Obserwuję wzmożenie komentarzy oburzenia w mediach społecznościowych po tym, jak kandydatka Razem do Sejmiku Województwa Pomorskiego Anna Górska wystąpiła z grafiką wyborczą z okazji Światowego Dnia Antykoncepcji, na której znalazło się stwierdzenie, że warto sobie uświadomić, iż w XXI wieku ludzie „uprawiają seks – tak samo jak pieką chleb, naprawiają samochody i programują maszyny”. Zażądała szerszego dostępu do edukacji seksualnej i darmowych prezerwatyw, aby były „dostępne jak pieczywo”.
Dziwi mnie krytyczny odzew, który widzę u lewicowych znajomych i cała masa powstałych naprędce internetowych żartów wokół „piekarnianego” motywu, które „kupimy po seksie jak już zaprogramujemy jakąś maszynę”. Jedni oburzają się, że „Razem chce robić kampanię wyborczą na paczce prezerwatyw” a to przecież poważnym lewicowcom nie przystoi, jeszcze inni nie mogą przejść do porządku dziennego nad tym, że kandydatka sprowadza seks do fizjologii (oburzające, prawda?), pomijając aspekt romantyczny. Co ciekawe, ten ostatni zarzut pada w internetowych dyskusjach głównie ze strony mężczyzn. Widzę tu ogromne pokłady przerażenia, że oto młoda kobieta śmie sobie ową fizjologią szafować, niczym tą nieszczęsną bułką. I jeszcze z nią na zdjęciu stoi. Trochę mi się nie klei, kiedy piszą o tym obrońcy kobiecej podmiotowości – bo wychodzi na to, że podmiotowość kończy się tam, gdzie kobieta wprost mówi, że ma ochotę na seks lub domaga się, aby przestał być tabu, a antykoncepcja nie ograniczała się do wzięcia po cichu tabletki „bo jakby co, to będzie jej problem” czy stosunku przerywanego, ale żeby zatroszczyło się o nią dwoje ludzi, którzy po prostu jak raz stwierdzają, że mają ochotę iść do łóżka. Faktem jest, że prezerwatywa jest najprostszym i najłatwiej dostępnym środkiem antykoncepcyjnym – niby to wiemy. A mimo to nadal stwierdzenie tego na głos wywołuje śmiechy w chłopięcej szatni.
Szczerze mówiąc nie uważam, aby wystąpienie Anny Górskiej było chybione. Nie widzę też za bardzo kontrowersji w samej formule. Seks uprawiają wszyscy: tak jak wszyscy jedzą bułki. Robią to mechanicy samochodowi, programiści, dziennikarze, sprzątaczki. No i – zaskoczenie roku! – nastolatki. Ktoś powie: obłożenie prezerwatywami szkół i domów kultury to dziecinada. Sęk w tym, że nigdy nikt jeszcze u nas nie próbował tego połączyć z przekazaniem rzetelnej systemowej edukacji dzieciakom, które w świat seksu wchodzą i będą go uprawiać choćby w foliowej torebce jak wyrwą się na wakacje. Rozprawiający o „dziecinadzie” nie czytają chyba raportów Pontonu.
Ważny aspekt całej sprawy pojawia się też w komentarzach pod oryginalnym postem Razem: edukacja seksualna to nie jest prosta „nauka ruchania”, jak chcieliby tego krytycy. Spełnia też inne funkcje, m.in. poradnictwa – bo wzrost samoświadomości w tym zakresie pomaga bronić się na przykład przed przemocą seksualną już w bardzo młodym wieku. Sorry – tutaj bez zrozumienia „mechanizmów ruchania” z jego fizjologicznymi aspektami z miejsca nie ruszymy.
Wreszcie, do wszystkich zatroskanych o to, że odrytualizowanie seksu uczyni go pustym, technicznym i paradoksalnie zostawi miejsce prawicy na na wypełnienie jej tradycyjnymi wartościami – wiecie, jak na razie to w naszym kraju rytualizacja uniemożliwia uzyskanie rzetelnej i pełnej wiedzy. A tylko mając tę wiedzę, człowiek jest później w stanie sam podjąć świadomą decyzję na temat tego, ile chce w swoim życiu seksualnym fizjologii, a ile romantyzmu. Nie musi do tego dochodzić po omacku. Jęki nad porównaniem prezerwatywy do bułki przypominają jako żywo obawy konserwatystów o to, że jak młody człowiek zobaczy stoisko z gumkami i dowie się, jak to działa – to natychmiast zamieni się w etatową puszczalską/ruchacza bez żadnych moralnych hamulców. Nie. Po prostu dowie się, jak to działa.
Rzetelna edukacja seksualna – choćby w wydaniu wspomnianych edukatorów i edukatorek z Pontonu nie propaguje „ciupciania co piątek”. Bardzo dużo miejsca poświęca budowaniu więzi, szacunku, wsłuchiwania się w pragnienia swoje i drugiej osoby. Gumka do wzięcia na korytarzu temu nie zaszkodzi, bo po prostu trzeba będzie o tym zacząć gadać wprost. Zresztą na całym świecie kupuje się je w automatach bez spuszczania wzroku. Niezależnie od tego, czy mają zostać użyte z żoną, miłością życia z gimnazjum czy facetem poznanym w klubie.
Tak mocno w naszym społeczeństwie seks wiąże się ze wstydem, że gotowi jesteśmy go odczuwać w imieniu całej ludzkości. I nadal chcielibyśmy się wtrącać do tego, co komu powinno na jakim etapie przyświecać. A może po prostu połóżmy te prezerwatywy i przestańmy już mnożyć hipotezy, komu one mogłyby ewentualnie się przydać, a komu nie. Bo jak na razie to nadal szokuje nas, że mogą leżeć w urzędzie albo że kobieta może trzymać je w szafce nocnej nie będąc w stałym związku, albo nie daj Boże porównać ją do pieczywa i zrobić sobie wyborczą grafikę. Problem antykoncepcji widzimy albo wyłącznie jako marginalny w stosunku do deficytu mieszkań socjalnych albo wyłącznie jako ekstrawagancję grożącą totalnym odhumanizowaniem w kapitalistycznym świecie. Zacznijmy o niej uczyć właśnie przez położenie na wierzchu. Bo w sumie czemu nie?