Szorstka przyjaźń zapanowała w politycznych relacjach polsko – ukraińskich. Tym razem ten szorstki ton nadaje strona polska pomimo jednoznacznych ukraińskich zalotów.
Rezygnując z przylotu pierwszego września do Warszawy amerykański prezydent Trump olał nie tylko polskiego, usłużnego mu gospodarza. Przykrość wielką sprawił też ukraińskiemu prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu, który też liczył na ciepłe słówka Trumpa podczas warszawskich uroczystości.
Zelenski chciał upiec trzy pieczenie na warszawskim rożnie. Spotkać się z Trumpem, pogadać z „przyjacielem Macronem” i ocieplić relacje z panem prezydentem Dudą.
Udało mu się tylko z tym ostatnim. Złożył panu prezydentowi i państwu polskiemu bardzo korzystnie brzmiącą ofertę. Oto strona ukraińska bez warunków wstępnych znosi wszelkie biurokratyczne bariery poczynione przez administrację poprzedniego ukraińskiego prezydenta w kwestii ekshumacji i poszukiwań polskich ofiar na terenie Ukrainy. Proponuje też aby od teraz politykami historycznymi w obu państwach zajmowali się przede wszystkim historycy. A wszelkie sporne interpretacje bolesnej historii rozwiązywano dzięki wspólnej komisji.
Takie przesunięcie historycznych sporów na drugi plan ułatwi polskiemu biznesowi w korzystaniu ze skutków zaplanowanych przez ekipę Zełenskiego ukraińskich reform gospodarczych. W uczestnictwie w prywatyzacji ukraińskich przedsiębiorstw, zakupie ziemi uprawnej, wspólnych przedsięwzięciach na terenie Unii Europejskiej.
W zamian za swe ustępstwa i przyjacielskie gesty strona ukraińska oczekuje poparcia Polski w konflikcie z Rosją. Co przy gigantycznej rusofobii, demonstrowanej od lat przez pana prezydenta Dudę i jego ministrów oraz elit politycznych PiS, nie było warunkiem trudnym do spełnienia.
I rzeczywiście podczas swego okolicznościowego przemówienia pan prezydent Duda twardo skrytykował Rosję, gromko poparł suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy. Choć tych tematów nie poruszali pozostali mówcy. Prezydent Niemiec i przysłany substytut prezydenta Trumpa.
Wyglądało, że pakt Duda – Zełenski zaczął obowiązywać. Ale to tylko miraż.
Najpierw głowa
Pan prezydent Duda stanął po stronie walczącej z Rosją Ukrainy i kolejny raz skrytykował agresywne geny prezydenta Putina, aby przede wszystkim przypomnieć administracji amerykańskiej o sobie i ministrze Szczerskim. O wymarzonym przez ich obu „Forcie Trump”, który właśnie odpływa na dalekie prerie nierealizowanych koncepcji.
Ukraina potrzebna jest elitom PiS jako młot do walenia w Rosję. Propagandowego rzecz jasna. Bo przecież propagandowa rusofobia elit PiS nie przeszkadza im w codziennym popieraniu zaprzyjaźnionych biznesmenów zarabiających na imporcie i handlu węglem z Rosji oraz od prorosyjskich, ukraińskich separatystów.
Poza tym ukraińska oferta ocieplenia stosunków ukraińsko-polskich została przyjęta w polskim Dużym Pałacu z wielką rezerwą. Bez entuzjastycznej woli szybkiej jej realizacji. Czemu tak się stało?
Warszawskie wiewiórki ćwierkają, że pomimo podobnego wieku obu prezydentami, pomiędzy polskim i ukraińskim, nie ma tej przysłowiowej „chemii”. Niektórzy kanceliści pana prezydenta Dudy obwiniają taki stan poprzednimi zaszłościami. Wcześniej to pan prezydent Duda proponował przyjaźń i współpracę ukraińskiemu prezydentowi Poroszence. Ale ten szybko postawił na ukraiński nacjonalizm i wystawił Polaka do przysłowiowego wiatru.
A ściślej wystawił go, jak politycznego szczeniaka, na działalność Wołydymyra Wiatrowycza, szefa ukraińskiego IPN.
Jeszcze trzy lata temu przewodniczący Wiatrowycz był idolem polskiej prawicy, nawet tej narodowo-katolickiej. Bo pod jego przewodem ukraiński IPN skutecznie porozwalał tamtejsze pomniki Lenina. Ale kiedy zaraz potem zaczął ich miejsce zapełniać Stefanem Banderą, stał się śmiertelnym wrogiem polskiego IPN i elit narodowo-katolickich.
Wtedy też pan prezes Kaczyński obiecał prezydentowi Poroszence, że zablokuje mu wstęp do Unii Europejskiej, bo tam Ukraina „z Banderą nie wejdzie”.
W odwecie ukraiński IPN zablokował ekshumacje i inne prace planowane przez polski IPN. A prezydent Poroszenko zaczął łączyć się z Brukselą przez centralę w Berlinie. Warszawę uznał za zbędnego pośrednika.
Obrażony, dumny warszawski Duży Pałac, bacznie teraz obserwował nowo wybranego w Kijowie. Spekulował, czy na pierwszą zagraniczną wizytę ukraiński prezydent wybierze Warszawę?
Okazało się, że Zełenski od razu poleciał do Brukseli. To jeszcze dumny polski Duży Pałac mógłby ukraińskiemu pariasowi wybaczyć. Ale demonstrowanej wszem i wobec jego „przyjaźni z Macronem” nadal nie potrafi.
Jak wszyscy już wiedzą relacje prezydent Macron – elity PiS są złe. Francuski prezydent po raz pierwszy miał odwiedzić Warszawę właśnie z okazji obchodów wrześniowej rocznicy wybuchu II wojny światowej. Kiedy Trump zdecydowal się olać uroczystości, to Macron skorzystał z okazji. Nie przyleciał do wrogiej mu Warszawy i też wysłał swojego substytuta.
Prezydent Zełenski nie kryje za to swej sympatii do francuskiego prezydenta. Media ukraińskie mówią wręcz o „wzajemnej sympatii i przyjaźni” obu prezydentów.
Dlatego polski prezydent sparzony we wcześniejszym związku politycznym z prezydentem Poroszenką, teraz nowemu prezydentowi stawia ponoć jeden kardynalny warunek. Najpierw wyrzucicie z waszego IPN Wołodymyra Wiatrowycza, a potem pogadamy sobie o ociepleniu.
O miłości mowy nie ma, bo pan prezydent Duda jest przykładnym katolikiem i wyklucza inne związki niż bilateralne. O francuskich trójkątach mowy nie ma.
Biznes potem
To prezydent Macron zapewne jest pomysłodawcą zamrożenia konfliktu rosyjsko-ukraińskiego lansowanego teraz przez prezydenta Zełenskiego. Przyszły stały rozejm polegać ma na uznaniu przez Kijów jakiejś formy autonomii zbuntowanych regionów Doniecka i Ługańska. W zamian Ukraina przejmie kontrolę nad ich granicami z Rosją. Sprawa Krymu zostanie odłożona na przyszłość, jak turecka okupacja części Cypru.
Nowy rząd ukraiński zezwoli na wielką prywatyzację ukraińskich przedsiębiorstw i zniesie zakaz nabywania ukraińskiej ziemi przez cudzoziemców. To doprowadzi do wzrostu zagranicznych inwestycji na Ukrainie. Amerykanie i Chińczycy już przejmują wielkie gospodarstwa rolne. Francuzi Niemcy chętnie wejdą w ukraiński przemysł. Powinni się spieszyć, bo Chińczycy też mają na oku smakowite kąski.
Dzięki takiemu rozejmowi z Rosją, zagranicznym inwestycjom i kolejnym zachodnim kredytom, ekipa Zełenskiego chce unowocześnić państwo, gospodarkę i wtopić się w zachodnią Europę. Nawet za cenę bycia jej peryferiami.
A co zyska na tym Polska? Jeśli elity PiS przestaną się zachowywać po jaśniepańsku, to Ukraińcy pozwolą im na ekshumacje i inne dokumentowanie polskich historycznych krzywd na Ukrainie.
Zatem Amerykanie, Chińczycy, Niemcy i Francuzi zostaną udziałowcami ukraińskiej gospodarki. Polacy odnajdą, udokumentują i pokażą światu swe krzywdy.
Każdy dostanie od prezydenta Zełenskiego to, co lubi najbardziej.