19 listopada 2024
trybunna-logo

Strach wśród nauczycieli

Dwie największe centrale związkowe, OPZZ oraz „Solidarność” są zaniepokojone planowanymi zmianami w systemie oświaty. Związkowcy obawiają się przede wszystkim utraty miejsc pracy, które może spowodować zapowiadana likwidacja gimnazjów.

Zdaniem związkowców, zagrożonych jest aż 40 tys. miejsc pracy nauczycieli. Likwidacja gimnazjów, nawet przeprowadzona etapami i rozpisana na kilka najbliższych lat, może doprowadzić do utraty miejsc pracy przez nauczycieli, którzy dotychczas pracowali w gimnazjach i mogą nie znaleźć zatrudnienia ani w szkołach podstawowych, ani w szkołach średnich i zawodowych. Swoje zaniepokojenie w tej sprawie nauczycielskie związki uzasadniają dość mętnymi zapewnieniami ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej, które tuż po zakończeniu roku szkolnego przedstawiło swoje rewolucyjne plany daleko idących przekształceń w oświacie.
– Nie ma się co czarować. 40 tysięcy nauczycieli będzie musiało gdzieś znaleźć zatrudnienie. Może część z nich poprowadzi pierwsze klasy w liceach. Część, około 20 tysięcy, stanie przed dylematem, co zrobić ze swoim życiem. To wymaga analizy związków zawodowych. Trzeba wyliczyć, jak będą wyglądały zmiany i jakie działania należy podjąć. Potrzebny jest program osłonowy – stwierdził Wojciech Książek, przewodniczący Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Regionu Gdańskiego, w latach 1997–2001 wiceminister edukacji narodowej.

Czują się zbywani

Plany rządu PiS, przedstawione przez szefową resortu edukacji, Annę Zalewską, spotkały się z krytyką nie tylko ze strony działającego w ramach OPZZ Związku Nauczycielstwa Polskiego, ale również ze strony związkowców z „Solidarności”, która od wielu lat jest związana z PiS i oficjalnie wspiera jego działania. Kilka dni temu Prezydium Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” przedstawiła swoje oficjalne stanowisko w tej sprawie.
Zdaniem działaczy „Solidarności”, założenia przedstawione przez minister Zalewską „budzą obawę o utratę miejsc pracy przez pracowników oświaty”. Związkowcy zarzucają stronie rządowej brak konkretnych informacji zarówno na temat podstawy programowej, jak i wskazania źródeł finansowania proponowanych zmian. Działacze „Solidarności” oceniają, że są zbywani ogólnikami, podczas gdy potrzebują konkretnych danych, aby móc włączyć się do dyskusji na temat planowanych zmian oraz mieć czas na opracowanie własnych propozycji.
– W odpowiedzi na nasze wstępne zastrzeżenia, jakie zgłosiliśmy podczas konferencji minister Zalewskiej, usłyszeliśmy, że nie mamy się czego obawiać, że wszystko jest pod kontrolą, a rząd ma przygotowany plan, co zrobić z nauczycielami, którzy mogą czuć się zaniepokojeni planowanym przeorganizowaniem systemu – mówi nam jedna z nauczycielek z „Solidarności”. – Zamierzaliśmy przedstawić w naszym środowisku szczegóły plany ministerstwa, ale nie mamy z czym uderzać do ludzi, nie mamy nad czym dyskutować, bo nie mamy danych poza ogólnym zarysem. W tej chwili możemy opierać się wyłącznie na tych danych, jakie sami mamy jako związki zawodowe, ale to przecież nie my podejmujemy decyzję, a tylko reagujemy na działania rządu – zaznacza.
Związkowcy z „Solidarności” są oburzeni faktem, że zostali tak potraktowani przez partię, którą wspierali podczas kampanii wyborczej i wobec której mieli nadzieję, że ta – w przeciwieństwie do poprzedniej koalicji PO-PSL – będzie poważnie traktować postulaty i interesy pracownicze. Mają poczucie, że właśnie kolejny rząd chce podejmować decyzje ponad ich głowami, bez konsultacji i narzucając im własne rozwiązania w przekonaniu, że wie lepiej, co dla nich dobre.
– Ogłoszenie planów reform w oświacie na progu wakacji było uzasadniane tym, iż rząd nie chciał wywoływać niepotrzebnego zamieszania i fermentu w trakcie roku szkolnego. Forma, w jakiej nam te plany zaprezentowano każe jednak przypuszczać, że celowo wybrano taki termin, aby środowisko nauczycielskie miało mniejsze możliwości samoorganizacji i protestu. Nasz ewentualny protest w okresie wakacyjnym nie tylko ma bowiem niewielkie szanse zrealizowania, ale też nie odniesie oczekiwanego skutku, bo przecież trwa przerwa wakacyjna, nasz protest nikomu nie zagrozi – ocenia działaczka „Solidarności”.

ZNP też się burzy

Podobną opinię wyraża Związek Nauczycielstwa Polskiego,, którego kierownictwo oceniło, że planowana rewolucja w systemie oświaty doprowadzi do kolejnego chaosu.
Zdaniem kierownictwa ZNP, likwidacja gimnazjów – choć te od lat są krytykowane – nie poprawi, ale pogorszy sytuację uczniów i nauczycieli. Związkowcy z ZNP podważają merytoryczną zasadność planów likwidacji gimnazjów twierdząc, że skoro już tyle lat one istnieją, nie należy ich wyrzucać z systemu, a systematycznie reformować, poprawiając ich funkcjonowanie. W tym celu postulują m in. zatrudnienie większej liczby psychologów i pedagogów szkolnych oraz zmniejszenie liczebności klas, czemu może służyć niż demograficzny. Ich zdaniem, to właśnie w taki sposób powinno się poprawiać funkcjonowanie gimnazjów, które są krytykowane od lat, zamiast wprowadzać odgórnie kolejne zamieszanie, które już wywołało niepokój zarówno wśród nauczycieli, jak i uczniów oraz ich rodziców.
Przewodniczący ZNP, Sławomir Broniarz przekonuje, że planowana reforma musi spowodować zwolnienia nauczycieli. „Mamy ponad 7,5 tys. gimnazjów, nie wszyscy pracownicy tych szkół znajdą zatrudnienie w innych placówkach” – ocenia. Szef ZNP przypomina, że szkoły podlegają nie ministerstwu, a samorządom i to ostatecznie one będą decydować o tym, ilu i na jakich warunkach będą zatrudniać nauczycieli. A jak wiadomo, samorządy nie od dziś borykają się z poważnymi problemami finansowymi i starają się oszczędzać na wszystkim. Tym bardziej zapewnienia ministerstwa edukacji są pod tym względem dla związkowców niewiarygodne.
Broniarz dodaje, że o braku wiarygodności kierownictwa resortu edukacji świadczą też jego niedawne zapewnienia, że po zmianie ustawy o obowiązku szkolnym (która to reforma wycofała się z wprowadzonego nie tak dawno zapisu o objęciu obowiązkiem szkolnym dzieci w wieku 6 lat) również nauczyciele mieli nie stracić pracy. Z danych ZNP wynika natomiast, że wprowadzona przez PiS reforma szkolna doprowadziła do zwolnień nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej „na niespotykaną dotychczas skalę”.
Planowana reforma spowoduje też, zdaniem działaczy ZNP, dodatkowe koszty, związane z koniecznością opracowania nowej podstawy programowej, co oznacza m.in. wprowadzenie nowych podręczników. Wątpliwości budzi też los budynków, w których dotychczas znajdowały się gimnazja. „Gimnazja to najnowocześniejsze, najnowsze i najlepiej wyposażone szkoły w Polsce. Do tej pory samorządy na same budynki wydały 130 mld zł. Co się stanie teraz z tymi obiektami?” – pyta Broniarz.
Prezes ZNP podziela też obawy nauczycielskiej „Solidarności”, zarzucającej minister Zalewskiej zbytnią ogólnikowość. „Do tej pory propozycje minister Zalewskiej są albo nieścisłe, albo niejasne, albo wzajemnie się wykluczają. Nie ma żadnych założeń, projektów. Jest tylko prezentacja” – podsumowuje szef ZNP.
Reprezentanci środowiska nauczycielskiego będą domagać się od rządu gwarancji zatrudnienia oraz regulacji wynagrodzeń w systemie oświaty. Będą domagać się konkretów, a nie jedynie ogólnikowych zapewnień i obietnic, na jakich już wielokrotnie się zawiedli w poprzednich latach.

Poprzedni

Państwo nas prześwietli

Następny

Super nalot