16 listopada 2024
trybunna-logo

W poszukiwaniu nadziei

Po wyborach zaczęło się gdybanie. Co by było gdyby kampania w Koalicji Europejskiej była lepiej zorganizowana. Byłby lepszy wynik, ale nie za wiele. PiS szedł do kampanii jako monolit trzymany twardą ręką przez prezesa. Koalicja Europejska była zgrupowaniem partii i ludzi, którzy szli do wyborów razem, ale każdy podążał do innego celu czyli do swoich wyborców. Tak właśnie jest w koalicjach organizowanych w pośpiechu. Nawet na listach wyborczych jednopartyjnych mamy do czynienia z rywalizacją i cichą konkurencją, a co dopiero w tak różnej koalicji. Rozbieżności interesów nie da się uniknąć. Czy wyobrażacie sobie idących pod rękę kandydatów PO i PSL do wyborców na wiejskim targowisku czy festynie? To nie jest naturalne dla wyborcy wiejskiego. Czy wyobrażacie sobie szczerość uścisku pomiędzy Schetyną i Czarzastym. To też dość trudne. Działały tu chłodne zasady polityki, ale nie jakaś wspólnota z tego uścisku promieniowała. Bo tak w koalicjach bywa. Cel jest niby jeden, ale każdy koalicjant myśli przede wszystkim o sobie, bo każdy chce dla siebie ugrać najwięcej. W polityce na centrolewicy nie ma dzisiaj gry zespołowej i to było widać w koalicji.
Ponadto, te wybory, jak zresztą każde, ale te szczególnie, wymagają pieniędzy. Okręgi wyborcze są bardzo duże i jak ktoś twierdzi, że objechał wszystkich wyborców to lekko przesadza. Technicznie nie da się. Potrzeba bilbordów, banerów, ulotek, ogłoszeń w mediach itp. A to kosztuje. Pieniądze w koalicji miała PO. Pozostałe partie zadowalały się skromnymi środkami więc i kampania ich kandydatów była skromna i te dysproporcje było widać. Oczywiście można mieć jakiś oryginalny pomysł na własną kampanię, znane nazwisko i odnieść sukces, ale takich przykładów bywa niewiele i nie zmieniają one obrazu całej kampanii.
No i do tego sprawa chyba najważniejsza. Przygotowane podglebie polityczne na kampanię. To podglebie PiS, poprzez politykę socjalną, sobie wypracowało. Kampania trafiała na przygotowany grunt. Koalicja Obywatelska skupiała się na niesprecyzowanych obietnicach i straszeniu PiS-em. To dużo za mało. Podejrzewam, że gdyby PiS napinał się w czasie kampanii nieco mniej to i tak by zwyciężył. Regularne i karne wojsko PiS wygrało ze starszawym i lekko leniwym, pospolitym ruszeniem Koalicji Europejskiej. Być może mogłoby być lepiej. Gdyby było więcej środków na kampanię i zapału wyborczego u sześćdziesięcio- i siedemdziesięcioletnich kandydatów to byłoby trochę lepiej. Ale tylko trochę, bo amunicji wyborczej u opozycji nie było za wiele. Ciągnięcie armat na wyborczy front bez wyborczej amunicji też nie ma większego sensu. To tak jakby wykupić tysiące bilbordów i napisać na nich: wykupiony przez Koalicję Obywatelską w celach wyborczych.
Ale należy popatrzeć na to z innej strony. Taka jest dzisiaj siła opozycji. Nie stawiła czoła przeciwnikowi. Oczywiście trzeba to przepracować, wymienić sztabowców, napisać spójny program, itd. Władza nadal będzie podsuwała jakieś bonusy wyborcom, a wyborcy będą za nie wdzięczni. Dopóki bonusów nie zabraknie. Ale na to nie należy liczyć i cieszyć, że jak obywatelom pogorszy się, to wtedy opozycja może wygra. Nie tędy droga.

Poprzedni

Prada rezygnuje z futer

Następny

Mamy wreszcie rynek pracownika

Zostaw komentarz