Rozstawione z numerem 11 Alicja Rosolska i Erin Routliffe przegrały w ćwierćfinale debla z amerykańską parą Danielle Collins i Desirae Krawczyk w trzech setach 1:6, 7:6, 3:6. Tym samym ostatnia polska reprezentantka żegna się z seniorskim turniejem wielkoszlemowym w Londynie.
W pierwszym secie po w miarę wyrównanych dwóch gemach Amerykanki przełamały serwis Rosolskiej i wyszły na prowadzenie 3:1. Polsko-nowozelandzki duet próbował powalczyć, ale Krawczyk i Collins radziły sobie wyśmienicie i gładko wygrały pierwszego seta 6:1.
Drugi set to bardziej wyrównany bój. Przy stanie 3:3 serwowała Rosolska, która zaliczyła podwójny błąd, co ułatwiło rywalkom wygranie break pointa. Nie był to koniec emocji, gdyż głównie dzięki doskonałym returnom wzdłuż linii bocznej Routliffe tym razem Collins przegrała swój serwis i było 5:5.
W tie breaku ponownie Nowozelandka była bardziej aktywna i to jej zagrania zapewniły wygranie seta. W decydującej partii duet amerykański prowadził 4:1 i wypracowanej przewagi już nie pozwolił sobie odebrać, awansując do półfinału.
Polka przyznała, że w przegranym meczu w ćwierćfinale deblowego turnieju na Wimbledonie była na korcie zbyt spokojna, ale ogólnie jest zadowolona z gry wspólnie z Nowozelandką Erin Routliffe i liczy, że jeszcze zdąży zwyciężyć na tych kortach.
„Walczyłyśmy, ale dzisiaj nie grało nam się tak dobrze jak w ostatnim meczu i osobiście czułam, że trochę śpię na tym korcie. Przez cały mecz próbowałam się pobudzić, bo czułam, że moja energia jest trochę za niska i takie piłki „na reakcji”, gdzie normalnie gra na obronie idzie mi lepiej, psułam. Więc nie jestem do końca zadowolona ze swojej gry dzisiaj, ale generalnie jesteśmy zadowolone, bo gramy coraz lepiej jako drużyna” – mówiła Alicja Rosolska na konferencji prasowej po meczu.
Rosolska raz – w 2018 r. – awansowała do półfinału turnieju deblowego na Wimbledonie. Jak przyznała, choć teraz jako tenisistka jest lepsza, bo gra pewniej i spokojniej, to w środę tego spokoju było trochę zbyt dużo. „Przed tamtym ćwierćfinałem nie spałam w nocy z emocji, bo już chciałam wyjść na kort i zagrać ten ćwierćfinał, wyszłam na kort pełna emocji. A tym razem wyszłam taka spokojna, spokojna, zbyt spokojna. Także pogoda dziś była taka senna i wiem, że nie tylko ja zareagowałam na nią tak trochę sennie” – wyjaśniła polska tenisistka.
Wyraziła jednak nadzieję, że ponieważ coraz lepiej rozumie się na korcie z Routliffe, nie jest to jeszcze jej ostatnie słowo na Wimbledonie. „Gra nam się coraz lepiej, więc mam nadzieję, że jeszcze jeden Wimbledon razem zagramy i jeszcze zdążę go wygrać” – powiedziała.
pau/pap