Polska jesień. Idziesz do kiosku wysłać Totolotka. W windzie krótka pogawędka z sąsiadem, brama, w lewo chodnikiem, mijasz warzywniak, pasy i… wpadasz pod autobus. W sumie nic ci się nie stało, ale nie wysłałeś Totolotka. Rankiem wpadasz na genialny pomysł. Wynajmujesz prawnika i skarżysz Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji na 10 milionów, bo przez nich nie wysłałeś Totolotka, w którym padły przecież twoje liczby.
Na tym w wielkim skrócie polegają koszty/zyski alternatywne. Jako student traktowałem je z przymrużeniem oka. Nigdy nie przyszło mi do głowy, aby sądzić się z kimkolwiek dlatego, że nie wysłałem Totolotka. Niestety korporacjom w głowach się zupełnie poprzewracało i zyski alternatywne potraktowały zupełnie serio. Negocjowana w sposób skandaliczny (95 proc. spotkań miało miejsce jedynie z lobbystami koncernów międzynarodowych!) umowa TTIP daje prawo korporacjom do skarżenia państw, gdy te wprowadzą prawa ograniczające ich zyski. Również te osiągane w przyszłości! Przyjdą prawnicy i wynajęci konsultanci i wyliczą, że przez to, że Państwo wprowadziło takie prawo, oni nie będą mogli osiągnąć takich to, a takich zysków w przyszłości, więc tu jest numer konta bankowego. Na przelew macie dwa dni! Korporacje już nic nie będą musiały produkować, czy oferować, wystarczy śledzenie na bieżąco dziennika ustaw… Doprowadzi to do całkowitego paraliżu Państwa i podporządkowania się korporacjom. To Państwo będzie musiało konsultować swoje ustawy z korporacjami, albo będzie je już tylko podpisywać.
Nie łudźcie się, że TTIP rozrusza gospodarkę, wzrośnie PKB, zmaleje bezrobocie, a ludzie będą syci i szczęśliwi. Nad TTIP pracują wyłącznie koncerny międzynarodowe i to dla nich pisane jest to porozumienie. Państwo przestaje służyć obywatelom, a zaczyna służyć korporacjom. Platforma (a tym bardziej Nowoczesna), czy przyszły premier Mateusz Morawiecki nie widzą w tym nic złego. Przestali bowiem służyć ludziom, a zaczynają korporacjom.