20 listopada 2024
trybunna-logo

Ryszard Ulicki – pożegnanie

Obiecywał, że napisze jeszcze niejedną fajną piosenkę…

No, tak, ale z drugiej strony sam mówił, że Pan Bóg turla się ze śmiechu, gdy słyszy, jak facet w pewnym wieku robi plany dłuższe niż na tydzień do przodu…
Odszedł człowiek-orkiestra: działacz społeczny i partyjny, lewicowiec z przekonania i życiorysu, poseł, ale też poeta, rzeźbiarz… Osobowość. Gdy tak patrzę po tym obecnym Sejmie, po tych… szkoda gadać.
Mimo licznych funkcji, które pełnił w życiu, Ryszard był przede wszystkim czarodziejem. Miał dar wyczarowywać przy pomocy prostych słów miłość, marzenia, wspomnienia. Wzruszał. W świecie twardych praw, bezwzględnych reguł, bezlitosnych rozstań ze złudzeniami rozepchnął się i zrobił miejsce dla świata, któremu nie pozwolił odejść, dla którego zatrzymał czas. Dla świata naszego dzieciństwa i pierwszych życiowych zachwytów – kolorowymi balonikami, cukrową watą, kogucikami na druciku…

Kiedy patrzę hen za siebie
W tamte lata co minęły
Kiedy myślę co przegrałam,
A co diabli wzięli
Co straciłam z własnej woli,
A co przeciw sobie
Co wyliczę to wyliczę,
Ale zawsze wtedy powiem,
że najbardziej mi żal:
Kolorowych jarmarków,
blaszanych zegarków
Pierzastych kogucików,
baloników na druciku
Motyli drewnianych,
koników bujanych
Cukrowej waty i z piernika chaty…

Te parę wierszy, kilkadziesiąt słów, gwarantuje Ryszardowi nieśmiertelność. Pokolenia będą przemijać, politycy przepadać w zapomnieniu, rzeczy wielkie dziś, jutro okażą się małe… Ale kolorowe jarmarki, blaszane koguciki, cukrowa wata zawsze będą wzruszać. Proste, zwykłe uczucia – dziecięca radość z życia, miłość, szczerość, wspomnienia zawsze wzruszają.
Ryszard Ulicki też od wczoraj jest wzruszeniem. Ściskającym za gardło.

Poprzedni

Pamiętamy Kardynale

Następny

Najpierw medal, a potem eutanazja?