Przeciwko łamaniu praw pracowniczych w spółkach skarbu państwa i antypracowniczym zapisom w kolejnych tarczach antykryzysowych wyszli protestować działacze Związkowej Alternatywy, Inicjatywy Pracowniczej i organizacji lewicy społecznej. Symbolicznie wsparła ich Lewica parlamentarna.
Pod monumentalny gmach Ministerstwa Aktywów Państwowych przybyło około stu protestujących. Ich główne bolączki nakreślił, otwierając zgromadzenie, Piotr Szumlewicz, przewodniczący Związkowej Alternatywy. Przypomniał, że rząd, przedstawiający się jako prospołeczny, uzależnił przyznawanie pomocy przedsiębiorstwom od cięcia pracowniczych wynagrodzeń. W tym zaś segmencie rynku pracy, gdzie w pełni kontroluje sytuację, zapowiada nie stabilizację miejsc pracy i gwarancje dla pracowników, ale zwolnienia. Chodzi o planowane cięcia w administracji państwowej, podwójnie absurdalne, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że w sytuacji kryzysowej państwo potrzebuje sprawnie działającego aparatu i doświadczonych urzędników.
Po Szumlewiczu głos zabrała Monika Żelazik, przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego w PLL LOT. Jej organizacja toczy obecnie kolejny spór zbiorowy z zarządem państwowej spółki. Charyzmatyczna działaczka przypomniała, że bez pracowników nie działa żadna gospodarka i czas najwyższy, by ludzie obudzili się i przypomnieli sobie tę prostą prawdę.
Organizujmy się!
O tym, że pracownicy dysponują potężną broni, jaką jest strajk, przypomniała Justyna Samolińska z Inicjatywy Pracowniczej. Wezwała, by organizować się w związkach zawodowych, gdyż wspólne działanie pozwala skuteczniej dochodzić swoich praw. Dowiodło tego np. porozumienie zawarte z kierownictwem swojego zakładu pracy przez komisję IP w zakładzie Avon w Garwolinie, dające pracownikom podstawowe gwarancje na czas kryzysu, o którym pisaliśmy na łamach „Dziennika Trybuna”. .
O działania na zasadzie „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, zaapelował Piotr Ikonowicz, który przybył na demonstrację razem z grupą aktywistek i aktywistów Ruchu Sprawiedliwości Społecznej. Większość z nich to zwykli ludzie pracy, w tym tacy, którzy na własnej skórze odczuli efekty „antykryzysowych” programów rządu. Przez to, że pracownicy są podzieleni, żaden z pierwszoplanowych polityków nie czuje, że musi się z nimi liczyć. Gdzie są kandydaci na prezydenta, zapytał nieco retorycznie działacz.
Politycy nie dopisali
Jedynie klub Lewicy uznał za stosowne przysłać swoich delegatów na demonstrację. Jako że w tym samym czasie odbywała się konwencja Roberta Biedronia, socjaldemokratów reprezentowali Adrian Zandberg i Maciej Konieczny. Przemówił ten drugi, wyrażając uznanie dla walki związkowców. Przypomniał również, że i parlamentarnej Lewicy udało się, w miarę jej ograniczonego pola manewru, wywalczyć pewne korekty w tarczach antykryzysowych. Jeszcze w maju jej parlamentarzystom udało się wpisać do tarczy limit zarobków i premii zarządów firm, które otrzymają pomoc państwową, by z pieniędzy tych naprawdę ratowano miejsca pracy. Dosłownie na dniach natomiast Lewica skutecznie wprowadziła możliwość samodzielnego występowania o skromne postojowe przez osoby zatrudniane na „śmieciówkach”. Dotąd musieli to robić pracodawcy, a jak pokazała praktyka, niektórzy woleli nie przyznawać się do takich form zatrudnienia.