22 listopada 2024
trybunna-logo

Subtelny antysocjalizm

…i jego konsekwencje.

 

Karl Popper tworząc swoją wizję społeczeństwa otwartego opartego na egalitaryzmie, indywidualizmie i racjonalizmie potępiał wszelkie ideologie kolektywne w których jednostka podporządkowana jest interesom państwowym, narodowym lub klasowym. Karl Popper, chociaż z szacunkiem wyraża się o dorobku naukowym Karla Marksa, odrzuca go jako postheglowskie dziedzictwo. Autor 2-tomowej pracy „Społeczeństwo Otwarte i jego wrogowie” popiera nawet marksowską krytykę kapitalizmu. Popper jednak twierdzi, że ta krytyka straciła na aktualności, a nieludzki kapitalizm XIX-wieku to już przeszłość. Niezależnie od tego czy zgodzimy się z analizami Poppera, jest to krytyka o charakterze merytorycznym. Współcześni zwolennicy społeczeństwa otwartego są bardziej reakcyjni, a ich krytyka Marksa bardziej Marksowi wroga i mniej merytoryczna. Najczęściej po prostu płytka. Krytyka ta ma wyrażać interes pewnej grupy, a właściwie klasy: średniej i wyższej, a także zwolenników neokonserwatyzmu.

 

Antysocjalizm środowisk liberalnych

Większość krytyków Marksa głosi na jego temat kłamstwa. Są to „oczywistości” doby neoliberalizmu. Potoczne kłamstwa głosi się także na temat ZSRR i Bloku Wschodniego. Podstawą tej narracji jest określona intencja klasy rządzącej i neokonserwatystów, pragnienie utrzymania kulturowego i ekonomicznego panowania. Po to stawia się propagandowe „pomniki” typu Europejskie Centrum Solidarności. Ta „bardziej umiarkowana” narracja nie epatuje IPN-owską „zamkniętością”.
Subtelny antykomunizm opiera się na tendencyjnej krytyce PRL-u i Bloku Wschodniego, tyle że zachowuje pozory umiarkowania. Subtelność ta kryje w sobie olbrzymie pokłady nienawiści. W gruncie rzeczy ta forma propagandy niewiele się różni od religijnego antykomunizmu IPN, ale ma nad sobą kontrolę. IPN wpada w chorobę psychiczną, subtelny antykomunizm zachowuje pozory zdrowego rozsądku. I nie atakuje Wałęsy za współpracę z SB. Przykładem takiej subtelnej antykomunistycznej propagandy jest gdańskie Europejskie Centrum Solidarności. ECS hołduje mało oryginalnej narracji popularnej w głównym nurcie III RP: neokonserwatywny paradygmat w ocenie Bloku Wschodniego, pokazanie represyjności PRL-u i innych demoludów, długie kolejki, puste półki itd. Na wystawie nie brakuje ukazania roli Kościoła w tworzeniu opozycji, znaczenia Jana Pawła II w obalaniu „komunizmu”, a nawet subtelnego wspomnienia o Żołnierzach Wyklętych. Nie pominięto też ukazania znaczenia festiwalu w Jarocinie, polskiego rocka i subkultury w „obalaniu komuny”. Przedostatnia sala wystawy to jakby wizualizacja „Końca historii” Francisa Fukuyamy: upadły autorytarne dyktatury, zapanowała zachodnia demokracja.
Ogółem w ECS panuje lekkostrawna, centroprawicowa propaganda mająca zjednać sobie lwią część społeczeństwa ukształtowanego przez konserwatywno-liberalne media. Gdy tworzono wystawę w ECS, środowiska „demokratyczno-liberalne” raczej nie były skłócone z IPN-em. Nawet do dziś ECS współpracuje z IPN-em w niektórych projektach. Poziom antykomunizmu w ECS chwilami sięga jednak IPN-owskiego absurdu. Ofiarą krytyki pada nawet… budownictwo mieszkaniowe w PRL, co świadczy nie tylko o antykomunistycznym, ale o zasadniczo antysocjalistycznym charakterze wystawy. Ewentualne akcenty lewicowe czy socjalistyczne (KOR, PPS na emigracji itd.) mają zachować pozory obiektywności i pokazać, jak różne siły sprzeciwiały się „komunistycznej” władzy. Ostatecznie i tak wyciągnąć należy antysocjalistyczne wnioski np. co do „nieracjonalności” państwowej gospodarki i społecznego budownictwa mieszkaniowego.
W Europejskim Centrum Solidarności oczywiście nie może zabraknąć też ruchu robotniczego. Proletariat jest atrakcyjny tylko jeśli występuje przeciw PZPR-owi i tworzy „Solidarność”. O tragedii proletariatu po transformacji ustrojowej oraz Stoczni Gdańskiej, która była trzecią co do wielkości stocznią na świecie i pracowało w niej 17 tysięcy ludzi wystawa ta nie wspomina. Już IPN jest bardziej krytyczny wobec transformacji.
W ECS-ie jest niewiele eksponatów, najważniejszym zaś jest tablica z 21 postulatami Solidarności. Mało kto zagłębia się w treść tych postulatów. Przewodnikom zdarza się podejść do nich krytycznie, szczególnie do 14 postulatu, głoszącego skrócenie wieku emerytalnego dla mężczyzn – 55 lat, dla kobiet – 50 lat. Liberał uzasadni swoją krytykę tego postulatu niską emeryturą, liberalna feministka – dyskryminacją kobiet.
Subtelny antykomunizm jest ahistoryczny, a nawet antyhistoryczny zgodnie z dyrektywami Karla Poppera (który gardził wszelką deterministyczną historiozofią) czy Francisa Fukuyamy. Afirmuje ideały wolności z mistyczną, intersubiektywną ślepotą na realia historyczne, historyczne prawidłowości i determinanty a także święcie wierzy w demokrację liberalną jako w koniec historii. Środowiska liberalne niezbyt interesują się historią. Tę przestrzeń liberałowie oddali więc prawicowym ekstremom współtworząc z nimi IPN. Antykomunizm jest potrzebny środowiskom liberalnym dla umocnienia swojej pozycji społeczno-ekonomicznej i do umocnienia tezy o końcu historii.
Społeczeństwo otwarte stworzyło przestrzeń dla rozwoju postaw egoistycznych, nawet takich, które godzą w idee liberalnej otwartości. Środowiska liberalne, pozostające na utrzymaniu biznesu, najchętniej wspominają więc o kolejkach „za komuny” umacniając w ten sposób swoją pozycję i profity. Nie zawsze też rozumieją procesy do których się przyczyniają. Albo rozumieją, lecz nie przyznają się do tego i udają „otwartość”.
Subtelny antykomunizm potrafi pożenić się nawet z feminizmem czy działaniem na rzecz osób LGBT. Jest on rozmyty, elastyczny, nieokreślony. Zanim jednak zaczął sięgać po strategie społeczeństwa otwartego był bardziej konserwatywny. Subtelni antykomuniści związani dziś z PO czy Nowoczesną to właściwie spadkobiercy Unii Wolności, współodpowiedzialni za falę klerykalizacji, która nastąpiła po 1989 r. Oni też współtworzyli i utrwalali tzw. „kompromis aborcyjny”.

 

Liberalne Hitlerjugend

Liberalny mistycyzm nadaje ton temu subtelnemu antykomunizmowi. To pozornie mniej groźna propaganda niż religijny antykomunizm, któremu hołduje IPN. Narracja ta jest bardziej lekkostrawna i przenika do większego grona odbiorców, nawet do umysłów, które chcą być „apolityczne” czy takich, których polityka niezbyt interesuje. Subtelny antykomunizm przenika do czegoś co nazwałbym „potoczną politycznością”.
Józef Piłsudski mawiał: „Kto za młodu nie był socjalistą, na starość będzie świnią”. Panująca w okresie III RP propaganda nie szczędziła wysiłków by urodzeni w latach 80-tych i później byli na starość świniami. IPN współorganizował Bombowy Dzień Dziecka, gdzie najmłodsi mogli się przekonać jak wspaniale iść na wojenkę. Nie tylko IPN jednak prowadzi indoktrynację dla najmłodszych. Europejskie Centrum Solidarności organizuje zajęcia „edukacyjne” dla przedszkolaków, podstawówek i starszej młodzieży podczas, których opowiada się o szarości PRL-u, tyrani ZSRR, wspaniałości wolnego świata zachodniego itd. Najczęściej poruszanym tematem są kolejki i puste półki. Panie prowadzące zajęcia tłumaczą bardzo młodym ludziom, że w okresie PRL-u nie było tych dóbr konsumpcyjnych, które dziś można bez problemu nabyć i nie było sklepów wielkopowierzchniowych. Tym samym kształtuje się w młodych ludziach określoną postawę: nie tylko postawę antykomunistyczną, ale przede wszystkim prokonsumpcyjną. To takie liberalne Hitlerjugend, „wizja historii” Platformy Obywatelskiej i podobnych środowisk liberalnych.
W taki sposób produkuje się konsumentów i utrwalaczy kapitalizmu. I wbrew intencjom Poppera mało krytyczne jednostki. Krytyczne myślenie nie może podważać kapitalistycznych świętości. Ta liberalna wiara to forma alienacji. Ta wiara nadawała tożsamość pokoleniom III RP, które nie znały innej rzeczywistości poza tą kapitalistyczną. Wypracowała modelową, liberalną tępotę wyniesioną do rangi zdrowego rozsądku.
Skoro młode umysły zaprawia się w antykomunizmie to tracą one jednocześnie szansę na jakąkolwiek – obiecywaną przez liberalizm – apolityczność. W okresie dorastania są już antykomunistami albo buntują się przeciw tej narracji. Liberalna pustka sprawia, że ten subtelny antykomunizm jest wrogi młodym ludziom i nie wystarcza im do opisu rzeczywistości. Ostatecznie triumfują prawicowe mity na czele z Żołnierzami Wyklętymi. Młodzież chcąca odrzucić liberalne paradygmaty, odnaleźć własną tożsamość i wspólnotowość pozostając na gruncie antykomunizmu siłą rzeczy musi przejść więc na pozycje faszyzujące.
Centroprawicowa narracja zdominowała całą III RP i to ona jest odpowiedzialna za skrajnie prawicową hegemonię. Historyczne publikacje popularno-naukowe, nawet jeśli nie zawsze emanowały antykomunistyczną wścieklizną, to marginalizowały postacie lewicy np. poza Piłsudskim prawie nie wspominano o innych działaczach Polskiej Partii Socjalistycznej. Dla tej „umiarkowanej” narracji bardziej interesującą postacią był generał Józef Haller czy Roman Dmowski, który choć był nacjonalistą „którego liberałowie nie popierają” to jednak zasłużył się dla niepodległości Polski.
Na gruncie potocznego antykomunizmu III RP rozwijał się też szaleńczy, religijny antykomunizm w wersji IPN-owskiej. Na gruncie liberalnej dezintegracji, w zalewie popkulturowej tandety, konsumpcjonizmu i pustki kulturalno-oświatowej dorasta nie tylko pokolenie antykomunistów, ale i antysocjalistów, antylewicowców, indywidualistów i egoistów. Część młodzieży nie jest nawet tego w pełni świadoma. Utrwalone konserwatywno-liberalne schematy nie jest też łatwo odrzucić. Takie wychowanie sprzyja politycznemu panowaniu liberalnego kapitalizmu. O to właściwie chodzi tzw. Społeczeństwu Otwartemu, dla którego antykomunizm to narzędzie.
Środowiska liberalne święcie wierzyły, że historia się skończyła i nikt już nie ma prawa podważać demokracji liberalnej. To miało też zapewnić utrwalanie negatywnego obrazu realnego socjalizmu. Nachalna antykomunistyczna nagonka miała zagwarantować brak powrotu do tamtej rzeczywistości, a nawet do socjalistycznych rozwiązań w ogóle. Nie udało się całkowicie wyplenić sentymentu za Polską Ludową. Propaganda ta jednak odniosła „sukces” wśród tych, którzy nie żyli w tamtym okresie, bądź byli zbyt młodzi by cokolwiek pamiętać. Wśród młodych szczególnie popularny jest antykomunizm motywowany religijnie.
Młodzi antykomuniści podważający III RP są jej niechcianymi dziećmi. Nie uświadamiają sobie, że zostali światopoglądowo zaprogramowani przez socjotechnikę III RP. Antykomunizm deklarujący swoją „demokratyczność” staje się swoim przeciwieństwem i jest programem radykalnie antydemokratycznym. Liberałowie nie chcą wziąć odpowiedzialności za swoje wychowawcze błędy, za synczyznę w której syntetyzują się neoliberalizm i skrajna prawica. Uczenie w szkole „podstaw przedsiębiorczości” i wpajanie antykomunizmu wyhodowały już nowego człowieka.
Kończy się czas liberalnej postpolityki i liberalnych dogmatów. Po około 30 latach od upadku bloku wschodniego antykomunizm zamiast słabnąć staje się coraz bardziej zajadły i coraz popularniejszy. Centroprawica bardziej liberalna z prawicą populistyczną licytują się o to kto jest bardziej antykomunistyczny. Ostatnia fala dekomunizacji jest już kolejnym stadium antykomunistycznej indoktrynacji.
Kapitalizm staje się coraz bardziej autorytarny, burżuazja coraz bardziej zdegenerowana. Antykomunizm – niezależnie od tego jakie formy przybiera – ma jednak na celu przede wszystkim ratowanie samego kapitalizmu. Czym to się może skończyć? Historia pokazała, że po republice rzymskiej przyszedł czas na cezaryzm, po Rewolucji Francuskiej – cesarstwo Napoleona Bonaparte, po demokracji we Włoszech – faszyzm, po Republice Weimarskiej – nazizm itd. Co powstanie na gruncie polskiego neoliberalizmu? Oczywiście, nie trzeba popadać w fatalizm. Potencjalni hunwejbini póki co są bardzo brunatni.

Poprzedni

Błaszczak rujnuje MON

Następny

Droga do Polski Demokratycznej

Zostaw komentarz