20 listopada 2024
trybunna-logo

Strażnicy polskości

Tuż przed świętami zawiązał się nietypowy sojusz: razem w boju o polskość wystąpiła szkoła ojca Rydzyka oraz Instytut Pamięci Narodowej.

Owe dwie znakomite instytucje ogłosiły, że podpisały porozumienie o współpracy. Dotyczyć ma ono inicjatyw „naukowo-badawczych, dydaktycznych, edukacyjnych i społeczno-medialnych”, oraz – last but not least – „wspólną politykę przywracania pamięci historycznej”. Brzmi jak „Krótka rozprawa między Panem, Wójtem a Plebanem”, z tym, że Panem jest Jarosław Szarek, a Wójtem – rektor Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu Zdzisław Klafka.
Wydawałoby się na logikę, że instytucja statutowo zajmująca się grzebaniem w historii, pragnąc realizować projekty badawcze, powinna wybrać sobie na partnera taką uczelnię, gdzie aż roi się od historyków, zwłaszcza specjalistów od historii najnowszej. Tymczasem szkoła ojca Rydzyka nawet nie ma takiego kierunku w ofercie, a specjalizację „historia” w papierach ma dwóch zatrudnionych w niej samodzielnych pracowników naukowych.
Dziennikarze Oko.press zbadali ich dorobek. I wyszło im, że dr hab. Mieczysław Ryba to specjalista od historii narodowców w XX-leciu międzywojennym, a dr hab. Jerzy Robert Nowak to znany antysemita, lubujący się w szkalowaniu Andrzeja Dudy.
W sierpniu w Warszawie zorganizowano nawet specjalne spotkanie edukacyjne, na którym miał wygłosić wykład „Zdrady i matactwa prezydenta Andrzeja Dudy”. Po licznych protestach zostało jednak odwołane w ostatniej chwili.
Sam założyciel szkoły może poszczycić się doktoratem obronionym na warszawskim Uniwersytecie Kardynała Wyszyńskiego w 2009 roku. Tematem rozprawy był apostolski wymiar toruńskiej rozgłośni i pokrewnych jej inicjatyw. Gdy ojciec Tadeusz będzie sięgał po profesurę, powinien napisać na temat wymiaru prometejskiego – zgodnie ze słowami pieśni, którą napisała dla niego Kapela znad Baryczy.
W największych bazach naukowych również brak punktowanych publikacji pracowników szkoły ojca redemptorysty. Ale WSKSiM w Toruniu ma inne zalety. Może nie zna się na analizie faktów, ale na pewno potrafi odpowiednio je zinterpretować, gdy zajdzie taka potrzeba.
„Instytut Pamięci Narodowej jest instytucją o określonej myśli, tak samo i na tej uczelni ta misja jest realizowana. Jest to bardzo ważny ośrodek. (…) Cieszymy się, że będziemy działać razem, bo chcemy, aby polskość trwała” – stwierdził szef IPN Jarosław Szarek.
I w sumie, gdy przyjrzeć się jego własnym osiągnięciom, to najznamienitszym jest napisana wspólnie z panią Szarkową książka o Powstaniu Warszawskim dla najmłodszych. Z wyrażonym wprost zaleceniem, by ochoczo przelewać młodą krew i oddawać życie, tak jak 11-letni Witek Modelski „Warszawiak” – najmłodszy oficer w powstaniu.
W książce Szarków znajduje się jedna szczególnie ciekawa anegdotka. Okazało się, że mały Witek nie tylko dzielnie walczył, ale również potrafił bezwzględnie egzekwować wykonanie poleceń od dziewczyn!
Oto ktoś ukradł mu hełm. Bohater postanowił więc wrócić na miejsce walk po nowy. „Po kilku godzinach wrócił z hełmem niemieckim, ale nie chciał założyć go na głowę, bo był zakrwawiony. Nie chciał oczyścić go sam, wydał więc polecenie umycia go jednej z łączniczek. Starsza od niego dziewczyna roześmiała się, mówiąc: «Co Ty Wituś, ja?». To jednak nie speszyło młodego kaprala. Postawił łączniczkę na baczność, a potem do raportu karnego za niewykonania zadania”. Pod koniec rozdziału autorzy umieścili pytania sprawdzające. Jedno z nich dotyczyło nieposłuszeństwa krnąbrnej dziewczynki, która nie chciała umyć hełmu młodocianemu herosowi.
Brzmi jak nauka historii na poziomie szkoły ojca Rydzyka? Ten sojusz naprawdę może się udać. Zwłaszcza jeśli włączy się do niego ulubiony podopieczny Jarosława Szarka, doktor Tomasz Panfil. To z kolei pasjonat negowania Holokaustu, który dowodził, że „Sytuacja Żydów nie wyglądała tak źle” i że w zasadzie to Polacy podczas II wojny ucierpieli bardziej.
„Wprawdzie władze okupacyjne objęły ich nakazem pracy, nakazały noszenie opasek z gwiazdą Dawida, obciążyły wyznaczanie stref tylko dla Żydów, ale jednocześnie zezwoliły na tworzenie judenratów, czyli organów samorządu.
W tym samym czasie Polaków pozbawiono wszelkiej możliwości organizowania się, już w październiku Niemcy zaczęli przeprowadzać masowe egzekucje mające na celu eksterminację polskich elit, złamanie morale narodu i obrócenie go w potulną siłę roboczą dla niemieckiej „rasy panów” – pisał w tekście zamieszczonym w „Gazecie Polskiej”, za który IPN musiał później przepraszać.
Można spodziewać się, że takich kwiatków wyrośnie teraz znacznie więcej, a sojusz Pana, Wójta i Plebana przyniesie korzyści wszystkim zainteresowanym: ignorantom tytuły naukowe, a administratorom porozumienia – kolejne wielkie przypływy państwowych pieniędzy.

Poprzedni

Światełko w tunelu

Następny

Głos lewicy