Udało się spacyfikować protest pielęgniarek i położnych z CZD w Warszawie. Obecnie władze prowadzą rozmowy z domagającymi się poprawy warunków pracy i płacy pielęgniarkami z innych placówek. Trwa, największy w RP protest służby celnej. Negocjacje celniczych związkowców z resortem finansów ciągle nie przynoszą rozwiązania konfliktu. W minionym tygodniu protestowały też inne grupy zawodowe min. lekarze – rezydenci, listonosze i pracownicy branży energetycznej i lotniczej.
Służby celne
NIE dla KAS
Trwa protest celników przeciwko utworzeniu Krajowej Administracji Skarbowej, co w praktyce oznacza likwidację ich służby. Celnicy wskazują, że wdrożenie lansowanego przez Ministerstwo Finansów projektu połączenia administracji podatkowej, skarbowej i celnej zrujnuje finanse państwa, domagają się też zrównania ich uprawnień emerytalnych z pozostałymi służbami mundurowymi. Warto możee dodać, że celnicy nie domagają się podwyżek.
Włoski strajk oraz masowa absencja celników w pracy spowodowały ogromne kolejki na przejściach granicznych i zatory w oddziałach wewnątrz kraju. Sytuacja staje się coraz dotkliwsza dla firm transportowych i dla przedsiębiorców. Na granicy wschodniej na przejazd oczekują setki, a na niektórych przejściach nawet 2 tysiące samochodów. W oddziałach celnych wewnątrz kraju np. na zwolnienie zabezpieczenia firmy muszą czekać i po kilkanaście dni, co oczywiście powoduje spore straty. Pod koniec ub. tygodnia na cargo w Warszawie czekało ponad 6 tys. zgłoszeń celnych.
Informacje na ten temat od ponad tygodnia zajmują czołówki w mediach naszych wschodnich sąsiadów, polskie – przekazywały uspokajające komunikaty resortu finansów, że to skutek wzmożonych kontroli w związku ze zbliżającymi się szczytem NATO w Warszawie i Światowymi Dniami Młodzieży. Dopiero w ostatnich dniach zainteresowały się szerzej protestem celników i jego przyczynami. Dzięki czemu tzw. opinia publiczna dowiedziała się czego domagają się celnicy, a także, że trwają rozmowy związkowców służby celnej z rządem zmierzające do zażegnania sporu.
Henryk Kowalczyk, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów na posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego obiecał, że prace nad projektem ustawy o KAS zostaną przerwane na okres wakacji, co ma pozwolić na wypracowanie porozumienia. – Deklaracje rządu się krystalizują, ale nadal są to tylko deklaracje. Protest jest oddolny, więc nie wiem, jak zareagują celnicy – skomentował wypowiedź ministra przewodniczący ZZ Celnicy PL, Sławomir Siwy.
Celnicy czują się oszukani przez polityków PiS, którzy w kampanii przedwyborczej obiecywali im i emerytury mundurowe i odstąpienie od pomysłu powołania Krajowej Administracji Skarbowej, a po objęciu rządów o tych obietnicach natychmiast zapomnieli. Na swoim forum internetowym celnicy piszą wprost, że obecne obietnice ministra Kowalczyka mają na celu jedynie wyciszenie ich protestu na okres ważnych wydarzeń w Polsce. Kiedy już minie szczyt NATO i ŚDM żaden z ich postulatów nie zostanie spełniony.
I mają podstawy uważać, że rząd jedynie gra z nimi na czas, bo kiedy minister Kowalczyk deklaruje wstrzymanie prac nad KAS i chęć dogadania się, resort finansów prowadzi cichą mobilizację wszystkich sił i środków. Z przecieków z MF wynika, że szef służby celnej wiceminister Marian Banaś ogłosił 3 stopień zagrożenia kryzysowego. Na granice przerzucani są funkcjonariusze z głębi kraju, prowadzone są też ekspresowe szkolenia funkcjonariuszy służby granicznej i pracowników urzędów skarbowych, którzy mają zastąpić protestujących celników. W Ministerstwie Finansów w ramach „ratowania służby celnej” wyznaczono osoby z pionu celnego do obsłużenia zgłoszeń uzupełniających z lotniska jako zadania dodatkowego. Potem okazało się, że osoby te dostały oddelegowanie do Izby Celnej w Warszawie na pół roku. Przyśpieszone szkolenie – 10 minut z ochrony danych i 2 godz. z obsługi systemu informatycznego zakończyło się, niestety, klęską. System nie wpuścił „delegatów”. Jeden z nich umieścił na forum internetowym celników wpis:
– Nie umiemy obsłużyć zgłoszeń, ani nawet dostać się do systemu, nie możemy więc „ratować służby celnej”. Być może każą nam robić te zgłoszenia jeszcze w listopadzie, ale nie ma co teraz o tym myśleć. My tu też zdajemy sobie sprawę, że najważniejsze teraz to przetrwać, aż skończą z pierdołami w rodzaju notatki z Rady Dialogu, a zaczną się konkrety prawnie zagwarantowane.
Sądząc z tego wpisu i wielu innych celnicy się nie ugną. Nie podejmą normalnej pracy dopóki ich postulaty nie zostaną spełnione. Ewentualne wątpliwości w tej sprawie rozwiewa Komunikat ZZ Celnicy PL:
Funkcjonariusze Służby Celnej
W nawiązaniu do ostatnich wydarzeń, w tym rozmów w KP PiS i Ministrem Henrykiem Kowalczykiem w dniu 15.06.2016r. oraz posiedzenia Rady Dialogu Społecznego w dniu 16.06.2016r., Zarząd Główny ZZ Celnicy PL uprzejmie informuje, że są deklaracje realizacji postulatów środowiska. Jak zauważył Pan Minister strona rządowa nie jest daleko od oczekiwań środowiska. Nie ma jednak wciąż żadnych gwarancji i czekamy na oficjalne stanowisko rządu w sprawie.
Zarząd uważa, że przyszły tydzień może okazać się kluczowy, aby osiągnąć zamierzone cele gwarantujące Nam zachowanie praw nabytych, uposażeń, statusu funkcjonariusza, gwarancji zatrudnienia i przyjęcia projektu obywatelskiego-druk nr 30.
Zwracamy się do wszystkich funkcjonariuszy, w tych najważniejszych w historii Służby Celnej dniach, o odpowiedzialne zachowanie i pełną solidarność całego środowiska zawodowego.
Stopień zainteresowania władz naszymi sprawami zawdzięczamy wyłącznie oddolnym działaniom środowiska zawodowego
Pozdrawiam:
Sławomir Siwy
Przewodniczący ZZ Celnicy PL
Organizowany potajemnie przez resort finansów „volkssturm” nie rozładuje sytuacji na granicach, ani w placówkach celnych wewnątrz kraju. Ludzie dotąd wykonujący inną pracę, skierowani po ekspresowym pseudoszkoleniu do wymagających specyficznej wiedzy zadań z pewnością im nie podołają. Kto poniesie odpowiedzialność za powstałe z tego powodu straty?
Ale zanim to „pospolite ruszenie” wiceministra Banasia ruszy do roboty i narobi niezawinionych przez siebie szkód,straty już ponoszą i przewoźnicy, eksporterzy i importerzy a przede wszystkim skarb państwa. Kierownicy placówek celnych na granicach, aby zwiększyć przepustowość, po prostu podnoszą szlabany i przepuszczają samochody bez żadnej kontroli. Nikt nie jest w stanie powiedzieć ile „trefnego towaru” (papierosów, alkoholu, paliwa, narkotyków trafiło już dzięki temu na teren naszego kraju a następnie na teren innych krajów Unii Europejskiej. Dla przykładu – jeden Tir papierosów bez akcyzy, to uszczerbek dla państwowej kasy liczony w setkach tysięcy złotych, a nawet w milionach. Ile ich przejechało w od czasu rozpoczęcia protestu celników przez naszą granicę? Nikt nie jest też w stanie zagwarantować, że w tym czasie do Polski nie wwieziono i niebezpiecznych towarów – broni, czy materiałów wybuchowych. Jak długo będzie trwał ten raj dla przemytników, oszustów i terrorystów?
Energetyka
Współpraca tak, ale nie naszym kosztem
Dzień wcześniej protestowała załoga spółki RAMB, jednej ze spółek współpracujących z PGE. Ich protest spowodowany był wstrzymaniem przez kierownictwo premii regulaminowej. W pikiecie pod siedzibą zarządu RAMB uczestniczyło ok. 500 osób. Protest zorganizowały wszystkie działające w spółce związki zawodowe.
Jak poinformowali związkowcy, po burzliwych negocjacjach z przedstawicielami firmy, udało się odwalczyć część należnej premii. Zostanie ona wypłacona 27 czerwca. Reszta ma być wypłacana w kolejnych miesiącach, wraz z kolejnymi wypłatami.
Jest to drobny sukces pracowników firm energetycznych, ale zastrzegają, nie uspokaja on niezbyt dobrych nastrojów w branży, które pogarszają się po decyzji o częściowym połączeniu branży energetycznej z węglową, co ma ratować zagrożone likwidacją kopalnie. Spółki energetyczne są jednym z inwestorów, który ma dofinansować podupadające górnictwo. Związkowcy zapowiadają, że będą pilnować, aby to rozwiązanie nie odbyło się kosztem pracowników, ponieważ takie obawy pojawiły się wśród załóg spółek energetycznych. Swój niepokój uzasadniają tym, że w takich sytuacjach wszelkie oszczędności zwykle odbijają się na warunkach zatrudnienia, do czego nie chcą dopuścić, choć sam pomysł ścisłej współpracy obu branż popierają co do zasady.
Słuzba zdrowia
Rezydenci: ciężko pracujemy mało zarabiamy
O swoje prawa upominają się również lekarze– rezydenci, zatrudnieni po ukończeniu studiów w szpitalach, gdzie jednocześnie pracują i robią specjalizację.
W sobotę ulicami Warszawy przemaszerowało (18 czerwca) kilka tysięcy lekarzy rezydentów, stażystów i studentów medycyny. Manifestowali pod hasłami: „Młodzi lekarze walczą o życie polskiego pacjenta za 14 zł/h”, „Lekarz przy pacjencie! Nie dla biurokracji!”, „Moje dziecko mnie nie poznaje, pracuję 300 godz. w miesiącu”, „Twoja krew, mój pot, nasze łzy”.
Organizatorzy manifestacji, Porozumienie Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, chcieli w ten sposób pokazać jak wygląda ich sytuacja w trakcie szkolenia specjalistycznego, które trwa 5-6 lat. Lekarz robiący specjalizację w ramach rezydentury otrzymuje wynagrodzenie (określone ustaw o zawodzie lekarza i dentysty) w wysokości 70 proc. przeciętnego wynagrodzenia – czyli około 2 tys. zł „na rękę”. Sama praca w szpitalu nie wystarcza by zdobyć najwyższe kwalifikacje, młodzi rezydenci muszą dokształcać się na różnych specjalistycznych kursach, których koszty są wysokie – po kilka tysięcy złotych. Dlatego młodzi lekarze aby utrzymać siebie i rodzinę oraz zdobyć niezbędną wiedzę pracują niemal „na okrągło” – po 300 godzin w miesiącu – kończą jeden dyżur i rozpoczynają drugi… To zagrożenie nie tylko dla ich zdrowia, ale zdrowia i życia pacjentów, którymi się opiekują.
O tej sytuacji od dawna informowali ministerstwo zdrowia, domagając się nie tylko podwyżek dla ale siebie, ale także wprowadzenia zmian w szkoleniu specjalizacyjnym, więcej miejsc dla rezydentów, zmian w egzaminie lekarskim, przestrzegania prawa pracy oraz dodatkowych pieniędzy dla lekarzy specjalistów prowadzących ich szkolenia. Zapraszano ich nawet na spotkania, żadne z nich nie zakończyło się konkretnymi deklaracjami przedstawicieli resortu, że ich postulaty zostaną spełnione. Zdecydowali się więc na „upublicznienie” swoich problemów w ulicznej demonstracji.
Przemarsz przez stolicę licznej grupy lekarzy rezydentów z dosadnymi hasłami okazał się skuteczny. Wiceminister zdrowia Pinkas wyszedł do protestujących rezydentów, dziękując im, że nie zostawili pacjentów bez opieki i aż dwukrotnie zapraszał ich na spotkanie. Obiecał protestującym, że „resort zrobi wszystko, by sytuacja wszystkich pracowników służby zdrowia uległa poprawie, co wymaga działań systemowych”. Wygląda jednak, że to „wszystko” resortu zdrowia, to niej est zbyt wiele. Minister Pinkas zastrzegł się bowiem od razu, że „w tej chwili mam bardzo niskie nakłady na opiekę zdrowotną”.Jak na razie resort zapowiedział jedynie zmiany w wynagrodzeniach rezydentów podczas kolejnej nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. Terminu przeprowadzenia tej nowelizacji nie sprecyzowano.
Czy spotkanie przedstawicieli lekarzy z Andrzejem Dudą, na które prezydent zaprosił ich już na najbliższy wtorek przyczyni się do realizacji postulatów tego środowiska? Damian Patecki, lekarz z Łodzi, przewodniczący Porozumienia Rezydentów wyraża taką nadzieję. To ważna prawa nie tylko dla samych rezydentów, ale i nas wszystkich. Jeśli postulaty te nie zostaną spełnione niedługo nie będzie miał nas kto leczyć. Polska ma najniższy w Unii Europejskiej wskaźnik „ulekarzowienia” na 1000 mieszkańców – zaledwie 2,2 lekarza. Na dodatek nasi lekarze są najstarsi – średnia wieku w całym środowisku oscyluje koło 0., a lekarzy specjalistów – koło 60. Jednocześnie wielu młodych lekarzy rozważa emigrację – głównie ze względu na niezadowalające zarobki oraz złe warunki pracy w Polsce.
Poczta Polska
Wyższe płace, więcej rąk do pracy
W czwartek protestowali pracownicy Poczty Polskiej w Zielonej Górze, głównie listonosze. Reprezentujące ich związki zawodowe informują, że od ponad dziesięciu lat nie mieli oni żadnych podwyżek. Zamiast tego, są oni zmuszani do coraz cięższej pracy, ponieważ Poczta Polska od kilku lat wprowadza oszczędności, które polegają na tzw. restrukturyzacji zatrudnienia, a mówiąc wprost – na zwolnieniach. W związku z dopuszczeniem na rynek przesyłek pocztowych firm komercyjnych, obecnie zatrudnianym stawia się większe wymagania, co uzasadnia się koniecznością stawienia czoła konkurencji. Nie idą za tym jednak lepsze wynagrodzenia.
Listonosze od lat narzekają na coraz gorsze warunki pracy. Ich płace od dawna stoją w miejscu, za to przybywa im obowiązków, a czas pracy został wydłużony do kilkunastu godzin na dobę. Listonosze podkreślają, że wykonują ciężką pracę fizyczną, dodatkowo związaną z odpowiedzialnością za przesyłki.
W proteście uczestniczyło ok. dwustu pracowników Poczty. Przez ponad godzinę zablokowali oni ruch w centrum miasta, starając się zwrócić uwagę na swoją sytuację oraz postulaty.
Listonosze domagają się podniesienia płac o 450 zł brutto, zwiększenia premii oraz zwiększenia liczby etatów, bo w obecnej sytuacji po prostu nie wyrabiają się z wykonywaniem zleceń. Wielu z nich zarabia niewiele powyżej płacy minimalnej, otrzymując ok. 2 tys. zł „na rękę”. Niektórzy dostają wypłaty w wysokości 1650 zł netto. – Nie jest to kwota, za jaką można się utrzymać, a jedynie wegetować. I to przecież na pełnym etacie, przy ciężkiej fizycznej robocie – mówią.
W najbliższym czasie pracownicy Poczty Polskiej nie planują demonstracji w Warszawie, pod siedzibą centrali spółki, ale nie wykluczają rozszerzenia i zaostrzenia swoich protestów. Ich rozgoryczenia zwiększa fakt, że Poczta jest firmą państwową, powinny więc ją obowiązywać wyższe standardy zatrudnienia.
Przemysł lotniczy
Spełnijcie wyborcze obietnice
Swoje niezadowolenie wyrazili też związkowcy z Sekcji Krajowej Przemysłu Lotniczego NSZZ „Solidarność”, pisząc specjalny list do szefowej rządu, Beaty Szydło oraz do ministra obrony, Antoniego Macierewicza. Przypominają w nim niedawne obietnice PiS o unieważnieniu przetargu – rozstrzygniętego przez poprzednią ekipę rządzącą – na produkcję wielozadaniowych śmigłowców dla armii. Została ona powierzona francuskiej firmie Airbus mimo zapewnień, że unowocześnienie polskiej armii będzie się odbywać w oparciu o pracę polskich spółek zbrojeniowych.
„Z rosnącym niepokojem odnotowujemy bierność rządu w realizacji Programu Modernizacji Technicznej Polskich Sił Zbrojnych, szczególnie w zakresie zakupu śmigłowca wielozadaniowego” – napisali związkowcy. Roman Jakim, przewodniczący Sekcji poinformował, że MON nie prowadzi z krajowymi oferentami żadnych rozmów technicznych w tej sprawie i zwraca uwagę, że nadal obowiązuje decyzja podjęta przez rząd PO-PSL.
Działacze „Solidarności” oceniają, że błędna była koncepcja zakupu jednej platformy śmigłowcowej, ponieważ taka decyzja zagraża bezpieczeństwu państwa, jest też niekorzystna dla polskiej gospodarki. Kiedy rząd PO-PSL zdecydował się wybrać firmę francuską, był krytykowany przez pozostające wówczas w opozycji PiS, którego przedstawiciele zapewniali, że po przejęciu władzy unieważnią ten przetarg i podejmą nowe decyzje w tej sprawie. Po ponad siedmiu miesiącach od zaprzysiężenia obecnego rządu nic w tej sprawie – jak twierdzi „Solidarność” – nie zostało zrobione i czują się oszukani.
– Chcemy wierzyć, że dobra zmiana nadejdzie także w branży lotniczej, a słowo polityków dane publicznie pracownikom i społeczeństwu zostanie dotrzymane – napisali na koniec. Zastrzegli jednocześnie, że „wiara już jednak nie wystarcza, domagamy się decyzji”.
Od kilku miesięcy ekonomiści mówią, o poprawie na rynku pracy i wzroście wynagrodzeń. Pracownicy wielu branż jednak tego nie odczuwają. W części, jak np. w górnictwie, sytuacja jest zła i grozi likwidacją wielu miejsc pracy, zwłaszcza, że kierownictwa większości firm działań naprawczych upatrują przede wszystkim w oszczędnościach na załodze. Dodatkowo nastroje społeczne pogarsza niewywiązywanie się obecnego pisowskiego rządu z przedwyborczych obietnic. Coraz więcej grup pracowniczych domaga się ich realizacji. W całym kraju tlą się ogniska społecznych protestów.