Przedstawiciele branży śmieciarskiej demonstrowali we wtorek przeciwko „wykluczeniu polskich przedsiębiorstw gospodarki odpadam z rynku”.
Około dwóch tysięcy osób ubranych w odblaskowe kamizelki zjawiło się we wtorkowy poranek na warszawskim Placu Teatralnym. Niosąc transparenty z hasłami takimi jak „Będzie drożej i gorzej”, „Polskie firmy za nic mają, mieli dbać a zabijają”, przy dźwiękach trąbek, syren i klaksonów jadących śmieciarek przeszli pod Pałac Prezydencki, a następnie pod gmach Ministerstwa Rozwoju i Kancelarię Rady Ministrów. Ostatnim przystankiem był Sejm.
Pikieta miała wyrazić sprzeciw wobec zapisów in-house, które rząd chce wprowadzić w nowelizacji prawa zamówień publicznych. Według protestujących nowe przepisy pozwolą samorządom na zlecanie wywozu odpadów, spółkom gminnym bez przetargu, co w krótkiej perspektywie czasowej całkowicie wyeliminuje firmy prywatne. Doprowadzi to do monopolu firmy samorządowych i wzrostu cen za wywóz odpadów.
Według pikietujących zapisy o in-house pozwalają na sprzedaż spółek gminnych z wieloletnimi przetargami zagranicznemu kapitałowi i w krótkim okresie firmy samorządowe, po uzyskaniu wieloletnich umów, zostaną wykupione przez zagraniczne koncerny.
– Ja jako przedsiębiorca straciłem z dnia na dzień dziesięcioletnie kontrakty – mówi Agencji Informacyjnej Polska Press (AIP) Sławomir Rudowicz, przewodniczący Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami. – 1 lipca 2013 r. przestały obowiązywać stare zasady odbioru odpadów, gdzie każdy mieszkaniec Polski mógł z przedsiębiorcą odbierającym odpady zawrzeć indywidualną umowę. Potem to gmina narzuciła, z jakich usług ludzie mogą korzystać, ale przynajmniej mogliśmy startować w przetargach. Teraz i to nam zabierają – dodaje przedsiębiorca.
Jak wyjaśnia zmiana przepisów grozi tym, że samorządy przejmą całkowitą kontrolę nad rynkiem odpadów. – Za pięć, siedem lat okaże się, że samorządy nie są do tego powołane. Wtedy zaczną prywatyzować swoje jednostki budżetowe i sprzedawać je zagranicznym przedsiębiorcom.