Być może to co napiszę, ściągnie na mnie dintojrę ziobrowskiej prokuratury, bo nie takich już ciągali po sądach za zbytnią wyrazistość w krytyce panujących, ale co mi tam, więzienie też dla ludzi. Uważam, i chciałbym, żeby Polska o tym usłyszała, że rząd PiS jest gorszy niż naziści. Ci bowiem eksterminowali obce nacje, swoją zostawiając w spokoju. Rząd PiS poszedł o krok dalej i wraz z kolejnym lokdałnem zaczął eksterminować także własnych obywateli. Bezrobociem; brakiem perspektyw na polepszenie ich losu; drakońskimi mandatami i karami; głodem i beznadzieją, a w konsekwencji, nędzą, w którą wszyscy, mniej lub bardziej, niebawem popadniemy.
Przeczytałem niedawno tekst red. Agatona Kozińskiego, z którym od dawna nie zgadzam się w niczym, ale mimo wszystko cenię go za przenikliwość i erudycję, która to jednak nie ma szans wyjść poza ciepły, dziennikarski kurwidołek głównego nurtu, gdyż, oprócz zimnej logiki i bezbłędnej polszczyzny, nie ma w jego tekstach życia. Nie ma też, co czyni je jeszcze bardziej akademickimi, człowieka, który by mówił do czytelnika żywym głosem, między szpaltami. Jest teoretyk, przekonany o swojej nieomylności. Piękna, ale martwa, natura; skorupa, odlana przez mistrza, ale nic poza tym. I o życiu, m.in. red. Koziński w owym tekście rozprawiał. Lub jego braku.
Chodziło mu o to, że łatwo jest krytykować dziś rządzących, jak, nie przymierzając, ja, ale żeby dać coś od siebie, to nie ma komu. Rząd bowiem robi to, do czego jest zobowiązany, najlepiej jak potrafi. Zresztą, wystarczy spojrzeć na inne państwa. Tam jest podobnie. U nas to i tak jeszcze pół biedy, bo nie ma godziny policyjnej. Nie wspomina red. Koziński, że na południu Europy, restauracje działają normalnie i można się do nich wybrać, a przemysł rozrywkowy otrzymuje, bezpośrednio, a nie w konkursach dla swoich, sowite postojowe. Tak czy inaczej, nic innego Morawiecki z Kaczyńskim uczynić nie mogą, bo jak by tak było, to na pewno by to zrobili. Muszą więc zadzierzgać wisielczy sznur na polskich gardłach dla ich własnego dobra. Nieważne, że lek który stosują, jest gorszy niż choroba i przyniesie, w niedalekiej przyszłości, czarne żniwo samobójstw i powikłań depresyjnych, o zmarnowanym pokoleniu „school learning” nie wspominając. Nie ma bowiem, jak twierdzi red. Koziński, alternatywy, żeby rząd mógł postąpić inaczej. A gdyby jednak było tak, że taka alternatywa istnieje? Gdyby na raz wyszedł przed Horbana i jemu podobnych, człowiek z gruntowną wiedzą, popartą doświadczeniem, który powiedziałby: mylicie się. Można robić inaczej. To co by było? Na raz, okazałoby się, że to wszystko, na czym bazuje rząd to czysta biopolityka; taki nowoczesny nazizm; im mniej gęb do wykarmienia, tym w przyszłości mniej problemów fiskalnych, bo do tego owa polityka się w zasadzie sprowadza. Funkcjonuje u nas prof. Piotr Kuna, który od dawna twierdzi, że to, w jaki sposób walczy się w Polsce z wirusem, woła o pomstę do nieba. I nie trzeba być wyrafinowanym znawcą sztuki medycznej, żeby pojąć, że jak zapełni się szpitale po dach chorymi, to system się zawali, co, przy każdej sposobności, przypomina nam dr Niedzielski. Można spróbować izolować ludzi w domach; dostarczać im tlen; monitorować ich dzięki aplikacjom. Ale gdyby tak uczynić, znaczyłoby to, że rząd przyznaje się do błędu, czego żaden polityk w Polsce nigdy nie powie. Ufa się więc tym, którzy mawiają od lat, że nasz system opieki zdrowotnej jest jak guma z majtek-rozciągnie się, ile się majtkom zechce. A lekarze i ratownicy są jak pochwa-dopasują się do każdego kształtu i każdego rozmiaru, choćby nie wiem jak bolało w trzewiach.
Wyznając taką, a nie inną filozofię, rząd zafundował Polakom przedłużającą się katatonię, której finałem będzie agonia z głodu i wycieńczenia. Długa, przykra dla oka i bolesna, zarówno dla umierającego, jak i tego, który będzie musiał na to patrzeć. Nie jest bowiem tak, jak wyznaje red. Koziński i jego koledzy z rządu, że ma związane ręce. Że tak musi być i już. Mądrzejsi od nich piszą, że takie zamykania i otwierania mogą stać się naszą codziennością, chyba że w końcu ktoś pójdzie po rozum do głowy, i odpuści ludziom, bo ludzie, sami z siebie, za bardzo u nas bojące. Nie wyjdą na ulicę. Nie zawalczą o swoje. Mądrzejsi od red. Kozińskiego, a są i tacy, piszą, że wirus mutuje na tyle przykro, że miast być bardziej zaraźliwy a mniej zjadliwy, staje się coraz bardziej śmiercionośny, więc niedługo szczepionki mogą po prostu nie wystarczać. Jest poza tym w dzisiejszym świecie tak, że biedniejsza część globu jeszcze nie zobaczyła ani jednej strzykawki z antidotum, więc nawet gdy wyszczepią się bogaci, biedota dalej będzie roznosić zarazę. I tak w koło Macieju. Może więc lepiej przeprosić się z wirusem i zacząć żyć, zamiast czekać powolnej śmierci? Ta bowiem przyjdzie, czy od wirusa, czy bez niego. Naprawdę, tak Wam, drodzy Rodacy, dobrze w kagańcu? Może lepiej boso, ale w ostrogach, hm?