Zablokowaliśmy eksmisję matki, córki i czteromiesięcznego niemowlęcia. Na Ursynowie, w spółdzielni Stokłosy. Największy problem polega na tym, że władze spółdzielni nie chcą rozmawiać, ani nawet podać lokatorkom sumy ewentualnego zadłużenia. Historia pani Alicji Wejherowa, mieszkającej w bloku gdzie jest tylko jeden kran i jeden wspólny wychodek na kilkanaście mieszkań, którą opisałem cytując jej dramatyczny list w poprzednim felietonie, poruszyła ludzkie serca. Ludzie deklarują chęć pomocy. Pewien człowiek zaoferował nawet wynajęcie jej mieszkania i opłacania czynszu przez rok. Jednak ona waha się czy porzyjąć pomoc, bo w życiu niewiele dobrego ją spotkało i twierdzi, „że nie ma nic za darmo”. A jednak jest. My i nasza pomoc jest za darmo i są ludzie dobrej woli chcący nieść bezinteresowną pomoc. To dzięki ich postawie jeszcze do reszty nie zdziczeliśmy. Przyszła na nasz czwartkowy duyżur pani Ewa, samotna matka, której udało się załatwić mieszkanie. I to porządne, z balkonem. Byłem wtedy u burmistrza dzielnicy Praga Północ w towarzystwie zakonnicy w habicie. Podziałało. Teraz jednak w dzielnicy są nowe władze i mimo, że lokatorka sumiennie płaci czynsz, odmówiono jej przedłużenia umowy. Wszystko dlatego, że w podaniu o przedłużenie wspomniała, za radą urzędnika z administracji, że trochę sobie dorywczo dorabia, bo z samego 500+ i zasiłków nie da się wyżyć. Natychmiast doniesiono o tym i do pomocy społecznej i zagrożono samotnej, schorowanej matce, że donosem do izby skarbowej a nawet procesem karnym. Nowa władza karze teraz kobietę samotnie wychowującą dziecko za to, że nie chce żyć w nędzy i podejmuje dorywcze prace oraz za szczerość. Praga Północ to najbiedniejsza dzielnica Warszawy. Ludzie mieszkaja tu w warunkach nadmiernego zagęszczenia, zagrzybionych, niedogrzanych mieszkaniach. A warszawski ratusz skąpi pieniędzy. Dzwonili do nas z Zakopanego, gdzie władze sprzedały budynek komunalny wraz z lokatorami spółce Tesco, a teraz kiedy po gwałtownej reakcji lokalnych mediów i mieszkańców budynek wrócił do miasta, zamierzają go wyburzyć by zrobić miejsce deweloperowi. W sytuacji kiedy właściciel burzy dom, lokatorom przysługuje prawo do lokali zamiennych, czyli takich, w których przypada co najmniej 10 m kwadratowych na osobę i wyposażonych w takie same urządzenia jak burzony budynek. To co miasto dotychczas oferuje nie spełnia żadnego z tych kryteriów.