16 listopada 2024
trybunna-logo

Sport to zdrowie

Truizm – oczywiście pod warunkiem, że nie mówimy o sporcie zawodowym, bo ten jest zwykle prostą drogą do kalectwa. Drogą krótką, jeśli w trakcie kariery sportowiec nabawi się poważnej kontuzji, a dłuższą, jeśli ujdzie z życiem (i zdrowiem), bo wszystkie zebrane urazy odbiją z czasem na jego kondycji.

Sportowcy zastąpili antycznych gladiatorów, a w zasadzie gladiatorów rzymskich, bo tylko w starożytnym Rzymie walka na arenie była czymś pomiędzy sportem a teatrem (choć grecki pankration też nie był przeznaczony dla oczu ludzi wrażliwych). Dziś gladiatorem jest w zasadzie każdy sportowiec zawodowy, a innych w sumie nie ma. Amatorzy, którzy próbują coś osiągnąć, to zupełni amatorzy. No, chyba że mają elektronicznego trenera w smartfonie lub „łoczu”. To zawodowcy, ale na bezpłatnym stażu, co w wielu zawodach lub firmach podobno jest standardem.

Pandemia zwiększyła ryzyko uprawiana sportu, a nawet kibicowania, na żywo. Niewiele jest dyscyplin, w których zawodnicy nie kontaktują się ze sobą, a przecież za każdym sportowcem zmierzającym na szczyt podąża wspierająca go ekipa. Są takie sporty, nie tylko walki wręcz, w których do bezpośrednich kontaktów dochodzi bardzo często. Powszechne szczepienia byłyby działaniem ograniczającym ryzyko. Branża sportowa podlega jednak różnym wpływom. Każda impreza bez znanych zawodników i bez widowni oznacza realne straty. Dyscypliny z kontraktami telewizyjnymi – piłka nożna, tenis, siatkówka – mogą sobie pozwolić na rozgrywki przy pustych trybunach, ale nie bez udziału gwiazd sportu. I tu leży szczepionka pogrzebana. Stosunek gwiazd i gwiazdeczek do szczepień jest bardzo różny, tak samo jak stosunek ich „właścicieli”. Niektórzy „właściciele” próbują dyscyplinować krnąbrnych antyszczepów, inni negocjują. Chodzi przecież o wielkie pieniądze – bo każdy sport to wielkie pieniądze. Właśnie ze względu na nie zorganizowano olimpiadę w Tokio pomimo pandemii. Pieniądze decydują o tym, że zawody sportowe odbywają jak gdyby nigdy nic, co najwyżej bez bezpośredniego udziału publiczności.

Wyjątek zrobiła Australia. Samotny gwiazdor czy może nawet megagwiazdor Novak Djokovic chyba przegrywa w tym starciu i może nawet przegrać sromotnie. Grożą mu trzy lata zakazu odwiedzania ostatniego kontynentu, czyli de facto cztery lata bez udziału w ważnym turnieju Wielkiego Szlema. Australia deklaruje przestrzeganie surowego reżimu sanitarnego (choć surowszy reżim jest na przykład w Nowej Zelandii) i wpuszcza na swoje terytorium tylko osoby zaszczepione lub ozdrowieńców. Djokovic nie jest ani jednym, ani drugim. Sporo poza tym kręcił i mataczył w swoich oświadczeniach. W rezultacie wylądował w areszcie deportacyjnym i ma zostać wydalony jako osoba stanowiąca zagrożenie dla kraju – zagrożenie tym większe, że nie tylko sam się nie szczepi, ale też swoimi wypowiedziami wspiera jeśli nie przeciwników szczepień w ogóle, to na pewno przeciwników obowiązku szczepień. A Serbia, w której program szczepień wystartował dosyć szybko, zatrzymała się teraz na poziomie 46,8%, czyli nawet gorszym niż Polska. Czy to efekt Djokovica? Zapewne nie tylko, ale…

Nikt tego nie powiedział wprost, jednak nasi sportowcy też miewają problemy ze szczepieniami. Raczej nie ci z tenisowej czołówki, bo nikogo z naszych z Australii nie wyrzucili, ale takim skoczkom wychodzą coraz to inne wyniki testów, spośród piłkarzy też stale ktoś nie gra.

W Wielkiej Brytanii premier tłumaczy się gęsto ze swojego udziału w rautach, których nie wolno było urządzać, u nas natomiast hucznie obchodzono Sylwester Marzeń. A już w ten weekend czeka nas konkurs skoków w Zakopanem z udziałem publiczności i prezydenta. Prezydent co prawda jest zaszczepiony, sprzeciwia się za to obowiązkowi szczepień. No, ale nie każdy ma żonę, która każe mu się zaszczepić i koniec gadania. Co ciekawe, są w Polsce grupy społeczne poddane dodatkowemu rygorowi sanitarnemu, a nikt z nich nie protestuje. Pracownicy gastronomi i przetwórstwa muszą wykonywać badania, za które często sami płacą. Wiadomo jednak, że pracownicy gastronomii to sam dół drabiny społecznej.

Cieszmy się więc imprezami sportowymi, zwłaszcza oglądanymi w telewizji. Cieszmy się jak Rafael Nadal, który powiedział, że turniej Australian Open będzie fascynujący z Djokovicem i bez niego, a bez Novaka będzie bezpieczniejszy. Czy my będziemy bezpieczniejsi bez Rady Medycznej, której członkowie gremialnie złożyli rezygnacje? W każdym razie premier poczuje się lepiej, bo nikt nie będzie niczego się od niego domagał. A my, szara reszta społeczeństwa? Szczepmy się, nośmy maseczki i zachowujmy dystans społeczny – zwłaszcza dystans od rządu i od przedstawicieli kleru. Może wtedy jakoś przetrwamy.

Poprzedni

Dyscyplinowanie Izby Dyscyplinarnej

Następny

Kryzys gospodarczy uderza w reżim