19 listopada 2024
trybunna-logo

Szkoła w kolorze ponurym

Z prof. Krystyna Łybacką, byłą minister oświaty, posłanką do Parlamentu Europejskiego rozmawia Marek Barański

Jest pani w kraju, więc może usłyszała pani, jak na poziom polskiej oświaty narzekał kandydat na nowego szefa IPN, pan Szarek? Trochę racji, to on ma.

Krystyna Łybacka: – Pierwsze pytanie, które mi się narzuciło, to, dlaczego ktoś narzeka na poziom oświaty, szczególnie w zakresie historii, skoro młodzież jest świadkiem takiego pokazu wyjątkowej indolencji i zakłamania, jaki dała pani minister? A trzeba pamiętać, że w momencie, kiedy minister edukacji wypowiada się w ten sposób, to jest nie tylko żenujące dla każdego myślącego odbiorcy, ale dla części (nie chcę obrażać wszystkich) nauczycieli, jest to także przekaz obowiązującej wykładni. W związku z tym młody, myślący człowiek, w pewnym momencie dochodzi do wniosku, że to, co mu się przekazuje, chyba nie w pełni jest prawdziwe. Jeśli ma zmysł poszukiwawczy, to sam sobie szuka informacji, a jeśli nie ma, to macha ręką i zostaje z tą sieczką w głowie…

Wróćmy jednak do naszego systemu edukacji. Skąd wzięło się to nieszczęście, którego oświata doświadcza?

– Pierwsza prawda jest bardzo niewygodna dla obecnie rządzących, choć paradoksalnie ją wyznają. Nie przyznają się jednak do tego. Otóż stan polskiej edukacji w ostatnim czasie przed zmianami politycznymi w kraju, czy szerzej – w ogóle w Polsce Ludowej, był bardzo dobry. My mogliśmy pochwalić się niezwykle wysokim poziomem edukacji. Po roku 1989 rozpoczęto całą serię eksperymentów na systemie edukacyjnym, co doprowadziło nas do obecnej sytuacji. Ale przed 1989 rokiem nasi uczniowie i studenci wręcz brylowali podczas spotkań z rówieśnikami z Europy Zachodniej, czy zwłaszcza ze Stanów Zjednoczonych. Porównanie poziomu wiedzy naszego 18-latka z poziomem wiedzy jego rówieśnika ze Stanów było w ogóle obraźliwe dla naszego. Nasz doskonale orientował się, gdzie są poszczególne stany, a 18-latek amerykański nie wiedział, gdzie leży Polska.
Następnie rozpoczęto cały szereg eksperymentów. To, co doprowadziło do ogromnego obniżenia poziomu, to zachłyśnięcie się – wcale nie bliską naszej kulturze – wszechobecną manią testów. Ta mania plus podział na segmenty edukacyjne doprowadziły do tego, że w ostatniej, szóstej klasie już nie uczono, nie przerabiano materiału, tylko ćwiczono testy. W trzeciej klasie gimnazjalnej nie przerabiano materiału, tylko ćwiczono testy. W ostatniej klasie liceum nie przygotowywano do matury poprzez rozmowy, myślenie, dyskusje, tylko rozwiązywano testy… To spowodowało, że młodzież była wyjałowiona. Równocześnie znaleźliśmy się w epoce informacyjnej, która oznacza, że człowiek musi mieć ugruntowaną wiedzę, żeby móc dokonywać selekcji bombardujących go zewsząd informacji. Wobec jednych musi mieć stosunek krytyczny, a wobec drugich aprobujący. Jednak, żeby temu sprostać, żeby to zrobić, on musiał coś wiedzieć. Proces myślenia jest najważniejszy w edukacji, a nie mechaniczne rozwiązywanie testów. Bo wtedy się zalicza na zasadzie – strzelam w którąś kratkę, być może trafię.

Taki rodzaj teleturnieju „Zagraj o milion”…

– Tylko z tą różnicą, że nie wolno do przyjaciela dzwonić. To nie był dobry pomysł. Teraz PiS wraca do systemu sprzed reformy, ale – co jest paradoksalne, wracają do niego ci, którzy ten zły system wprowadzali! Jakoś mało kto pamięta, że kiedy wprowadzano reformę w 1999 roku, to koalicję tworzyły Platforma i PiS. A więc ci sami ludzie przyznają teraz, że to był błąd, tylko przyznają to bardzo pokrętnie mówiąc, że „będą naprawiali”. Oni naprawiają własne błędy!
Trzecia rzecz, na którą trzeba zwrócić uwagę. Prawo i Sprawiedliwość, czy szerzej prawica polska – bo także PO, gdyż w sferze ideologicznej POPiS ma się dobrze – a więc prawica polska dokonała czegoś, co nie udało się żadnej innej formacji – skutecznie zainfekowała młode pokolenie. Ja to nazywam wprowadzeniem wirusa do głów młodych ludzi. Ten wirus polega na tym, że fakty przedstawia się niezwykle tendencyjnie, wprowadza się ich interpretację daleką od jakiegokolwiek od obiektywizmu. Jesteśmy teraz w takiej sytuacji, bardzo niebezpiecznej moim zdaniem, że to młode pokolenie, czwarte, które żyje w świecie bez wojny, zaczyna żyć w świecie, w którym wojna jest gloryfikowana. Jest gloryfikowana w wersji XIX-wiecznej, z bronią w ręku. To jest dla mnie przerażające, w jaki sposób dokonano spustoszenia w głowach młodego pokolenia.

Historię Polski przedstawia się dziś, jako odkrywanie lądów nieznanych. To jest możliwe, pod warunkiem, że zepchnie się do dołu cały kulturowy dorobek Polski Ludowej. Tylko wtedy można wmówić młodzieży, że dopiero od Lecha Kaczyńskiego czci się Powstanie Warszawskie, że od wczoraj wydaje się książki historyczne, i że dopiero teraz minister Gliński sprawi, że powstaną historyczne filmy.

– Obydwoje, pan i ja zdobyliśmy pełne wykształcenie w czasach Polski Ludowej. Ani przez moment nie miałam wrażenia, że nie miałam dostępu do informacji, że nie przekazywano mi wiedzy o faktach, że nie mogłam jej pozyskać, kiedy chciałam dociec jak było naprawdę. I ta cała opowieść o „indoktrynacji”, o tym, że szkoła służyła wyłącznie potrzebom ideologicznym, to jest po prostu wyobrażenie o tym, jak rządzący dziś chcieliby widzieć szkołę we własnej formacji. Tak naprawdę szkoła w Polsce Ludowej była na doskonałym poziomie. I powiem jeszcze coś, co powinno skłaniać do poważnej refleksji. Miernikiem poziomu potencjału intelektualnego społeczeństwa w badaniach Eurostatu jest poziom wykształcenia. Jeśli chodzi o potencjał intelektualny Polska jest na 3 miejscu w Unii Europejskiej. Wyprzedzają nas tylko Niemcy i Wielka Brytania. Ale, jeśli chodzi o poziom innowacji jesteśmy już na 25 miejscu. A jeśli chodzi o skuteczność aplikacji do dużego programu badawczego Unii – Horyzont 2020 – na ostatnim. Co to oznacza, że mamy formalnie duży odsetek osób z wyższym wykształceniem, ale część tych dyplomów jest pusta.

To są te wszystkie licencjaty, naciągane magisteria, ta cała lipa, która się utworzyła wokół wyższego wykształcenia po 1989 roku.

– Zrobiono z tego biznes, po prostu.

Ci więc, którzy zdruzgotali sensowny program edukacyjny, który odziedziczyli w 1989 roku mówią teraz o naprawie. Jest to jednak naprawa w kierunku nieakceptowalnym. Ahistoryczne uczenie historii jest zatrważające.

– Na marginesie wydarzenie, które przeżyłam w odległości 15 km. od Poznania w kierunku Wrześni. 100 lecie szkoły. Dzieci ilustrują to 100-lecie – strajki w obronie polskości przed germanizacją itd. Ilustracja polega na tym, że dzieci się bawią i mówią: entliczek, pętliczek… i: zamiast raz, dwa, trzy – ein, zwei drei, teraz ty. I potem wchodzi okres PRL. Wchodzi nauczycielka w czerwonej chuście z trzcinką w ręku i mówi – zdrajstwujtie rebiata. Oni odpowiadają – zdrastwujtie uczitielnica… Co to oznacza? Nie było germanizacji, była rusyfikacja! Tego już nie wytrzymałam… To jest klasyczny przykład tego infekowania. Młodzież będzie przeświadczona, że w PRL mogliśmy wmówić tylko po rosyjsku…

I na koniec nie można nie wspomnieć o jeszcze jednym „filarze” dzisiejszej edukacji – o kościele. Przecież opłacany przez państwo katecheta towarzyszy dzieciom na każdym etapie edukacji – od przedszkola. Zatem poziom upadku szkolnego, nad którym tak ubolewa kandydat na szefa IPN, to także sprawka kościoła.

– Ksiądz-katecheta jest członkiem rady pedagogicznej, który ma prawo stawiać uczniom oceny, te oceny są liczone do średniej. Ale od władz oświatowych on jest całkowicie uniezależniony. Władze oświatowe nie mają najmniejszego wpływu na treści, które on przekazuje. I to jest rzecz nieprawdopodobna. Zdarzają się oczywiście mądrzy katecheci, ale znacząca część z nich to są ludzie, którzy nie mówią nawet o religii. Oni stawiają oceny tak naprawdę z wiary, a nie z religii. Świetne pytanie postawiła pani red. Halina Bortnowska, nota bene katoliczka, która zapytała retorycznie, czy szatan, który doskonale zna pana boga, może dostać piątkę z religii, czy nie?

W polskiej szkole takich pytań się jednak nie zadaje. Nie ćwiczy się giętkości umysłu, tylko uczy się, że „Bóg, Honor, Ojczyzna”…

– Plus umiejętność stawiania krzyżyków w kratkach egzaminów testowych, No i jeszcze ćwiczy się w zakresie obłudy i hipokryzji. Bo, czym innym jest mówienie do młodzieży, że pod Smoleńskiem mieliśmy do czynienia z zamachem, a nie z katastrofą? To jest ćwiczenie w zakresie obłudy. Wieje zgrozą, jeśli o konieczności zmian w Polskiej oświacie mówi kandydat na szefa IPN.

Bardzo dziękuję za rozmowę

Poprzedni

Ich państwo, ich człowiek

Następny

A Polski Fiat?…