22 listopada 2024
trybunna-logo

Wskazówki na Piątą

Po politycznym, gorącym „trójskoku wyborczym” w latach 2019-2020, miały przyjść trzy lata politycznej stabilizacji. Rządów stabilnej prawicowej koalicji aż do 2023 roku. Kolejnych wyborów parlamentarnych.

Ale raz jeszcze okazało się, że spokój w czasach rządów PiS to oksymoron. Zapowiadana, szybka „rekonstrukcja” rządu przeciągała się tygodniami i nadal nie zakończyła się.
Podobnie wprowadzenie pana prezesa Kaczyńskiego do rządu nie daje gwarancji wyeliminowania stłumionych sporów między koalicjantami. Stan napięcia między nimi łagodził dodatkowo pan prezydent Duda. Swą nieobecnością w życiu politycznym.
Pod Jego obronę
Po zwycięskich wyborach pan prezydent ostentacyjnie okazywał swe przemęczenie intensywną kampanią i zniechęcenie do zajmowania się czymkolwiek. Zwlekał nawet ze znalezieniem czasu na zaprzysiężenie nowych ministrów. Opierał się przed naporem niespodziewanych hołdów i propozycji składanych mu przez skonfliktowanych z panem prezesem prawicowych polityków. Nieskutecznie, jak zwykle.
Po jesiennych przetasowaniach kadrowych jego Kancelaria zaczyna przypominać polityczny Salon Odrzuconych. Kieruje nią nadal pan minister Krzysztof Szczerski, który od trzech lat zapowiada wszem i wobec swe odejście stamtąd. Ale nadal nie może znaleźć godnej sobie posady.
Pozostał w Kancelarii na stanowisku jej wiceszefa pan minister Paweł Mucha. Choć wielu obserwatorów polskiej sceny politycznej przewidywało jego wylot.
Do pracy w Kancelarii przyszli były wojewoda Piotr Ćwik, były poseł PiS Łukasz Rzepecki, były doradca Marcin Mastalerek.
Wszyscy jeszcze niedawno byli uważani za młodość i przyszłość polskiej prawicy. Wszyscy jednak skonfliktowali się z panem prezesem Kaczyńskim i jego ekipą. Taki skład Kancelarii sprawić może, że powracający z wakacji pan prezydent szybko popadnie w niespodziewany konflikt z Nowogrodzką. Zwłaszcza, że wokół Dużego Pałacu krąży już były minister rolnictwa Jan Ardanowski. Wyrastający na lidera „oszukanych przez PiS” hodowców bydła, drobiu i futerkowców. Zresztą pan prezydent już niedwuznacznie zasugerował, że nie da skrzywdzić „polskiej wsi”. Bo nie podpisze bezkrytycznie tym razem podsuniętej mu w tym kształcie ustawy o ochronie zwierząt.
Zawetuje ją, albo, co bardziej prawdopodobne jest, odeśle niepopularną wśród hodowców ustawę do Trybunału konstytucyjnego. Tam nawet pro Kaczyńska większość będzie miała kłopoty z uzasadnieniem jej zapisów. Bo oprócz dyskusyjnych zapisów jest ona kolejnym przykładem PiS-owskiego bubla prawnego. I tak niewiele robiąc stał się pan prezydent „ostatnią nadzieją uboju rytualnego” w Polsce.
Lewica w pułapce
Uroczyste zakończenie okresu narzeczeństwa ogłosili liderzy SLD i Wiosny. Zaślubiny wyznaczono na dwudziestego pierwszego listopada. Czy uda się je wtedy uroczyście, czyli kongresowo skonsumować? Los lewicowego wesela jest w rękach koronowirusa. Uaktywniającego się właśnie.
Nowy związek partnerski ma zwać się Nową Lewicą. Co już wzbudziło wiele krytyk ze strony środowisk zwanych „patriotami SLD”. Mniej głośni są za to „patrioci Wiosny”. Ich widać mariaż z SLD bardziej rajcuje.
Rok temu polska lewica powróciła do parlamentu. Bo dostała od Wyborców premię za zjednoczenie. Poparcie i kredyt na cztery lata. Rok mija i kończy się okres ochronny dla zjednoczonej lewicy. Pojawiają się już pierwsze podsumowania jej dotychczasowej pracy parlamentarnej. Pierwsze krytyczne opinie.
Michał Syska, znany lewicowy publicysta i szef Ośrodka Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle’a, uważa, że odnowiona „Lewica nie ma własnej narracji, a nawet gdyby ją skonstruowała, nie ma narzędzi do jej upowszechniania”.
Bo choć „Jej przedstawiciele na niezliczonych konferencjach prasowych, briefingacg czy konwencjach przedstawiają konkretne (i słuszne najczęściej) postulaty bądź pomysły na rozwiązywanie ważnych problemów” to jednak one „nie wywołują emocji społecznych”. Bo „nie wpisują się one w żadną spójną narrację o świecie, w której wyborcy mogliby ujrzeć swoją historię, swoje lęki, aspiracje i potrzeby. I emocje”.
I w zamieszczonej w tygodniku „Przegląd” analizie zauważa, że „Po lewej stronie brakuje zrozumienia, że klub parlamentarny to tylko jedno z narzędzi politycznych, a formacja, która nie jest opleciona siecią think tanków i mediów, skazana jest na pośledniość i tymczasowość”. W efekcie parlamentarzyści Lewicy postrzegani są jak radykalni aktywistki i aktywiści, a nie poważni politycy decydujący o losach kraju.
Takiemu postrzeganiu sprzyja reaktywna działalność parlamentarzystek i parlamentarzystów Kluby Lewicy. Reagowanie na podsuwane i wrzucane im przez polityków prawicy niespodziewanych tematów do publicznych debat. Zauważa to inny, znany lewicowy publicysta Jakub Dymek w zamieszczonym, również w „Przeglądzie”, artykule „Lewica w pułapce wojen kulturowych”. Rzeczywiście raz po raz „lewica podąża za słusznym etycznie instynktem i działa w zgodzie z wyznawanymi przez siebie wartościami”. I dziarsko staje do kolejnych wojen kulturowych z PiS. Niestety dzieje się to na polu walki wyznaczonym przez PiS i na narzuconych przez prawice warunkach. Czyli na z góry słabszej pozycji.
To wcale nie znaczy, że Lewica zaniedbuje inną problematykę. Jakub Dymek rzetelnie pokazuje całą paletę lewicowych aktywności i poruszanych tematów. Ale skoro Lewica nie ma swoich mediów ani popularnych ośrodków myśli społecznej i nie ma wizji swojej Polski, lewicowej, sprawiedliwej społecznie i demokratycznej, to łatwo jej przyprawiać propagandowe gęby przez prawicowe media. Redukować ją do karykaturalnych wielkomiejskich kulturowo lewicowych paniczyków i wegańskich kocich mamek.
Od kilku lat publicyści związani z „Trybuną” publikują na naszych łamach kolejne artykuły projektujące „V Rzeczpospolitą”. O jej potrzebie pisałem siedem lat temu na łamach portalu „Lewica24.pl”. Wtedy słyszałem pouczenia lewicowych polityków, że lewicowi wyborcy nie potrzebują nowej Polski. Bo do wygrania wyborów wystarczy pięć lub siedem chwytnych punktów programu wyborczego.
Dzisiaj wszyscy inteligenci lewicowcy już wiedzą, że bez kulturowej hegemonii lewica skazana jest na rolę marginesowej opozycji.
Czas zatem poważnie pomyśleć o Piątej.
Zapraszamy do dyskusji na łamach „Trybuny”.

Poprzedni

Konfiskata samochodu

Następny

Warto mieć dystans i plan B

Zostaw komentarz