16 listopada 2024
trybunna-logo

Shit

Afera w piłce nożnej – król Sepp Blatter na dnie, książę Michel Platnini ciągle łudzi się, że wypłynie, kanclerz Franz Beckenbauer w kłopotach, południowoafrykańska federacja piłkarska w hańbie… Ale Rosji wrobić się w to wszystko nie udało! Przyznanie jej organizacji Mundialu 2018, odbyło się bez kantu.

Jak nie kijem go, to pałką… Gdy ucichła na dobre afera Grega Lemonda – amerykańskiego oszusta, który naszprycowany po czapeczkę czterokrotnie wygrywał mistrzostwo świata w kolarstwie i trzy razy Tour de France – gdy imię jego zostało już zapomniane, wybuchła afera z inną gwiazdą światowego sportu – Marią Szarapową. Przed nią wpadli lekkoatleci – Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) zawiesiło Rosję w prawach członka, jej sportowcom grozi wykluczenie z Igrzysk Olimpijskich w Rio. Po Szarapowej wpadli zaś rosyjscy łyżwiarze szybcy… Wszystko przez meldonium – środek, który do stycznia był jeszcze legalny. Uznanie go za nielegalny z początkiem roku olimpijskiego może za kilka miesięcy znacznie uprościć podział olimpijskich medali. Gdy wydawało się, że „międzynarodowa opinia publiczna” jeszcze długo będzie mogła jeździć po pięknej Marii, wybuchła jednak afera dr. Marka Bonara, który przyznał, że faszeruje angielskich piłkarzy, kolarzy, bokserów, tenisistów, a nawet krykiecistów. Jego gwiazdozbiór liczy podobno 150 sportowców. Co zrozumiałe, rosyjska afera dopingowa gwałtownie straciła medialny blask… No, to wybuchła afera „Panama Papers”. Kilkudziesięciu dziennikarzy tworzących międzynarodową grupę śledczą wykryło, że bogaci ludzie mają w Panamie rachunki bankowe i kancelarię, która pomaga im unikać płacenia podatków we własnych krajach… Newsem dnia była informacja, że kasę w tej Panamie ukrył również Władimir Putin, znany łupieżca narodu rosyjskiego. Po paru godzinach okazało się niestety, że był to news na pół-dnia zaledwie, bo już po południu, TVN24 oraz liczne radiostacje mówiły o przyjaciołach Putina, a nie o nim samym. Mało tego, z kolejnymi upływającymi minutami, w miejsce Putina pojawiać się zaczęło nazwisko Mariusza Waltera – ojca chrzestnego stacji TVN. Sami Państwo rozumieją, że ton informacji zmienił się z sensacyjnego na beznamiętny. Nie wiem, czy Państwu coś w tej informacji nie pasowało? Mnie, że wyjaśnianiem afery „Panama Papers” zajmowało się aż kilkudziesięciu dziennikarzy z różnych krajów i to przez pół roku!. Co za marnotrawstwo dziennikarskich sił i środków?! Aferę Rywina pan Michnik rozkręcił sam z dyktafonem w szafie. Co prawda też poprzedzona była półrocznym, drobiazgowym śledztwem dziennikarskim, ale bez przesady – kilkadziesiąt osób? Jak było, tak było, w każdym razie znów okazało się, że jednak noc łagodzi obyczaje. Na drugi dzień bowiem, nie dość, że o Putinie już się nie mówiło, to zaczęto mówić, że tak w ogóle, to zakładanie firm w „rajach podatkowych” jest zupełnie legalne. Jest rzeczą lokalnych instytucji finansowych pilnowanie podatków i sprawdzanie, czy ktoś nie kombinuje kosztem państwa. Ale przecież tak w ogóle kombinowanie w celu pomnożenie zysków jest istotą kapitalizmu. Przecież chciało się kapitalizmu? Jest wolny rynek, wolny przepływ kapitałów, międzynarodowe umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania – to, o co chodzi? Że można przy tej okazji kantować? A przy jakiej nie można? Od tego jest policja, żeby kanciarzy łapała… Co innego strona moralna. Faktycznie jest stosunkowo obrzydliwe, gdy okazuje się na przykład, że czerpie z tego także największy na Ukrainie producent cukierków, Poroszenko, przy okazji dorabiający, jako prezydent kraju. Można powiedzieć, że choć Ukraina zastawiona jest do ostatniego kredensu, a nawet łyżki, to i bez Panamy Poroszenko żyłby jak pączek w czekoladzie. Co zaś do Putina – czy prezydentowi Rosji pieniądze są w ogóle do czegoś potrzebne? A nawet jeśli, to czy naprawdę musi je trzymać w Panamie? Pod bokiem swych przyjaciół z USA? Oni, w tej Rosji, to tak mają, że jak Putinowi wyskakują jakieś nieprzewidziane wydatki, to wysyła pierwszego lepszego sierżanta na Syberię, żeby mu ukopał, ile akurat mu potrzeba złota, diamentów, czy co tam nawinie się pod łopatę… Dlatego, pardon, ale wszystkie te, tak szczodrze rozsypywane po światowej prasie sensacje z Putinem w tle, przypominają mi słynny dowcip o dziewczynkach z Placu Pigalle – owszem, dają, ale rowery i nie za darmo.

{loadposition social}
{loadposition zobacz_takze}

Poprzedni

Mają się jeszcze o co bić

Następny

Reprywatyzacja po warszawsku