16 listopada 2024
trybunna-logo

Z Puszczy Jodłowej w świat, ku oczekiwanym pracom

wbibliotece.pl

„Termin odstawienia Marcina do szkoły przypadł na dzień czwarty stycznia. Obydwoje państwo Borowiczowie postanowili odwieźć jedynaka na miejsce. Zaprzężono konie do malowanych i kutych sanek…”

Te pierwsze słowa z „Syzyfowych prac” Stefana Żeromskiego najlepiej wprowadzają do prezentacji najnowszej książki Mariana Toporka „Nie przeminęło z wiatrem”.

Wiele ją łączy z „Syzyfowymi”,

a przecież wszystko powinno dzielić – głównie czas akcji i sentencja powieści Żeromskiego jaką była nieskuteczna, bezowocna rusyfikacja polskiej młodzieży. Mógłby Toporek – jak to dziś robią niektórzy – uczęszczając do szkoły w latach PRL, potraktować tytuł książki Żeromskiego, jako zwycięską walkę z komuną. Na to nie pozwala mu wiele: chłopskie pochodzenie, którym się szczyci i związane z nim doświadczenia, zdrowy rozsądek i refleksja odpowiedzialnego, profesjonalnego historyka.

Zespala wiele: umiłowanie i piękno świętokrzyskiej ziemi, lasów, gór, krajobrazów i zachwyt, jak u Żeromskiego, jodłową puszczą; pierwsze, jakże podobne do Marcinkowych, młodzieńcze, miłosne doznania; doświadczenia Mariana również z Klerykowa, acz w jego czasach były to już jednak Kielce; przywołanie do historii, tym razem Oblęgorka i jego gospodarza Henryka Sienkiewicza, wreszcie – co jeszcze ważniejsze – czytelnicza pasja obejmująca całą twórczość Żeromskiego. Tu odnajdziemy niejako almanach prezentujący Jego dzieła z licznymi, dodatkowymi informacjami. I tak kończy się „Ziemia”, pierwsza część książki.

Teatr

był i pozostał istotą twórczych poczynań autora. Początek stanowiło uczestnictwo w jasełkowych występach w miejscowej strażackiej remizie, pełne wyjątkowych zwrotów akcji i przeżyć w odmiennym od codziennego, wykreowanym, cudownym świecie. To nie wyjątkowa droga do świątyni Melpomeny bo i ja zaczynałem od betlejemskiej szopki z kukiełkami, acz w innych warunkach. Później były szkolne, recytatorskie popisy Mariana, a rozpoczętym studiom historycznym w Uniwersytecie Jagiellońskim towarzyszyły usilne i owocne starania aby znaleźć się wśród aktorów studenckiego Teatru 38. Ukazała się w swoim czasie monografia autorstwa Tadeusza Skoczka i Stanisława Dziedzica poświęcona tej wyjątkowej i wybitnej scenie, także w ogólnopolskim teatralnym krajobrazie. Pomimo to wspomnienia Toporka w ważącym stopniu ją dopełniają poprzez przywołane nowe fakty i wydarzenia, ale przede wszystkim wprowadzając w atmosferę i doznania, nastroje i przeżycia twórców tego teatru – reżyserów i aktorów.

Kosmos

– taką nazwę nosi kolejna część książki – to czas studenckiego życia ze szczególnym przywołaniem zamieszkania w domu studenckim „Żaczek”. Był to wszechświat zaskakujących zdarzeń, licznych kreacji nie tylko kulturalnych, nadzwyczajnych stosunków, zobowiązań i praw, także z osobliwymi studenckimi postaciami i z osobą równie wyjątkowego kierownika pana Jana Buszka. Był z pozoru srogi, ale z gołębim sercem i z nerwami z postronków dla studenckiej braci i jej wyczynów. Wspominano jak żalił się, że „studenci się analizują, a potem, po sprzątaczce pani S……., niekiedy dziewicy, skaczą plemniki”. Te wspomnienia okraszone dodatkowo doświadczeniami, niekiedy absurdalnymi sytuacjami, z zajęć w Studium Wojskowym przywołają zapewne u każdego czytelnika czasy, bo co by nas nie różniło, minionej niestety młodości.

Jak w każdych wspomnieniach,

poważną ich część zajmują rozliczne postaci i liczne, zagraniczne podróże, nowe kontakty i doświadczenia, nieznane dotąd osoby i miejsca. Wszystko to, od lat najmłodszych po dojrzałość, budowało i formowało autora tych wspomnień. I warto je poznać nie tylko dlatego, że niosą bardzo duży segment wiedzy o różnych co prawda , ale ważnych osobach i sprawach z minionych niestety czasów. Również, aby przywołać swoje, a najlepiej opisać.

Doktor Marian Toporek dokonał oczekiwanych prac: jest historykiem i dziennikarzem, autorem mnogich recenzji teatralnych, również rozpraw poświęconych krakowskiej scenie i wydał przedstawioną książkę w „Biblioteka Kraków” w bieżącym roku.

Poprzedni

Rekordowa porażka Pomorzanina

Następny

„RES HUMANA”: „Jesteśmy już 30 lat”