Siedmiu czołowych niegdyś działaczy ONR stanęło przed sądem w Białymstoku, jako oskarżeni o nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym.
Konkretnie chodziło o okrzyki „A na drzewach, zamiast liści, będą wisieć syjoniści” wznoszone podczas marszu w rocznicę powstania ONR w 2016 r.
Na ławie oskarżonych zasiedli Tomasz K. (niegdyś rzecznik prasowy ONR), Krzysztof S. (rzecznik obecny), Damian K., Tomasz D., Krzysztof K., Jarosław R. oraz Robert Bąkiewicz, który zgadza się na podawanie pełnych danych. Subsydiarny akt oskarżenia w tej sprawie złożył Rafał Gaweł z Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, oskarżała też prokuratura rejonowa dla Warszawy-Żoliborza i oskarżyciel posiłkowy – Żydowskie Stowarzyszenie B’nai B’rith.
Proces przed Sądem Okręgowym w Białymstoku ruszył 5 maja, 30 czerwca ogłoszono wyrok.
Nic nie pamiętali
Podczas sprawy oskarżeni twierdzili, że nie pamiętają już szczegółów swojego udziału w marszu sprzed pięciu lat. Inni sugerowali, że podczas demonstracji nie usłyszeli hasła o syjonistach i dopiero później dowiedzieli się, że padły takie słowa. Nie mieli natomiast wątpliwości, że nikt nikogo wieszać nie zamierzał, hasło nie było poważną, realną groźbą. Co najwyżej, przekonywali, zawiera się w nim… krytyka. I nie wszystkich Żydów, a syjonizmu i zwolenników tej koncepcji.
Nie mogło też zabraknąć twierdzeń, że ONR nie jest ani ksenofobiczny, ani agresywny wobec nie-Polaków.
Zaintonował okrzyk
W przypadku dwójki oskarżonych materiał wideo z marszu był jednak bezlitosny. Jarosław R. był wyraźnie na nim widoczny jako osoba, która intonuje nienawistne hasło. To po nim powtarzał cały tłum. Sędzia wymierzył mężczyźnie karę roku pozbawienia wolności – bez zawieszenia, ale z możliwością wykonywania kary w formie dozoru elektronicznego.
Krzysztof S., który również bez żadnych wątpliwości wykrzykiwał przedmiotowe hasło, usłyszał wyrok pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.
W przypadku pozostałych nacjonalistów zapadł wyrok uniewinniający. Nie udało się rozstrzygnąć ponad wszelką wątpliwość, że krzyczeli o syjonistach lub zachęcali do tego innych.
Sędzia nie miał natomiast wątpliwości, że pokrzykiwanie o syjonistach zamiast o Żydach było wybiegiem. Antysemicki przekaz pochodu był jasny, tym bardziej, że chodziło o uczczenie przedwojennego, agresywnego i szowinistycznego Obozu Narodowo-Radykalnego. Nie uwierzył również w argumenty o tym, że okrzyk to tylko krytyka. Zauważył, że o zabijaniu Żydów (ale też innych nacji) fantazjować po prostu nie wolno. Bo zawsze od słów się zaczyna.