16 listopada 2024
trybunna-logo

Symultaniczność

Za kilka miesięcy rok 2019 przejdzie do historii. I nie będziemy go dobrze wspominać, choć był tylko rokiem wyborczym…

1.
W 2019 roku zostały zerwane więzi społeczne, na korzyść małych, izolujących się od siebie, grup. Na dodatek – grupy zostały usytuowane hierarchicznie. Od tej pory żaden zryw ogólnonarodowy, gdzie „robotnik obok inżyniera, prządka ramię w ramię z adwokatem” nie będzie już możliwy,
W 2019 roku straciliśmy niewinność – w politykach nie widzimy już bezinteresownych społeczników, a jedynie cwanych oratorów, lepiej lub gorzej korzystających z porad speców od PR. Ich jedynym celem – pensje i diety. I posady, których wymaganiom i tak nie dają rady sprostać. Oraz służalczość wobec obcych interesów. Raz – niemieckich, raz – rosyjskich, raz – amerykańskich czy izraelskich.
W 2019 rozum poszedł do kąta, rozszalała się tania, taniuchna odwaga, rozplątały języki. Nie ma takiego słowa, nie ma takiej myśli, która nie zostałaby na głos wypowiedziana, skoro była ledwo możliwa. Oszaleli prawie wszyscy. I tu Fb okazał się niezwykle pomocnym akuszerem tego szaleństwa.
Pełno było nie tylko słów, ale i wstrząsających czynów.Smarkula plująca na groby swych AK-owskich rówieśników, „Mariolek” zarzynający – symbolicznie – biskupa, a gdzieś u dołu zadłużony hazardzista mordujący jedenastoma ciosami noża własnego syna.
Doprawdy wiele już zdążyło się zdarzyć w tym nieszczęsnym 2019 roku, a przecież do końca tego roku tyle jeszcze miesięcy.
2.
Najważniejsze jest jednak co innego – rok 2019 nie był (i najprawdopodobniej nie będzie) rokiem jakiegokolwiek dialogu. Kogokolwiek z kimkolwiek. Takiego dialogu, w którym startując z różnych bloków startowych dochodzi się do kompromisowych rozwiązań, które mają czemuś lub komuś się przysłużyć.
Rok 2019 był i będzie rokiem równolegle toczących się, zacietrzewionych, wykrzyczanych monologów. Pełna symultaniczność.
3.
Jedyna nadzieja w puencie starego góralskiego dowcipu, opowiedzianego ongiś przez aktora Kamińskiego w autobusie uwożącym go do Wrocławia ze wsi Bagno na Dolnym Śląsku:
Oto przed góralami staje prelegent i gada. Gada i gada. Gdy nareszcie skończył, rozgląda się po sali, oczekując reakcji.
Wtedy wstaje jedna pyskata góralka i mówi:
– Jo mom pytanie, tak pon godoł i godoł, wody się pan tez napioł, a sikać sie panu nie chce?
No właśnie, nie czas do łazienki?

Poprzedni

Przemoc w roli głównej

Następny

Trudne życie wolnych najmitów

Zostaw komentarz