Wojna to kontynuacja polityki innymi środkami. Carl von Clausewitz nie odkrył tej prawidłowości, a jedynie zgrabnie ubrał ją w słowa. Prezes Kaczyński Clausewitza odkrył już dawno temu, a stosuje się do tej zasady już od 1989 roku, z różnym skutkiem, najlepszym od 2015 r.
Pora chyba, żeby z Clausewitzem zapoznali się posłowie i posłanki opozycji. Wygląda na to, że z uchwalania ustaw nocami w Sali kolumnowej Sejmu nie wyciągnęli żadnych wniosków. Ani z wyjazdów wakacyjnych w czasie, gdy Sejm może obradować, czyli stale. Kadencja jest nowa, duża część posłów i posłanek też, ale wszystkie stare problemy pozostały. Wojna ma chwile wytchnienia ale nie ma przerw. Zwłaszcza gdy przeciwnik przestrzega reguł gry tylko wtedy, gdy uznaje to za użyteczne.
To bardzo frustrująca sytuacja. Obie strony ponoszą straty, ale frustracja zawsze będzie większa po stronie opozycji. Nawet małe zwycięstwa niczego nie zmienią, a każda porażka, zawiniona lub nie, będzie bardzo bolesna. Demonstracje nie zmienią władzy. Większym problemem dla PiS wydaje się być prezes NIK, zamieniający swój urząd w oblężoną twierdzę. Choć prędzej czy później PiS zmusi któregoś prokuratora do wystawienia nakazu i wyprowadzenia go w kajdankach.
Wojna będzie toczyć się dalej, opozycja będzie ponosić kolejne porażki, a czasem nic nie znaczące sukcesiki. Z jednej strony posłowie powinni stawiać opór, z drugiej walczyć o przekonanie opinii publicznej, że wiedzą, jak lepiej można rozwiązywać problemy. Bo z jednej strony mówi się: Sejm uchwalił, Rząd rządzi, Trybunał wydał wyrok. Z drugiej, nie dostrzega się absurdalności sytuacji, która ani z demokracją ani realizacją dobra wspólnego nie ma nic wspólnego. Dobrze jest wtedy, gdy jest dobrze dla PiS.
Anarchistka Emma Goldman stwierdziła, że gdyby wybory mogły coś zmienić zostałyby zakazane. Podobnego zdania jest Jarosław Kaczyński, z tym że rozciągnął tę zasadę na wszystkie możliwe głosowania. Tylko dlatego, że Senat tak naprawdę nie jest szczególnie ważny, uznał swoją porażkę w wyborach do Senatu. To zresztą rodzi pytanie: czy Senat jest nam w ogóle potrzebny.
Prezydent, na razie, jest, szczególnie Kaczyńskiemu. Dlatego wybory prezydenckie są takie ważne. Kandydat PiS musi zwyciężyć, aby jego ugrupowania nie rozdziałaby kruki, wrony i wróble. Kandydatka PO ma odnieść moralne zwycięstwo, czyli przegrać w drugiej turze. Kandydat Hołownia ma napisać jeszcze nowszy testament oraz autobiografię – pierwszy po bogu. Bo biografię boga już napisał.
Kandydat PSL walczy o życie. Swoje i swojego ugrupowania. Najwięcej do wygrania ma, niewyraźnie majaczący się we mgle, kandydat(ka) Lewicy. Ma rozwijać elektorat i promować zasady na jakich będzie się opierał odbudowa państwa z ruin. Nową umowę społeczną, której nigdy po roku 1989 nie zawarto ze społeczeństwem. I oczywiście należy wprowadzić sprawiedliwe podatki i wypowiedzieć konkordat. Tak nam dopomóżcie Wyborcy aktualni i przyszli.