16 listopada 2024
trybunna-logo

TVN zjednoczył opozycję. Na jak długo?

wikimedia.org

Ostatnie wydarzenia wskazują na to, że najbardziej skutecznym sposobem na jednoczenie się opozycji jest obrona interesów amerykańskiej stacji telewizyjnej. Jednak prezydenckie weto wobec ustawy zwanej potocznie Lex TVN może ten proces nieco odsunąć w czasie. Jak zauważa szewc Fabisiak, nieprędko może zdarzyć się kolejna okazja do wspólnej obrony amerykańskich interesów.

O to bowiem w gruncie rzeczy chodzi a wszelkie dysputy na temat wolności mediów są tu sprawa drugorzędną. O tym, że ustawa popsułaby relacje ze Stanami Zjednoczonymi mówią unisono zarówno prezydent, jak i opozycja. – Jeśli zawarliśmy umowę, musimy jej dotrzymywać. Jeśli będziemy ich dotrzymywać, będziemy mogli mówić, że jesteśmy honorowym narodem. Chcę, aby Polska tak była postrzegana przez swoich sojuszników – perorował Duda w dniu zawetowania ustawy. Kilka dni wcześniej mówił w TVP Info, że nowelizacja ustawy może być niezrozumiała dla Amerykanów.

Argumentację tę podzielają również politycy opozycyjni. Stosunkowo najłagodniej podeszła do sprawy przewodnicząca Partii Zielonych Małgorzata Tracz stwierdzając, iż decyzja prezydenta jest zgodna z polską racją stanu. W podobnym tonie wypowiedział się Donald Tusk, który parafrazując pisowski slogan, wyraził opinię, że na decyzję prezydenta wpłynęła ulica i zagranica, wiadomo jaka. Jednak najbardziej pryncypialną postawą wykazał się Władysław Kosiniak-Kamysz mówiąc wprost, że przyjęcie ustawy będzie oznaczać zerwanie sojuszu polsko-amerykańskiego, co jest równoznaczne ze zdradą interesu narodowego.

Szewc Fabisiak zwraca uwagę na to, że podczas manifestacji w obronie TVN nie mówiło się o groźbie negatywnego wpływu na stosunki z USA, natomiast eksponowano kwestię wolności mediów dając niejako do zrozumienia, że wolne mogą być tylko media amerykańskie, ale już nie nasze polskie. Tymczasem problem polega nie na tym, że Discovery straci kontrolę na TVN, lecz na tym kto by przejął decydujące 51 proc. udziałów. Opozycja poniekąd słusznie obawiała się, że mógłby to być Orlen, którego drugą oprócz sprzedaży paliw specjalnością stało się zawłaszczanie prasy. Jednak – jak przypomina szewc Fabisiak – kiedy Orlen przejął prasę regionalną a następnie wyczyścił ją kadrowo z niewygodnych dla władzy dziennikarzy, to nie było masowych protestów organizowanych przez zjednoczoną choćby na chwilę opozycję. Cóż bowiem polityków z wyższych pięter sceny politycznej może obchodzić los jakichś przyziemnych prowincjonalnych gazet które piszą o wodociągach i dziurach w jezdni zamiast regularnie dowalać PiSowi. Dlatego też nie zareagowała ulica a tym bardziej zagranica – twierdzi szewc Fabisiak.

Co innego w przypadku podatku od reklam. Propozycja jego wprowadzenia wywołała wielkie larum ze strony mediów. Argumentowano, że taki podatek zagraża wolności słowa. Sprzeciw ze strony czołowych przekaziorów miał uzasadnienie z ich punktu widzenia. W końcu nikt nie lubi, gdy zabiera mu się kasę – nawet 10 proc. milionowych zysków. Utożsamianie tego z atakiem na wolność słowa to jednak gruba przesada. Szewc Fabisiak jest zwolennikiem opodatkowania reklamobiorców. Tylko oni bowiem na tym tracą, natomiast reklamodawcom jest to obojętne. Płacą tyle ile się należy a reszta ich nie obchodzi. Chyba żeby czerpiące kasę z reklam media podniosły stawki chcąc w ten sposób zrekompensować straty wynikające z wprowadzenia podatku. Jest to jednak błędna kalkulacja, gdyż zniechęciłoby to do umieszczania reklam.

Jak widać. temat różnie rozumianej wolności mediów co jakiś czas powraca i powracać będzie dopóki będzie trwać przepychanka pomiędzy władzą a opozycją o to, kto ma mieć większy wpływ na najczęściej oglądane i czytane przekaźniki. Bez względu na to, kto będzie rządził a kto będzie w opozycji – uważa szewc Fabisiak.

Poprzedni

Duda powiedział: weto

Następny

Fałszywa historia, obłąkana polityka