Jeśli SLD nie porwie się na własną wizję Polski, to zostanie wtłoczona w plemienną wojnę dwóch, obcych jej prawic. Wtedy skacząc na protestówkach KOD będzie wspierać tych, którzy chcą, aby było tak jak było przed wyborami.
Czwarty czerwca nadchodzi nieubłaganie. I znowu liderzy SLD będą w wielkiej rozterce.
Chodzić czy nie chodzić na protestówki z KOD – em? Znów pojawi się pytanie.
I decyzja też będzie trudna. Bo pójść to zadeklarować swoje poparcie dla obrony pryncypiów państwa prawa i podstawowych instytucji demokratycznych. Być razem z opozycją uznawaną za proeuropejską. Pieszczoną przez proeuropejskich Europejczyków proeuropejskiej Europy.
I to jest wielkie okiey.
Pójść to także szansa na pokazanie się w mediach niepublicznych, wspierających KOD. Takie pokazanie się w masowych mediach piechotą nie chodzi. Od czasu kiedy SLD samo usunęło się z Sejmu RP i tym z uwagi mediów wypadło.
Z drugiej strony samo tylko pójście na protestówkę KOD – u naraża liderów pozaparlamentarnej partii lewicowej na bliskie spotkania z liderami prawicowej opozycji. Parlamentarnej niestety. Opozycji bogatej w siły i środki. I wtedy SLD wpaść może w rolę ubogiej ciotki, z prowincji na dodatek. Niby może stanąć obok nich, jako ta jedna, opozycyjna rodzina, ale każda kamera widzi, że dziadówka przyszła.
Poza tym cóż, oprócz poparcie dla obrony pryncypiów państwa prawa i podstawowych instytucji demokratycznych oraz bycia opozycją uznawaną za proeuropejską, łączy jeszcze SLD z prawicową opozycją?
Nic.
Przecież teraz nawet SLDowców ludzie „Dobrej Zmiany” nie wyrzucają z posad i stanowisk. Bo ich, już wcześniej, powyrzucała koalicja PO – PSL. Zatem „wspólnoty wyrzucanych” lewica SLD z obecną prawicową opozycją nie ma.
Przeciwnie, to PO z PiSem, cały czas „dekomunizowali” ludzi z SLD, jak tylko mogli. Oni już w 2001 roku uznali lewicowców za ludzi gorszego sortu, którym „mniej wolno”. I nadal zachowują się tak jakby zdania nie zmienili.
Można też z KODami nie chodzić. Ale wtedy zakodowane media od razu dorobią liderom SLD gęby Kaczyńskich przystawek. PiS-sługusów. Na nic ewentualne tłumaczenia, że SLD nie chodzi, ale też jest przeciw IV RP. W wojnie plemiennej dwóch politycznych wielorybów los wymaga od politycznej krewetki niesamowitej siły przeżycia.
I od liderów jeszcze siły przebicia.
Oczywiście zawsze można doradzić liderom małej, opozycyjnej partii, aby urządzali własne protestówki. Tak by zaćmić walczące wieloryby. Rzecz w tym, że SLD brakuje nie tylko politycznych gabarytów. Także politycznego smaku.
Podczas niedawnej naradówki zwołanej przez wiceprzewodniczącego SLD Jerzego Wenderlicha, odpowiedzialnego za program partii, doszło do sporu „minimalistów” z „misjonarzami”.
Minimaliści postulowali, aby SLD skoncentrowało się na kilku podstawowych, pięciu może, najważniejszych dla lewicowych Wyborców postulatach programowych. Aby SLD wreszcie zaczęła się Wyborcom z czymś kojarzyć. Nie tylko z kłótniami personalnymi. To pięć postulatów pomoże odbudować autorytet SLD i polepszyć wynik Sojuszu w najbliższych wyborach samorządowych.
Misjonarze nie negowali potrzeby istnienia programowego minimum „minimalistów”. Ale za swoje minimum rewitalizacji SLD przyjęli postulat stworzenie V RP. Alternatywnej wobec III RP – zawłaszczonej przez koalicję PO, PSL, Nowoczesna oraz IV RP tworzonej teraz przez PiS przy wsparciu radykalnych, prawicowych ugrupowań. Postulat stworzenia programu nowej Polski. Tej sprawiedliwej społecznie. V Rzeczpospolitej Ludowej.
Postulat taki nie jest nowy. Głosiłem go jeszcze przedwyborami parlamentarnymi na łamach Lewicy24.pl Zyskiwał tam więcej zwolenników wśród lewicy pozapartyjnej niż wtedy zafascynowanych „pijarowskimi sztuczkami” działaczy SLD. Wyniki wyborów prezydenckich i parlamentarnych pokazały, że lewicowi Wyborcy odrzucili bezkrytyczny kult III RP uprawiany przez prezydenta Komorowskiego i koalicję PO – PSL. Ale ci sami Wyborcy nie dali przyzwolenia na „Dobrą Zmianę” IV RP.
Jeśli SLD nie porwie się na własną Polskę, to zostanie wtłoczona w plemienną wojnę dwóch, obcych jej prawic. Wtedy skacząc na protestówkach KOD będzie wspierać tych, którzy chcą, aby było tak jak było przed wyborami. Nie podskakując przeciwko władzy da tym przyzwolenie na autorytarną IV RP. Tak czy siak SLD będzie tkwiła w nieswoim sporze o przeszłość.
Za to posiadając program V Polski Ludowej zachowa tożsamość pomiędzy politycznymi wielorybami. Znowu „wybierze przyszłość.
I wtedy znów może zacznie zwyciężać?
P.S. Rafał Woś, niezwykle inteligentny polski publicysta, nie związany z SLD, zaproponował niedawno na portalu „WP” potrzebę budowy „Polski Ludowej”. To znaczy, że „misjonarze” z SLD nie są ideowo nietrzeźwi.