Po tygodniu strajku nadal brak jest porozumienia między strajkującymi pracownikami Tramwajów Elbląskich a zarządem spółki. Z protestującymi nie chcą rozmawiać ani władze spółki, ani prezydent miasta.
Od poniedziałku 17 lutego trwa strajk pracowników Tramwajów Elbląskich. Tramwaje pozostały w zajezdniach, Zarząd Komunikacji Miejskiej uruchomił w ich zastępstwie specjalne linie autobusowe. Zapewne dlatego wypowiadający się w lokalnych mediach elblążanie deklarują, że protest nie jest dla nich szczególnie dolegliwy.
Około 60 pracowników tej miejskiej spółki domaga się podwyżki płac o 350-500 zł brutto (wyższa kwota dla najmniej zarabiających) oraz zmniejszenia limitu godzin nadliczbowych z 225 do 150.
Zarówno władze elbląskiej spółki, jak i przedstawiciele elbląskiego samorządu, jak dotąd, pozostają nieugięte. Ich odpowiedź jest krótka: na spełnienie waszych postulatów nie ma pieniędzy.
Dialog społeczny coś da?
Protestujący otrzymali jedynie zaproszenie na spotkanie Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego w Olsztynie zaplanowane na 25 lutego. Jest to ciało doradcze działające przy marszałku województwa warmińsko-mazurskiego. Doradcze, czyli uprawnione jedynie do składania rekomendacji, które władze wezmą pod uwagę, lub – częściej – nie. Na zebraniu ma być być obecny zarówno dyrektor Tramwajów Elbląskich Andrzej Sawicki. jak również wiceprezydent Elbląga Janusz Nowak.
Niezależnie od wyników rozmów na forum WRDS protestujący chcą dialogu o tramwajach w samym Elblągu. Zwrócili się do władz miejskich z wnioskiem o zwołanie nadzwyczajnej sesji poświęconej sytuacji Tramwajów Elbląskich lub włączenie tego punktu do programu sesji zwyczajnej, która odbędzie się 27 lutego. Odpowiedzi w tej sprawie jeszcze nie otrzymali.
Mieszkańcy ich wspierają
Pracowników Tramwajów Elbląskich wspierają za to mieszkańcy miasta. W niedzielę (23 lutego) około 40 osób solidaryzujących się ze strajkującymi przybyło do zajezdni tramwajowej przy ul. Browarnej. Mieszkańcy w wypowiedzi dla Elbląskiej Gazety Internetowej podkreślają, że postulaty strajkujących są słuszne, a władze miasta i spółki doprowadziły do wieloletnich zaniedbań.
Stare wagony
Kilka dni temu podczas konferencji prasowej związkowcy podkreślali, że tabor, na którym pracują, jest bardzo stary. Żaden wagon w firmie od 28 lat nie przeszedł remontu kapitalnego. Tymczasem priorytetem powinno być bezpieczeństwo zarówno kierowców, jak i pasażerów.
„Nastroje po pierwszym tygodniu są w dalszym ciągu bojowe, smutne jest jednak to, że zarzuty odnośnie politycznego podłoża strajku sprawiają, że tracą mieszkańcy miasta. My już staliśmy na skraju takiego upodlenia płacowego, że musieliśmy coś zrobić. Komunikacja tramwajowa powinna się rozwijać, jest ekologiczna i dobra dla mieszkańców. Wzburzyło nas to, że na tę komunikację nie przeznacza się tyle pieniędzy, ile powinno się przeznaczać. Dużo mówi się o tym, że Elbląg stawia na komunikację tramwajową, autobusowa miałaby pełnić rolę uzupełniającej, okazuje się jednak, że nie rozmawiamy ani o przyszłości tramwajów, ani ludzi, którzy u nas pracują. To jest stagnacja” – powiedział przewodniczący okręgu północnego Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej Roman Kluczyk w rozmowie z dziennikarzem portel.pl.
To nie jest strajk polityczny
Związkowcy zapewniają, że strajk nie jest polityczny i że w swojej sprawie prowadzą rozmowy z działaczami z różnych stron sceny politycznej. Nie chcą nikomu zaszkodzić – chodzi tylko i wyłącznie o godne płace oraz bezpieczny przewóz mieszkańców.
Niezależnie od wyniku zaplanowanych na 26 lutego rozmów u marszałka załoga jest zdeterminowana, by protestować aż do skutku. Związkowcy wiedzą, że za czas strajku nie otrzymają pensji ale są zdeterminowani. I podkreślają, że podczas gdy inne miasta inwestują pieniądze w usprawnianie komunikacji publicznej i przyciąganie pracowników poprzez podnoszenie im pensji, władze Elbląga próbują iść po najmniejszej linii oporu, licząc na to, że wszystko dalej będzie jakoś działało.