Wszędzie słuchać płacz i zgrzytanie zębów gdy tylko poruszony zostaje temat emerytur i systemu emerytalnego. A przecież cel reformy był jasny obniżyć emerytury. Zmniejszyć koszty budżetowe zmusić przyszłych emerytów do samodzielnego oszczędzania. Niejako przy okazji utuczono firmy zarządzające funduszami emerytalnymi ustanawiając absurdalnie wysokie prowizje i opłaty z zarządzanie. Zanim nadeszła katastrofa rząd PO wycofał się z „reformy” a jakoby „prosocjalny” PiS postanowił na przyszłych emerytach jeszcze raz zarobić.
Nikt nie zwraca uwagi, że przyszłe niskie emerytury to efekt dwóch procesów.
Po pierwsze niskich płac. Comiesięczny wskaźnik średniej płacy wyliczany jest na podstawie niepełnych danych. Do wyznaczenia przeciętnej pensji brane są pod uwagę tylko wynagrodzenia w firmach, które zatrudniają powyżej 9 osób. A takie przedsiębiorstwa na polskim rynku są w zdecydowanej mniejszości. W 2016 roku przeciętna pensja w sektorze przedsiębiorstw kształtowała się na poziomie 4346,76 zł (3094 zł netto). Jednak, że aż 66 proc. zatrudnionych zarabiało poniżej tej kwoty. Właśnie w raporcie za rok 2016 GUS po raz ostatni podał też wartość dominanty, czyli najczęstszego miesięcznego wynagrodzenie brutto, dla ogółu zatrudnionych w gospodarce. Wyniosło ono wynosiło w październiku 2016 r. 2074,03 zł, czyli ok. 1511 zł na rękę. To mniej niż połowa przeciętnego wynagrodzenia w firmach.
Czyli niskie wynagrodzenia to niskie składki emerytalne, co w sumie daje niskie emerytury.
Najnowsze dane dotyczące tzw. stopy zastąpienia emerytur w Polsce wg ZUS powinny dać nam do myślenia. W 2014 r. przeciętna miesięczna wypłata emerytury stanowiła 61,8 proc. przeciętnej miesięcznej krajowej pensji. W 2018 r. ta stopa wynosiła już 56,4 proc. Szacunki na 2028 to już tylko niecałe 47 %. Gdyby ktoś zarabiał najniższe wynagrodzenie i zdecydował się na emeryturę z końcem 2020 roku to mógłby liczyć na niewiele ponad 1300 PLN brutto. Czyli nieco ponad 1100 netto.
Po drugie, duża część pracujących nie może dziś liczyć na taki luksusy jak etat. Prawie jedna piąta ogółu pracujących to samozatrudnieni oraz pracujący na umowy cywilno-prawne. Ich perspektywy emerytalne wyglądają jeszcze gorzej. No chyba, że na należą do wąskiej grupy prezesów kontraktowych czy ludzi wielkiego sukcesu, ale pączki w maśle (czy rogale Marcińskie co kto lubi) to nieliczne wyjątki. Prowadzący jednoosobową działalność płacą (2019) składkę emerytalną w wysokości 558 złotych (od podstawy dochodu 2859). Mogą też skorzystać z ulgi „nas start” i wtedy ich składka emerytalna będzie jeszcze mniejsza. I oczywiście mniejsza też emerytura.
Tak to wygląda.
Co robić ? No więc po pierwsze zmienić system podatków od dochodów osobistych na progresywny i wprowadzić stawkę 10% dla dochodów w granicach 24.000 rocznie. Oczywiście należy wyżej opodatkować przychody przekraczające 120 000 oraz wrócić do rozliczania jednoosobowej działalności gospodarczej na zasadach ogólnych. Ledwo wiążącym koniec z końcem „przedsiębiorcom” zapewne pozwoli skorzystać z nowej obniżonej stawki PIT a nasze pączki w maśle, stracą odrobinę tłuszczyku i lukru. Będą zdrowsze.
Po drugie, co nieuchronne podnieść składkę na ubezpieczanie emerytalne a w dalszej perspektywie całkowicie porzucić „reformę emerytalną”. Niestety trzeba będzie też szybko zlikwidować wprowadzane właśnie PPK, które jak zgodnie oceniają specjaliści mają głównie służyć zarządzającym nimi firmom. Czy powrót do koncepcji OFE.
A po trzecie wypowiedzieć konkordat, to też da spore oszczędności dla budżetu.