Młodzież kończy szkoły ponadgimnazjalne bez elementarnej wiedzy na temat prawa pracy, a więc prawa, które będzie w praktyce dotyczyć większości z nich – alarmują związki zawodowe i proponują zmianę tej sytuacji.
Od kilku lat uczniowie poznają w szkole podstawy przedsiębiorczości, dzięki którym mają orientować się w zasadach funkcjonowania gospodarki wolnorynkowej. Niezależnie od dalszej edukacji, niewielu z nich zostaje jednak przedsiębiorcami. Jeżeli już niektórym z nich zdarzy się założyć firmę, są to najczęściej firmy jednoosobowe, inaczej mówiąc – samozatrudnienie. W praktyce są oni pracownikami, tyle że zatrudnionymi w oparciu o inne, uderzające w ich bezpośrednie interesy zasady. Większość z nich nie ma jednak takiej świadomości prawnej, ponieważ… nie ma im kto jej przekazać. Wiedzę na temat swoich praw oraz niedozwolonych praktyk, jakie stosują pracodawcy (występujący też jako zleceniodawcy), zdobywają już w praktyce, a i to dotyczy nielicznych – tych, którzy niekiedy po latach orientują się, że są wykorzystywani bądź zostali oszukani. Po warunkiem, oczywiście, że decydują się walczyć o swoje prawa i interesy.
Prawo pracy w podstawie programowej
Na problem braku edukacji w zakresie praw pracowniczych związki zawodowe zwracają uwagę od dawna. Od kilku lat największe centrale związkowe starają się docierać i organizować młodych pracowników, zakładając specjalne komórki skupiające młodych związkowców. Dzięki staraniom i środkom wykładanym przez centrale, młodzi związkowcy przechodzą specjalne szkolenia, podczas których poznają prawo pracy oraz zasady działania związków zawodowych. Wciąż jednak jest to niewielki odsetek młodych pracowników. Większość z nich musi funkcjonować na rynku pracy bez tej elementarnej wiedzy, a gdy przytrafiają im się problemy na linii pracownik-pracodawca, są bezradni, zaś potrzebną im na bieżąco wiedzę zdobywają zwykle za pośrednictwem Internetu, który nie zawsze jest wiarygodnym źródłem informacji.
Zapowiedziana kilka dni temu przez kierownictwo Ministerstwa Edukacji Narodowej daleko idąca reforma systemu edukacji zakłada – poza likwidacją gimnazjów i wynikającymi z niej zmianami organizacyjnymi – również opracowanie nowej podstawy programowej. Z tej okazji postanowili skorzystać także związkowcy, zgłaszając własne propozycje do nowej podstawy programowej. Ma się tym zająć Rada Dialogu Społecznego, której specjalny zespół ma opracować swoje uwagi i propozycje. Z inicjatywą w tej sprawie wyszły dwie największe centrale – NSZZ „Solidarność” oraz Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych.
Propozycja ta ma swoje dodatkowe uzasadnienie. Oto bowiem minister edukacji, Anna Zalewska przedstawiła wizję nowego modelu edukacji, który zakłada stworzenie nowej formuły edukacji – szkół branżowych, których zadaniem byłoby fachowe kształcenie przyszłych pracowników i powiązanie kierunku kształcenia z sytuacją na lokalnym rynku pracy. Tego rodzaju edukacja odbywałaby się we współpracy w lokalnymi firmami, w taki sposób, by zwiększyć szanse młodych ludzi na rynku pracy. Tym bardziej powinni oni już na tym etapie otrzymywać wiedzę na temat przysługujących im praw pracowniczych – przekonują związkowcy.
Stereotypy na temat związków zawodowych
– Do niedawna związki zawodowe kojarzyły mi się z facetami w średnim wieku, którzy od czasu do czasu robili sobie wycieczkę do Warszawy i tam krzyczeli, palili opony i czasem wdawali się w przepychani z policją. W taki sposób działalność związków zawodowych była przedstawiana przez większość mediów – wspomina Adam, młody działacz związkowy. – Dopiero, kiedy zacząłem pracę, coś mi w tym obrazie przestało się zgadzać. Miałem szczęście, że znalazłem pracę w państwowej spółce, w której już działało kilka organizacji związkowych. Przedtem nie myślałem, że będę potrzebował pomocy związku. Pierwszy dzwonek alarmowy zapalił mi się w chwili, gdy rodzice zwrócili mi uwagę, że nie zostałem wysłany na badania lekarskie przed rozpoczęciem pracy. Myślałem, że się po prostu czepiają, bo sami zaczynali pracę w innej rzeczywistości. Okazało się, że mieli rację – wspomina i dodaje, że z czasem zaczął dostrzegać inne nieprawidłowości w funkcjonowaniu firmy i traktowaniu przez nią pracowników.
Po kilku miesiącach od zapisania się do związku zawodowego zdał sobie sprawę, że i tak miał farta, bo miał się do kogo zwrócić o pomoc, trafiając na doświadczonych związkowców. Wie też, że wielu z jego szkolnych kolegów znalazło zatrudnienie w niedużych firmach, w których nie ma żadnych związków zawodowych, ale za to problemów jest znacznie więcej. Na podobnym poziomie pozostaje również wiedza na temat działalności związków zawodowych, o których jeśli młodzi pracownicy w ogóle cokolwiek wiedzą, to są to negatywne stereotypy, utrwalane przez media oraz część liberalnych polityków i komentatorów.
Związkowcy, którzy zajmują się kształceniem swoich młodych kadr potwierdzają, że polskie szkoły opuszczają absolwenci nieprzygotowani do funkcjonowania na rynku pracy w roli pracowników. Tak jakby twórcy obecnej podstawy programowej z góry założyli, iż większość z nich założy swój własny biznes. – Nawet wtedy powinni jednak znać jakieś elementarne podstawy prawa pracy, bo jeśli któryś z nich zostanie pracodawcą, a nie pracownikiem, też go to prawo będzie obowiązywać. Chyba że w ogóle zostanie zlikwidowane i będziemy mieli pod tym względem totalną „wolną amerykankę”. Jeszcze tak nie jest – mówi jeden ze związkowców.
Chcą wykorzystać okazję
Centrale związkowe zakładają, że teraz właśnie jest najlepszy moment na zgłoszenie tego rodzaju postulatu – nie można mówić, że jest on wymuszony przez związki zawodowe, ponieważ obecny rząd i tak szykuje poważne zmiany w systemie edukacji. – Z praktyki naszej działalności wynika, że jest to wiedza bardzo potrzebna młodym ludziom, których większość będzie zwykłymi pracownikami. Zdarza nam się prowadzić zajęcia na uczelniach czy w szkołach średnich i to, co wtedy słyszymy od uczniów, studentów czy nauczycieli tylko potwierdza nasze obserwacje – mówi w rozmowie z „Dziennikiem Trybuna” wiceprzewodniczący OPZZ, Andrzej Radzikowski. – Większość z nich na podstawach przedsiębiorczości poznaje zasady makroekonomii, zasady zakładania firmy i prowadzenia biznesu, a jeśli pojawiają się jakieś elementy prawa pracy, to w śladowych ilościach, jakby to było coś, co absolwentów nie będzie w przyszłości dotyczyć. A przecież mamy później do czynienia z przeciwną sytuacją – ocenia wiceszef OPZZ.
Zdarza się, że obserwacje związkowców na temat braku wiedzy prawnej wśród absolwentów potwierdzają również pracodawcy, kiedy przychodzi im tłumaczyć się z nieprawidłowości względem pracowników. – Słyszymy wtedy, że to wina pracowników, ponieważ oni sami nie upominają się o swoje prawa, nie zwracają uwagi, że coś im się należy, albo że dane praktyki są niedozwolone. A skąd mają mieć tę wiedzę, jeśli nie przekazuje im jej szkoła? – pyta Radzikowski.
Rząd może się wykazać
Propozycje uzupełnienia podstawy programowej o elementy wiedzy o prawie pracy została już zgłoszona do zespołu ds. dialogu społecznego w ramach RDS. Pomysł ten popiera także kierujący obecnie pracami Rady, przewodniczący „Solidarności”, Piotr Duda. Rada, składająca się z przedstawicieli związków zawodowych, pracodawców oraz strony rządowej, ma je rozpatrzyć do 15 lipca.
– Oczywiście, nie są to szczegółowe opracowania, a jedynie uwagi kierunkowe, wynikające z naszej praktyki związkowej. Mamy nadzieję, że sprawa trafi następnie do fachowców z MEN oraz specjalistów zajmujących się szkolnictwem wyższym i dzięki ich pracy trafi do nowej podstawy programowej – ocenia Radzikowski.
Trudno w tej chwili przesądzać, czy i w jakiej formie propozycje związkowców trafią do szkolnych programów. Nie jest też pewne, w ramach jakiego przedmiotu miałyby być nauczane. Obecnie piłeczka jest po stronie rządu Beaty Szydło. Rządu, który już zapowiedział rewolucję w systemie edukacji i przebudowę podstawy programowej w najbliższym czasie, a jednocześnie chce uchodzić za rząd sprzyjający interesom ludzi pracy. Będzie to więc kolejna okazja, by sprawdzić, na ile obietnice wyborcze PiS pokrywają się z jego realnymi działaniami.
KOMENTARZ
Miałam okazję spotkać się z problemem niewiedzy prawnej młodych ludzi, kiedy moi studenci zwracali się do mnie o pomoc w swoich problemach pracowniczych. Byli to studenci zaoczni, w większości pracujący (choćby po to, by zarobić na studia). Wielu z nich nie miało świadomości, np. czym różni się kodeksowa umowa o pracę od umowy śmieciowej, nie mieli pojęcia o przysługujących im uprawnieniach oraz podstawowych obowiązkach pracodawcy. Zresztą, nierzadko ci, którzy ich zatrudniali, sami również nie mieli tej wiedzy. Jedna i druga strona poznawała swoje prawa i obowiązki w praktyce, zwykle wówczas, gdy pojawiały się jakieś problemy, np. wypadek w miejscu pracy. Jedni i drudzy szukali rozwiązań po omacku, co nie służyło rozwiązywaniu problemów i konfliktów, ale je niepotrzebnie mnożyło. Zgłoszona przez związkowców propozycja uwzględnienia w nowej podstawie programowej elementów prawa pracy to doskonały pomysł, wychodzący naprzeciw realnym problemom młodych ludzi, zwłaszcza że to oni stanowią obecnie najliczniejszą grupę pracowników, których prawa pracownicze są nagminnie łamane.