Po lekarzach i farmaceutach, również środowisko nauczycielskie chciałoby mieć prawo powoływania się w swojej pracy na klauzulę sumienia. Tego rodzaju propozycja pojawiła się już dwa lata temu i odżyła pod nowym kierownictwem resortu.
Prawo do powoływania się na „klauzulę sumienia” zakłada możliwość odmowy wykonywania określonych działań przez pracownika jako uznanych przez niego za niezgodne z wyznawanym przez niego światopoglądem. Pierwszą grupą zawodową, która skorzystała z takiej możliwości są lekarze. Tak się składa, że są to najczęściej lekarze-ginekolodzy, którym Trybunał Konstytucyjny dał w ubiegłym roku prawo do odmowy np. przeprowadzania zabiegów aborcji, nawet jeśli te są zgodne z obowiązującym w Polsce – i tak bardzo restrykcyjnym – prawem antyaborcyjnym. Wygląda więc na to, że sumienia części lekarzy nie pozwalają im po prostu leczyć czy ratować życia i zdrowia kobiet. W przypadku pacjentów-mężczyzn lekarze jakoś nie zasłaniają się klauzulą sumienia.
Na razie nie ma więc doniesień o powoływaniu się na klauzulę sumienia przez urologów, onkologów czy pediatrów bądź geriatrów, którym wszak sumienie również może przeszkadzać w wykonywaniu niektórych obowiązków zawodowych. Sumienie jest bowiem sprawą bardzo indywidualną i każdy lekarz – podobno – ma mieć prawo samodzielnego decydowania o tym, jakie działania są z nim zgodne, jakie zaś są nie do przyjęcia. Przez nich. W takiej sytuacji pacjenci już nie mają zbyt wielkiego wyboru, jako że NFZ skutecznie odebrał im możliwość wyboru lekarza.
Legalna odmowa
Prawo do powoływania się na „klauzulę sumienia” przez lekarzy przyklepał w ubiegłym roku Trybunał Konstytucyjny. Jego orzeczenie było skutkiem słynnej sprawy prof. Bogdana Chazana, który jako dyrektor warszawskiego Szpitala Świętej Rodziny odmówił przeprowadzenia zabiegu aborcji kobiecie, której ciąża była obarczona wadami genetycznymi i było jasne, że jej dziecko nie ma szans na przeżycie po narodzinach. W świetle obowiązującego prawa, kobieta ta miała prawo do legalnego zabiegu aborcji w publicznej placówce.
Mimo to, prof. Chazan nie wyraził zgody na taki zabieg, a co więcej – nie poinformował pacjentki o możliwości przeprowadzenia takiego zabiegu w innej placówce lub u innego lekarza. Zgodnie z obowiązującą tzw. ustawą antyaborcyjną, miał on taki obowiązek, zwłaszcza że pełnił funkcję kierownika placówki medycznej. Prof. Chazan tego jednak nie zrobił, za co został odwołany z funkcji przez władze Warszawy, pod które podlega Szpital Świętej Rodziny. Kilka miesięcy później TK orzekł jednak, że prof. Chazan miał prawo powołać się w takiej sytuacji na „klauzulę sumienia” i nie musiał informować pacjentki o innych możliwościach przeprowadzenia legalnego zabiegu aborcji. Według sędziów TK, już sama taka informacja mogła uderzać w sumienie lekarza.
Też mają sumienie
Wkrótce po lekarzach, o prawo do powoływania się na „klauzulę sumienia” zwrócili się też farmaceuci. I znowu – tak się jakoś złożyło, że chodziło im o prawo do odmowy udzielenia usługi / pomocy kobietom. A dokładniej, chodziło o prawo do odmowy sprzedaży tzw. „pigułek po”, czyli awaryjnej antykoncepcji. Rok temu zostały one w Polsce zalegalizowane i mogły być sprzedawane bez recepty, a więc – awaryjnie. Części farmaceutów to jednak najwyraźniej nie pasowało, zaczęli więc przebąkiwać o prawie do „klauzuli sumienia” dla siebie. Powołując się na ową klauzulę, mogliby odmawiać klientkom czy klientom sprzedaży owego specyfiku. Co ciekawe, nie było słychać głosów, by farmaceuci, powołując się na to samo prawo „klauzuli sumienia”, chcieli odmawiać sprzedaży coraz liczniejszych środków na potencję dla mężczyzn. Albo środków przeciwbólowych, które prowadzą do uzależnień a nawet do śmierci.
Zapewne zupełnym przypadkiem jest to, że każde powołanie się przez różne grupy zawodowe na możliwość skorzystania z „klauzuli sumienia” pokrywa się z poglądami głoszonymi przez kościół katolicki. Można by przecież wskazać o wiele więcej specyfików niż „pigułki po”, które nie tylko nie pomagają, ale wręcz szkodzą ludziom. W takich przypadkach farmaceuci jednak nie zasłaniają się „klauzulą sumienia” i nie odmawiają ich sprzedaży.
Na razie nie mamy rejestru lekarzy w zależności od wyznawanego przez nich światopoglądu bądź religii (no, chyba że mamy…). W tej sytuacji nietrudno wyobrazić sobie sytuację, gdy tuż przed operacją lekarz odmawia jej przeprowadzenia, ponieważ zabieg może wiązać się z koniecznością transfuzji krwi, a tymczasem lekarzy ten jest Świadkiem Jehowy i jego wyznanie zabrania tego rodzaju praktyk. Możemy też spodziewać się sytuacji, gdy jakiś lekarz odmówi możliwości transplantacji organów od zmarłego, bo jego sumienie nie będzie mu na to pozwalać. Przypomnijmy, że Trybunał Konstytucyjny dał przyzwolenie na takie zachowania lekarzy w swoim ubiegłorocznym orzeczeniu. Zapewne wbrew intencjom sędziów, owo orzeczenie nie ograniczy się jedynie do kobiet w wieku rozrodczym, ale może też dotknąć mężczyzn-pacjentów, co jest tylko kwestią czasu.
O podobną możliwość od kilku lat zabiegają również adwokaci, komornicy i radcowie prawni.
Nauczyciele też mają „sumienie”
W ostatnich tygodniach okazało się, że na podobną zasadę „klauzuli sumienia” – oprócz zawodów medycznych – chcieliby mieć prawo powoływać się również nauczyciele. Tego rodzaju pomysł pojawił się już dwa lata temu. Zakładał on, że nauczyciele mieliby składać „deklarację wiary”, a więc zobowiązanie, które nakazywałoby im nauczanie zgodnie z wyznawanym przez nich światopoglądem. Podobnie jak w przypadku lekarzy, najczęściej byłby to światopogląd katolicki. W praktyce oznaczałoby to prymat religii nad nauką, a te – jak wiadomo – nie zawsze są ze sobą zgodne.
Propozycja „klauzuli sumienia” dla nauczycieli odżyła ostatnio pod wpływem reform, jakie obecny rząd zamierza wprowadzić w systemie edukacji. Zapowiadane przez rząd PiS reformy wiążą się m. in. z przebudową podstawy programowej oraz planowanymi zmianami w statusie nauczycieli. A że każda reorganizacja systemu może się wiązać ze zmianami kadrowymi, nie trudno się domyślić, iż pragnący zachować miejsca pracy nauczyciele dostosują się do „nowej siły przewodniej”. Nie wiemy jednak, jakiej wiedzy uczniowie zostaną pozbawieni na skutek ewentualnego wprowadzenia „klauzuli sumienia” w środowisku nauczycielskim.
Jednym z celów zagwarantowania nauczycielom prawa do podpisywania „klauzuli sumienia” (w domyśle – sumienia katolickiego) jest możliwość odmówienia zajęć edukatorom seksualnym. Od kilku lat grupy młodych ludzi, zorganizowanych głównie przez Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, prowadzą lekcje edukacji seksualnej w szkołach. Najczęściej są oni zapraszani na tego rodzaju zajęcia przez nauczycieli bądź samych uczniów, którzy potrzebują takiej wiedzy, a nie dostają jej ani w szkole ani w domu. Jeśli „klauzula sumienia” dla nauczycieli wejdzie w życie, będzie to skuteczny sposób, by zablokować tego rodzaju edukację młodych ludzi. Chyba że będzie ona prowadzona na zasadzie tajnych kompletów, co już teraz ma miejsce ze względu na strach dyrektorów szkół oraz nauczycieli przed wszechwładzą miejscowego proboszcza.
Niestety, walczący o prawo do powoływania się na „klauzulę sumienia” nauczyciele będą mogli powoływać się na ubiegłoroczne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, dopuszczające taką możliwość lekarzom. Pod rządami PiS wielu nauczycieli może się złamać i podpisać taką klauzulę. Zwłaszcza, że system edukacji czekają poważne zmiany, które mogą się wiązać ze zwolnieniami tysięcy nauczycieli. Jeśli ktoś będzie chciał zachować pracę, na pewno podpisze taką „deklarację sumienia”.