Destrukcja systemu prawnego dokonywana przez PiS nie cieszy się przesadnym poparciem Polaków. Mimo to protesty uliczne pozostają względnie nieliczne, a notowania partii Kaczyńskiego trzymają się jak zaklęte – z lekką tendencją wzrostową.
Sytuacja to powoduje rosnącą wściekłość środowisk liberalnych i demokratycznych, które wyraźnie nie mogą poradzić sobie ani z diagnozą sytuacji, ani z opracowaniem sensownego planu przeciwdziałania.
Strofowanie narodu
W przestrzeń publiczną płyną osobliwe przekazy, wzywające obywateli do czynu i wzmożenia. Można je podzielić na trzy zasadnicze warianty.
Wariant 1 – macie to wszystko, puste debile, dzięki nam
„Fajnie wam się żyje w tym kraju? Nieźle, co? Skromna »furka«, »klamoty« z butiku, nierzadko własna »kawalerka«, a w niej sprzęt audiowizualny ful, zimą snowboard w Sölden, latem adventure-club w Nowej Zelandii. To się nie wzięło znikąd. Komuś to zawdzięczacie. Swoim rodzicom bądź innym współrodakom w ich wieku. Ludziom, którzy nieobarczeni luksusami, które dla was stały się niczym niezwykłym, wychodząc 30 lat temu na ulice walczyli przeciw »komunie« o wolną Polskę, o kraj, w którym żyjecie. Jeszcze”.
Lipcowy apel do polskiej młodzieży, zamieszczony na oficjalnej stronie KOD, podbił internety. Nie w taki sposób, o jaki chodziło autorom, ale jednak…
Trudno o przykład głębszego oderwania się od rzeczywistości. Podobny wizerunek młodego pokolenia, żyjącego naprawdę w świecie umów śmieciowych, wątpliwych perspektyw i ciągłej niepewności, powtarza się w różnych wariantach opozycyjnych apelów. Wariant „żyjecie dobrze dzięki naszemu poświęceniu” adresowany jest, co ważne, do ludzi z tej samej klasy społecznej – nowego mieszczaństwa, które w oczach KOD pogubiło się i podtopiło moralnie w oceanach sojowego latte.
Obraz bananowej młodzieży ma zapewne związek z lokalizacją warszawskich demonstracji – w pobliżu popularnych klubów i kawiarni. Uogólnienie obserwacji warszawki do całego pokolenia świadczy jednak o czymś gorszym – pokolenie zmęczonych „budowniczych III RP” najwyraźniej nie znalazło czasu i wspólnego języka, by porozmawiać z własnymi dziećmi i dowiedzieć się czegoś o ich faktycznych marzeniach i obawach.
Wariant 2 – jesteście, chamy, kupieni za pięć stówek
„Biedny, otumaniony 500+, tanio kupiony pseudodumą rodem z paska wiad. tvp 40 procentowy »narodzie« – rozpłyń się i przepadnij. Jesteś zakałą świata!” – wpis aktora Jacka Poniedziałka stał się również hitem internetu.
Nie o Poniedziałka tu jednak idzie. Przedstawiony fragment to zebrane w kilku zdaniach rozczarowanie polskiej liberalnej inteligencji polskim nieliberalnym ludem. Podobne, łagodniej wyrażone, rozczarowania można cytować setkami – padają z ust dawnych opozycjonistów (Frasyniuk, Celiński, Niesiołowski) i ludzi kultury.
Większość z nich uderza w tony litościwo-protekcjonalne (pogubieni, zbałamuceni, ofiary telewizyjnej propagandy itp.) – na tym tle jawnie pogardliwa diagnoza Poniedziałka jawi się jako krynica szczerości.
Jest to klasyczna postawa polskiego szlachcica-inteligenta wobec polskiego chłopa, ukształtowana przez doświadczenie powstania styczniowego i wcześniejszej rabacji galicyjskiej. Można zastanawiać się oczywiście, czy taki sposób opisu – uwiedzenie polskiego ludu przez PiS – jest prawdziwy, czy nie. Z pewnością antyelitarna krucjata PiS ma coś z ducha rabacji, ale pod względem politycznej strategii obrażanie się na stanowiącą większość społeczeństwa klasę ludową i jawne jej poniżanie jest praktyką samobójczą – również znaną w polskiej historii i wielokrotnie ćwiczoną.
Wariant 3 – ucieczka w świat bajek, czyli ku pokrzepieniu serc
„Mama nie przeczyta dziś bajki, musi biec pod sąd. Młode prawniczki postawiły się władzy”, „KOD ubrał Misia Uszatka w koszulkę z napisem »konstytucja«”, bohaterskie czyny Klementyny Suchanow polegające na sprayowaniu napisu „czas na sąd ostateczny”, przewożenie do Sejmu protestujących w bagażniku, opowieści o tym, że demokrację w Polsce uratują kobiety…
Czytając antypisowskie portale i gazety, można zanurzyć się w zupełnie alternatywnym świecie, pełnym krzepiących wieści, sympatycznych opowieści o dzielnych ludziach, wspomnień z protestów, pisanych w wysokim diapazonie apelów wydawców prasy. Ciepło, mile, przytulnie, swojsko – czyli w dobrym towarzystwie „wspaniałych ludzi”. To nic, że wedle wszystkich badań wśród popierających PiS przeważają kobiety – to nic, że młodzież uważa protestujących pod Sejmem rodziców i dziadków za wcielenie obciachu (dlaczego? Patrz: Wariant 1).
Środowiska opozycyjne zdają się nie dostrzegać postępującej infantylizacji we własnych szeregach. Śmiech jest w polityce bronią morderczą – w nieodpowiednich rękach może stać się również narzędziem samobójcy.
Licytacje demokratyczne
Kolejnym mechanizmem społecznym, znanym i opisanym, jest wewnętrzna dynamika w obrębie ruchu prodemokratycznego. Trwa tu niezwykle zacięta walka o przywództwo. Nałożenie wewnętrznej konkurencji na zasadniczą walkę z PiS prowadzi do posunięć bardzo dziwnych i zupełnie niezrozumiałych dla społeczeństwa. Weźmy przykład z Wrocławia – przez wiele tygodni trwały tu dwie konkurencyjne demonstracje w obronie sądów. Gdy jedną tworzył komitet z udziałem Nowoczesnej i SLD, drugą (zwykle dwie godziny później) organizował inny komitet z udziałem partii Razem. Ostatecznie oba środowiska skłóciły się na amen, co zaowocowało również wysypem bardzo podobnych kandydatek na prezydenta miasta i – co łatwo przewidzieć – zmarnowaniem oddanych na nie głosów.
Hybrydowa rewolucja – co robić?
Problemem opozycji jest dziś nie odpowiedź na pytanie, czy rządy PiS są złe i szkodliwe (oczywiście – są), lecz o zasadniczy wybór strategii walki z formacją Kaczyńskiego. Podstawowe odpowiedzi są dwie: wygrać wybory i przejąć władzę lub wszcząć rewolucję. Odpowiedź pierwsza oznacza jednak akceptację dzisiejszej Polski jako kraju demokratycznego, w którym wyborcze zwycięstwo jest możliwe. Czy tak jest, czas pokaże.
Wariant rewolucyjny zderza się z problem praktyki rządów populistycznych, która sama w sobie jest rozciągniętą w czasie rewolucją. Hybrydowa rewolucja typu populistycznego (Rosja, Węgry) ma to do siebie, że dla większość obywateli życie płynie zupełnie „normalnie” – ukazują się gazety, ludzie pracują i jeżdżą na wczasy, działa jakaś opozycja. Brak czynnika, który zdołałby wypchnąć tłumy na ulice. Zanika jedynie po cichu zasadnicza cecha demokracji – możliwość zmiany władzy w wyniku wyborów. Problem polega jednocześnie na tym, że hybrydowe wojny i rewolucje można prowadzić tylko z pozycji władzy – żadna opozycja nie jest w stanie działać na podobnych zasadach. Polska anty-PiS próbuje dziś działać po części w obrębie systemu demokratycznego, po część wychodząc na ulicę w trybie półrewolucyjnym, po części próbując PiS po prostu przeczekać.
Każda z tych strategii okazuje się, jak na razie, zawodna, a ich połączenie dezorientujące społeczeństwo.
Mimo opozycji…
Paliwem PiS, podobnie jak każdego współczesnego ruchu populistycznego, jest nienawiść do elit i chęć wywarcia na nich zemsty – mniejsza o to, za co i jak.
Bez zrozumienia tej niezwykle prostej prawdy anty-PiS skazany jest na klęskę. Oczywiście, większość polityków opozycji świetnie zdaje sobie z tego sprawę. Dominuje jednak asekurancka strategia przetrwania i przeczekania. Każdy inny wariant oznacza koniec marzeń o powrocie do sytuacji sprzed ostatnich wyborów.
Na razie opozycja parlamentarna i duża część pozaparlamentarnej prowadzi wobec społeczeństwa dziwaczną politykę zawstydzania, mającą rekompensować własne zaniedbania i brak jakiejkolwiek wizji.
Polakom wychodzącym na protesty w obronie demokracji należy się najwyższy szacunek – wielu z nich, w tym niżej podpisany, wychodzi jednak na protesty nie dzięki, lecz mimo apelów opozycyjnych elit.