29 listopada 2024
trybunna-logo

„Rosjan nie obsługujemy”

Rok temu ogólnopolskie zażenowanie wzbudził pewien knajpiarz z Sopotu, który na drzwiach swojej budy powiesił napis „Rosjan nie obsługujemy”.

Wydawało się, że jednoznaczna reakcja na tamto chamstwo powinna dać niektórym do myślenia. Okazuje się, że rzeczywiście – po roku znalazła naśladowców i to od razu w kręgach rządowych. Minister Spraw Wewnętrznych Błaszczak wywiesił podobną kartkę – na granicy z obwodem kaliningradzkim. „Rosjan nie obsługujemy”, czyli nie wznawiamy – wstrzymanego na czas szczytu NATO i Światowych Dni Młodzieży – tzw. małego ruchu granicznego. Skutki są dwa. Pierwszy bardzo dobre samopoczucie Błaszczaka i jego zastępcy, syna ziemi suwalskiej, Zielińskiego. Błaszczak powiedział w radiowej „Jedynce”, że sytuacja taka wynika ze względów bezpieczeństwa. „— Stosunkowo niedawno Rosja Putina napadła na Ukrainę, zaanektowała Krym, wciąż toczy się wojna w Donbasie. Taka jest postawa Rosji. Tu chodzi o względy bezpieczeństwa”… No, słyszał Putin?! Jak Putin chce, żeby Polacy kupowali ruską benzynę, fajki i gorzałę, i jak chce, żeby Ruskie jeździły sobie po Mazurach i Pomorzu, po hotelach sobie spali, swoje ruskie tyłki moczyli w polskich jeziorach i kupowali sobie, co chcą, to niech pozwoli dokończyć majdanową rewolucję na ukraińskich terenach rosyjskojęzycznych. Czyli niech się nie wtrąca, tak jak ukraińska policja nie wtrącała się, gdy prawdziwi Ukraińcy urządzili Ruskim całopalenie w Odessie. No i rzecz jasna, niech odda Krym, żeby US Navy mogła spokojnie cumować sobie w Sewastopolu, tak jak już, już miała… gdyby nie te pie……e „zielone ludziki”. Po kątach mówi się co prawda, że Ukrainę razem z Krymem PiS oddałoby za wrak, ale Rosjanie i o tym słyszeć nie chcą.
Drugi skutek pana Błaszczakowych gier z obwodem kaliningradzkim, jest taki, że społeczeństwo Braniewa, Bartoszyc, Grajewa, Gołdapi, a nawet poniekąd Gdańska i popularnych miejscowości Mierzei Wiślanej, Warmii i Mazur z coraz większym trudem znajduje parlamentarne słowa, żeby wyrazić swoje oburzenie, na to, iż pozbawiono je pewnych zarobków.
Dla wicepremiera Morawieckiego nie są to straty istotne, choć przyznał, że są „bolesne” dla ruchu przygranicznego… Bolesne? Pan wicepremier raczy żartować. Burmistrz Braniewa, pani Monika Trzcińska powiedziała, (TVN24), że w jej rejonie liczbę rosyjskich podróżnych ocenia się na 1 milion trzysta tysięcy rocznie. – Niech każdy zostawi złotówkę, mówi pani burmistrz… Wiadomo, że nie zostawi złotówki, tylko o wiele więcej. Orły z MSW mówią na to, że liczy się bezpieczeństwo, a nie dobre samopoczucie handlowców. Pani burmistrz mówi zaś, że żadnego zagrożenia bezpieczeństwa nikt tam nie odczuwa. Na razie efekt jest taki, że – jeśli wierzyć pani burmistrz – bezrobocie w tych okolicach znowu podskoczyło do 30 proc. A komu wierzyć, jak nie jej? Panu wiceministrowi Zielińskiemu? Panu Błaszczakowi?…
Grzmią również miejscowi politycy. Warmińsko-mazurska posłanka PSL-u Urszula Pasławska przekonuje, że sami dajemy Kremlowi dowody na naszą rusofobię. I z całym przekonaniem dodaje, że najbardziej na tej awanturze stracą zwykli mieszkańcy Warmii i Mazur. – Dzięki rosyjskim gościom miasta i gminy zaczęły się rozwijać. Przynajmniej pod tym ważnym względem, że wielu ludzi miało pracę w handlu. Teraz wielu z nich szybko tę pracę straci, czy to w markecie, czy we własnej firmie, a nowej w okolicy nie znajdzie. Bezrobocie w powiatach graniczących z Obwodem Kaliningradzkim od zawsze jest jednym z najwyższych w Polsce. Mały ruch graniczny wprowadzony cztery lata temu z pewnością był jedną z przyczyn jego spadku. W 2012 roku stopa bezrobocia wynosiła tutaj ponad 21 procent, pod koniec czerwca 2016 roku – 16, 6 procent. Jestem ciekawa, ile będzie pod koniec roku, jeśli mały ruch graniczny nadal będzie zamrożony – dodaje posłanka Pasławska.
Pani posłanka Pasławska wystąpiła z interpelacją do MSWiA apelując o jak najszybsze wznowienie MRG.
– […] będzie najlepiej, jeśli zwycięży zdrowy rozsądek. Możemy mieć zastrzeżenia do polityki Putina, ale niekoniecznie do zwykłych Rosjan. Utrzymywanie z nimi poprawnych kontaktów sąsiedzkich jest niezwykle ważne, szczególnie w tych trudnych czasach – mówi pani posłanka.
W podobnym tonie wypowiadają się także marszałkowie obu zainteresowanych województw, jak również przedstawiciele wszystkich pozostałych partii opozycyjnych.
Marcin Kulasek, radny sejmiku warmińsko-mazurskiego, sekretarz generalny SLD sugeruje, że mamy jednak do czynienia z przejawem rusofobii partii rządzącej. SLD planuje spotkania z mieszkańcami terenów przygranicznych. Oby jak najszybciej. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji ogłosiło, że – jakoś tak na dniach – odbędzie dwudniową wizytację warmińsko-mazurskich przejść granicznych. Udział w niej mają wziąć dwaj wiceszefowie resortu, a także komendant główny i wojewódzki Straży Granicznej. Byłoby dobrze, żeby mieszkańcy tych terenów czekali na nich przygotowani do merytorycznej rozmowy i z silnym politycznym wsparciem partii, której bądź co bądź los ludzi prostych powinien leżeć na sercu. W Olsztynie, Białymstoku, Gdańsku, Elblągu jest przecież całkiem sporo działaczy i członków SLD, żeby taką akcję skutecznie przeprowadzić.

Poprzedni

Nandrolon był w obu próbkach

Następny

Niebezpieczna wizja demokracji totalitarnej