23 listopada 2024
trybunna-logo

Zatrudnienie a gospodarka rynkowa

Zacznę od tego, czym właściwie jest pełne zatrudnienie i w jakim momencie się pojawia.

Rynek nie potrafi automatycznie (sam z siebie) zapewnić pełnego wykorzystania potencjału produkcyjnego. Przedsiębiorcy są gotów prędzej zmniejszyć koszty produkcji przez obniżkę płacy nominalnej, jednak nie potrafią zauważyć, że w momencie obniżki płac nominalnych, globalny popyt na ich produkty zmniejsza się. Należy podkreślić ujemną korelację płacy realnej i zatrudnienia, konsekwencją wzrostu stawek płac realnych jest ich nominalny spadek, a w efekcie spadek zatrudnienia. Warto podkreślić, że rolą państwa nie jest ograniczanie inwestycji prywatnego sektora na rzecz wzrostu wydatków publicznych (np. przez deficyt), ale pomoc sektorowi prywatnego w doprowadzeniu do równowagi ogólnej. Przy niedostatecznym poziomie inwestycji, oczywiście deficyt budżetowy staje się koniecznością. Jak doskonale wiemy, to co napędza wzrost w gospodarce rynkowej są inwestycje prywatne, które w przeciwieństwie do konsumpcji nie są stałe i mają znaczący wpływ (obok krańcowej efektywności kapitału) na cykl koniunkturalny. Państwo może inwestycje prywatne wspierać przez politykę monetarną, czyli przez standardową metodę – obniżkę stóp procentowych lub niestandardową – pośrednie finansowanie lub niestandardową – quantitative easing (luzowanie ilościowe), czyli przez użyczanie kapitału płynnościowego bankom komercyjnym przez zakup dłużnych papierów wartościowych przez Bank Centralny. Celem inwestycji nie jest efekt popytowy, ale właśnie produkcyjny. Inwestycje służą do odnowienia i wzrostu majątku produkcyjnego. Przyczyny bezrobocia należy szczególnie doszukiwać się w niedostatecznej zdolności produkcyjnej, którą pogłębia spadek inwestycji. Państwo poprzez domykanie niewykorzystanego potencjału produkcyjnego domyka lukę popytową (która zamyka lukę inflacyjną), jest to naturalny sposób poprzez pomoc we wzroście inwestycji prywatnych, co w efekcie doprowadzi do wzrostu zatrudnienia. Jednak pomoc inwestycjom prywatnym ma swoją granicę i w pewnym momencie może doprowadzić do powstania bańki spekulacyjnej, dlatego dalsze wspieranie inwestycji byłoby zbędne dla zdolności wytwórczych. Podstawowym celem inwestycji jest efekt produkcyjny w postaci zdolności wytwórczej, nie zaś efekt dochodowy. Kolejny raz warto podkreślić, że największy problem pojawia się w momencie, gdy oszczędności przewyższają inwestycje, wtedy państwo może domknąć lukę popytową poprzez zwiększenie wydatków z deficytu budżetowego na inwestycje publiczne (przy braku ograniczania inwestycji prywatnych). Celem państwa więc nie jest doprowadzenie do zmniejszania inwestycji sektora prywatnego, stan zatrudnienia nie zyska na wzroście stopy procentowej oraz ograniczeniu popytu inwestycyjnego i konsumpcyjnego, celem państwa jest zapobiegnięcie efektu wypychania i pomoc sektorowi prywatnemu oraz zapobiegnięcie potencjalnej inflacji. Jak wyżej wspomniałem, przy wypełnianiu luki popytowej, luka inflacyjna nie ma możliwości się rozrosnąć, gdyż państwo pomaga wypchniętym na bezrobocie przez fluktuacje rynkowe pracownikom znaleźć zatrudnienie i pozwolić na utrzymywanie wydatków konsumpcyjnych, co zniweluje spadek produkcji. W takim wypadku sektor prywatny korzysta z pomocy państwa i jest w stanie zatrudnić tych pracowników, co zwiększy wpływy z podatków. Co wnioskujemy z mnożnika zrównoważonego budżetu, wzrost wydatków opłacanych z podatków doprowadzi do zwiększenia popytu globalnego, a tym samym zapewni wzrost zatrudnienia.

Co należy jasno podkreślić, że PKB jest szczególnie zależne od rozmiarów zatrudnienia, czyli od pracy poświęconej na bieżącą produkcję, gdzie zachodzi między nimi korelacja. Funkcja zagregowanej podaży dla produkcji (czyli liczba zatrudnionych, jaka zostanie zastosowana w produkcji) odpowiada każdemu poziomowi popytu efektywnego wyrażonego w jednostkach płac (ponownie wracamy, wzrost płac nominalnych -> wzrost zatrudnienia). To płaca wyznacza elastyczność funkcji zagregowanego zatrudnienia, z którego wynika funkcja podaży pracy. Warto też na chwilę wrócić do teorii popytu na pieniądz (preferencji płynności), kiedy rozważamy problem pełnego zatrudnienia. Przyrost zatrudnienia sprawi, że krzywa preferencji płynności przesunie się do góry, czyli zwiększy się po prostu popyt na pieniądz. Jaki będzie tego skutek? Oczywiście; przyrost produkcji przy zwiększonym zatrudnieniu i niezmienionych płacach (oraz cenach, tu powracam do kwestii regulacji cenowych) oraz jednostki płac będą miały tendencje wzrostowe.

Popyt efektywny a zatrudnienie.

Teraz odwołam się bezpośrednio do popytu efektywnego. Płace są źródłem popytu efektywnego i elementem jednostkowych kosztów produkcji. Ekonomia klasyczna całkowicie zaniedbuje problem globalnego popytu, a więc i aspekt popytowy płac (większe skupienie kładzie się na koszty przez zasadę maksymalizacji zysku, która oczywiście jest zwodząca. Ponieważ o efektywności przedsiębiorstw i ich stabilności na rynku nie decyduje zysk, a płynność. Inwestorzy chętniej lokują swoje akcje w przedsiębiorstwach, które odznaczają się mniejszym ryzykiem. To, co wspomnieliśmy przy omawianiu inwestycji, inwestycje powstają z decyzji inwestycyjnych, a te są chętniej podejmowane przy mniejszym ryzyku). Wróćmy jednak do teorii popytu efektywnego i ekonomii popytowej. Jak doskonale wiemy, zatrudnienie zależy od wielkości przychodu, którego oczekują przedsiębiorcy z produkcji. Maksymalny zysk przedsiębiorstw będzie osiągnięty w momencie złączenia się krzywej zagregowanego popytu i podaży, wartość w punkcie ich złączenia jest popytem efektywnym. Podkreślmy, popyt efektywny jest stanem równowagi łącznego popytu i podaży (f(N) = D1 + D2, czyli popyt efektywny wynika z sumy nakładów inwestycyjnych i skłonności do konsumpcji). Tutaj warto podkreślić, że to właśnie popyt tworzy podaż, a nie jak brzmi teza Say’a o „podaży tworzącej swój własny popyt”. Gdyby podaż tworzyła swój popyt, wówczas moment złączenia zagregowanej ceny podaży i popytu znajduje się w dowolnym miejscu w nieskończonym szeregu wartości. W takim wypadku przedsiębiorstwa dążyłyby w konkurencji do wzrostu zatrudnienia aż do punktu, w którym podaż produkcji wziętej jako całość przestaje być elastyczna, czyli dalszemu wzrostowi popytu efektywnego nie towarzyszy wzrost produkcji.

Wracając, jeżeli popyt efektywny nie będzie dostatecznie silny, to wzrost zatrudnienia musi być hamowany jeszcze przed osiągnięciem stanu pełnego zatrudnienia. Teraz pojawia się pytanie, jak tutaj interpretować pełne zatrudnienie. Oczywiście jako zrównanie płacy realnej i krańcowej przykrości pracy, co sprowadzi do braku bezrobocia niedobrowolnego (poza bezrobociem naturalnym, który można interpretować jako sumę bezrobocia frykcyjnego i strukturalnego), jednak mówimy o sytuacji, gdy osiągnęliśmy stan równowagi – inaczej możemy traktować pełne zatrudnienie (jak wcześniej) jako stan pełnego wykorzystania potencjału produkcyjnego. Wnioskując, niewystarczający popyt efektywny będzie przeszkodą w zwiększaniu produkcji, czego przyczyn należy szukać w niewykorzystaniu potencjalnej podaży pracy. Tutaj też warto sobie podkreślić, że przy nierównomiernym wzroście cen i płacy nominalnej – łączna podaż siły pracowniczej gotowej do podjęcia pracy za określone wynagrodzenie, które są bieżącymi stawkami płac nominalnych, jak i łączy popyt na pracę przy tych stawkach byłby większy od istniejącego poziomu zatrudnienia. Dlatego ponownie należy podkreślić, że wzrost płacy nominalnej spowoduje wzrost zatrudnienia, wówczas zniwelujemy także krańcową przykrość pracy. Spadek płac realnych przy wzroście cen, nie spowoduje kurczenia się podaży siły pracowniczej po określonych stawkach płac, czyli do rozmiarów mniejszych od faktycznego stanu zatrudnienia w czasie poprzedzającym tę zwyżkę cenową.
Podsumujmy, popyt efektywny jest wyznaczany przez punkt funkcji zagregowanego popytu, w którym popyt staje się efektywny. Przy danych warunkach podaży odpowiada on poziomowi zatrudnienia, przy którym zysk przedsiębiorstw osiąga maksimum. Jest więc osiąganym przychodem, powstałym w wyniku zatrudnienia. Dla podkreślenia łączna konsumpcja jest sumą różnicy konsumpcji i kosztu zakupu środków od innych przedsiębiorstw, natomiast łączne inwestycje są sumą różnicy kosztu zakupu tych środków i dezinwestycji (czyli ujemnych, nieatrakcyjnych inwestycji).

Mnożnik

Szczególnie podkreśliłem, że konsumpcja co do zasady jest stała, dlatego do określania wielkości zatrudnienia, trzeba szczególnie przyjrzeć się inwestycjom. Inwestycje mogą jedynie rosnąć w tym samym tempie co zatrudnienie. Postawimy sobie pojęcie mnożnika, który jest stosunkiem dochodu i inwestycji, a więc tyczy się to również zagregowanego zatrudnienia i zatrudnienia związanego z inwestycjami. Postawmy sobie hipotetyczną sytuację, gdy znamy i mamy podaną określoną konsumpcję, a państwo stosuje mechanizmy w celu pobudzenia lub zahamowania inwestycji (mam tu na myśli prywatnych), to zatrudnienie będzie funkcją zmiany netto rozmiarów inwestycji. W ten sposób wyznaczamy zależność ilościową między przyrostem inwestycji netto (nadwyżka dochodu netto nad konsumpcją) jak inwestycje netto stanowią różnicę trzech czynników: transakcji, kosztów użytkowania i dodatkowego kosztu stałego”) a przyrostem globalnego zatrudnienia. Inaczej mówiąc, mnożnik pokazuje nam, jak rośnie zatrudnienie i dochód, przy wzroście dopływu do równowagi ogólnej. Efekt mnożnikowy jak wyżej napisałem, jest spowodowany inwestycjami, które są zależne od krańcowej skłonności do konsumpcji (przyrost Y (dochodu) = k * przyrost I (inwestycji), gdzie 1 – (1/k) jest równy krańcowej skłonności do konsumpcji). Wzrost inwestycji różnych podmiotów doprowadzi do wzrostu zagregowanego popytu. Wówczas wzrost globalnego popytu doprowadzi do wzrostu zatrudnienia, produkcji i dochodu. Równocześnie wzrośnie konsumpcja, spowodowana większą stawką płac nominalnych, dochód rozporządzalny jednostek rośnie, co napędza konsumpcję i zwiększa krańcową skłonność do konsumpcji. W ten sposób jednostki konsumują coraz większą część tego, co wytworzą, co napędza przyszłą produkcję. Ponownie, przewidywania konsumpcji przyszłej opierają się na konsumpcji bieżącej. Podsumujmy, mnożnik zatrudnienia jest stosunkiem przyrostu całkowitego zatrudnienia towarzyszącemu przyrostowi zatrudnienia pierwotnego. Wzrost inwestycji ∆Iw -> przyrost zatrudnienia pierwotnego ∆N2 -> przyrost zatrudnienia ∆N = k’∆N2 (K – mnożnik inwestycyjny, K’ – mnożnik zatrudnienia). Tak więc przyrost zagregowanych inwestycji -> przyrost K’ razy większy od przyrostu inwestycji. ∆Y = k∆Iw, 1-(1/k) = ∆Cw/∆Yw. Natomiast ∆Cw/∆Yw jest krańcową skłonnością do konsumpcji, konsumpcja – Cw, dochód – Yw.
To, co warto sobie szczególnie podkreślić, jest fakt, że wahania dochodu realnego wynikają z wielkości zatrudnienia. Pobudzenie lub zahamowanie inwestycji będzie miało wpływ na stan zatrudnienia, a tym samym funkcję zmiany netto inwestycji.

Poprzedni

Polskie szczypiornistki wróciły do domu na tarczy

Następny

Smogu naszego powszedniego

Zostaw komentarz