Reklamy wielkie jak boisko do siatkówki, niesamowite bogactwo towarów, które na wyścigi starają się wejść klientowi w rękę… W oczy chociaż…
Galeria Centrum. Gdy byłem w tym miejscu na początku lat 80-tych, po olbrzymich pustych przestrzeniach można było jeździć samochodem. I to nie go-cartem, tylko normalnym. Można było się ścigać, kręcić bączki, „palić gumę”. Nie było nic. Nic! Nawet lady gdzieś uprzątnięto. Sprzedawczynie stały w grupkach pod ścianami, niby śmiały się, ale jakoś tak krzywo, przez łzy jakby. To było wówczas jedno z tych miejsc, gdzie na przełomie lat 80-tych demencja PZPR i ustroju, niekończące się strajki, a na końcu amerykańskie sankcje ekonomiczne święciły swój spektakularny triumf. Ustrój, którego Domy Towarowe Centrum były wizytówką, leżał na deskach.
Onegdaj, podczas kolejnej relacji telewizyjnej ze strajku pielęgniarek pokazywali w telewizji Centrum Zdrowia Dziecka. Też powstałe w Polsce Ludowej – wysiłkiem państwa i nieszczędzącego datków społeczeństwa. Jak bardzo to miejsce jest szanowane przez Polaków świadczy Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, która ze zbiórek społecznych wzbogaciła Centrum w ostatnich latach najnowocześniejszym sprzętem medycznym wartym 40 milionów złotych!… Zobaczyliśmy puste sale, puste łóżka, wiatr na korytarzach…
Nawet w najtrudniejszych czasach, gdy rzeczywiście cała polska gospodarka wyglądała jak Domy Towarowe Centrum na przełomie lat 80., nikt w Polsce socjalistycznej dzieci od drzwi szpitali nie odpędzał. Nawet wtedy, gdy służba zdrowia z biedy nie miała ani jednorazowych rękawiczek ani jednorazowych igieł, Centrum Zdrowia Dziecka leczyło dzieci na najwyższym poziomie. Nigdy te sale nie były puste. Tu rzeczywiście nastąpiła zmiana.
To jest wielki wstyd dla nowej Polski. Jej ministrowie, którzy dziś przerzucają się odpowiedzialnością za tę hańbę są żałośni. Jej „Solidarność” otłuściła się, oślepła i ogłuchła. Przeniosła się do willi na ul. Polanki w Gdańsku i do Domu Wczasowego „Bałtyk” w Kołobrzegu – stamtąd podwarszawskiego Międzylesia nie widać. Tam żadne dzieci nie plączą się pod nogami. A już zwłaszcza chore.