niemiec jest liderem strzelców, a ponadto przewodzi też na liście snajperów Ligi Mistrzów, ma też na koncie najwięcej bramek zdobytych łącznie we wszystkich rozgrywkach klubowych w Europie – trafienie w spotkaniu z Eintrachtem było jego 45. w obecnym sezonie.
Nic dziwnego, że o Lewandowski dużo się ostatnio dobrego mówi i pisze nie tylko w Niemczech. W Polsce jednak w ostatnich dniach w mediach i na portalach społecznościowych wałkowano na okrągło zarzuty, jakie pod jego adresem w jakimś niszowym programie wygłosił Cezary Kucharski. Były menedżer i wspólnik „Lewego” najwyraźniej nie może przeboleć, że dwa lata temu piłkarz zerwał z nim trwającą przez niemal dekadę współpracę.
Kucharski w programie „Futbolownia” po raz kolejny przekonywał, że to jemu Lewandowski najwięcej zawdzięcza. Został jego agentem gdy był jeszcze anonimowym graczem drugoligowego Znicza Pruszków, następnie pilotował jego transfery do Lecha Poznań, Borussii Dortmund i Bayernu Monachium. „Zajmowałem się całością interesów Roberta – sportowymi, reklamowymi i wszystkimi pobocznymi, tak, by mógł się skupić tylko na piłce nożnej. Ale tam gdzie jest sukces, pojawia się grono życzliwych osób, trzeba było to filtrować, dla jego dobra. Stałem się więc niejako wrogiem dla tych wszystkich, którzy chcieli się ogrzać przy Lewandowskim” – powtarzał znane ze swoich wcześniejszych wypowiedzi tezy. Dorzucił jednak zupełnie nowy wątek – ten z pretensjami. „Mówię o tym pierwszy raz publicznie. To dziś może brzmieć absurdalnie, ale decydującym momentem był ten, kiedy Robert podpisał nową umowę z Bayernem, największą w historii polskiego sportu, wartą 100 milionów euro za pięć lat gry. Wtedy zażądał ode mnie dodatkowych pieniędzy z mojej prowizji. Gdy się nie zgodziłem, postanowił zrezygnować ze współpracy. Wiem, że to nieporozumienie było kluczowe, może przelało czarę goryczy między nami. Wiedziałem już, że jeśli mamy w stresie i pretensjach funkcjonować, to raczej nie ma to sensu. Starałem się zdobyć jego zaufanie, to się chyba jednak ostatecznie nie udało” – wyżalił się Kucharski. I ten fragment jego wypowiedzi zrobił właśnie taki rozgłos w polskich mediach, w których przez kilka dni bezkarnie i z nieskrywaną złośliwością go powtarzano.
Lewandowski na razie nie odpowiedział Kucharskiemu, chociaż pewnie nie było mu przyjemnie czytać, jakim to okazał się niewdzięcznikiem. Może poszuka innych sposobów na odegranie się na swoim byłym agencie, ale to już ich wewnętrzna sprawa. Jesli coś w tej historii może zdumiewać, to przekonanie Kucharskiego, że bez niego „Lewy” nie zrobiłby takiej kariery, jaką zrobił. Otóż, zrobiłby, może nawet większą, bo po latach widzimy, jaka jest skala jego talentu i jakim jest on człowiekiem i sportowcem. A co do pieniędzy, no cóż, jako agent Lewandowskiego Kucharski zarobił wielokrotnie więcej niż sam zarobił w trakcie swojej własnej piłkarskiej kariery, zatem to on powinien być wdzięczny „Lewemu”, a nie tej wdzięczności od niego oczekiwać.

Poprzedni

Kubica po testach DTM

Następny

US Open 2020 bez wielkiej trójki?

Zostaw komentarz