Jeszcze tylko przez tydzień można podpisywać się pod inicjatywą liberalizacji obecnej ustawy antyaborcyjnej. Inicjatywa ta jest odpowiedzią środowisk lewicowych na projekt zaostrzenia prawa antyaborcyjnego.
Projekt ustawy, której celem jest zapewnienie kobietom prawa do decydowania o sobie powstał w reakcji na działania organizacji katolickich i konserwatywnych, które po raz kolejny podjęły próbę zaostrzenia prawa antyaborcyjnego w Polsce. Organizacje broniące praw kobiet oraz działacze lewicy stwierdzili, że nastał właśnie ostatni moment, aby upomnieć się o prawo kobiet do decydowania o sobie. Opracowali więc własny projekt ustawy, która umożliwiałaby kobietom dostęp do zabiegów aborcji w cywilizowanych warunkach, pod opieką lekarską. Projekt ten przewiduje również wprowadzenie dostępnej antykoncepcji oraz edukacji seksualnej w szkołach, a więc takie rozwiązania, które najskuteczniej chronią kobiety przed ewentualną aborcją.
Jest to odpowiedź na działania prawicy, której przedstawiciele chcą odebrać kobietom, i tak bardzo ograniczone, prawo do legalnych zabiegów aborcji.
Kompromis?
Od 1993 r. w Polsce obowiązuje jedna z najbardziej restrykcyjnych ustaw antyaborcyjnych, ograniczająca prawo do aborcji jedynie do trzech przypadków: gdy ciąża jest skutkiem czynu zabronionego (gwałt, kazirodztwo, pedofilia), gdy zagraża zdrowiu bądź życiu kobiety, albo gdy u płodu zostały wykryte nieuleczalne wady. Organizacje katolickie i konserwatywne od wielu lat dążą do tego, aby zlikwidować i te wyjątki. Zgodnie z ich żądaniami, kobiety w ciąży byłyby zmuszone do porodu bez względu na okoliczności, nawet kosztem swojego życia i zdrowia.
Ustawa, której celem jest wprowadzenie bezwzględnego zakazu aborcji, trafiła do Sejmu w czerwcu. Jest to projekt obywatelski, opracowany m. in. przez stowarzyszenie prawnicze Ordo Iuris oraz fundację „Pro-Prawo do Zycia”, na czele której stoi prof. Bogdan Chazan. Prof. Chazan to okryty złą sławą lekarz-ginekolog, opowiadający się za całkowitym zakazem przeprowadzania zabiegów aborcji, bez względu na okoliczności i sytuację zdrowotną oraz życiową kobiety. Co więcej, przygotowany przez te środowiska projekt zakazu aborcji przewiduje nie tylko bezwzględny zakaz przeprowadzania zabiegów przerwania ciąży, ale zakłada również kary dla kobiet, które poddały się takiemu (nielegalnemu) zabiegowi.
Zapisy ustawy zaostrzającej zakaz aborcji zostały tak skonstruowane, że karze podlegać miałaby nie tylko ta kobieta, która świadomie poddała się aborcji, ale represje mogą dotknąć także tych kobiet, które poroniły z przyczyn naturalnych. Ustawa przygotowana przez prawicowych działaczy zakłada bowiem bezwzględną ochronę życia „od poczęcia”, do którego dochodzi zanim jeszcze można mówić o ciąży. Innymi słowy – może ona spowodować, że potencjalnymi kryminalistkami staną się kobiety, które poroniły nawet nie wiedząc, że są w ciąży (co zdarza się nie tak rzadko). Potencjalnymi kryminalistkami (kara do 3 lat więzienia, wg wspomnianego projektu ustawy) mogą stać się również te kobiety, które będąc w ciąży podejmowały ryzykowne – dla podtrzymania ciąży – zachowania, a można do tego zaliczyć np. prowadzenie samochodu, uprawianie sportu czy zwykły stres w pracy. Od „momentu poczęcia” kobieta – według prawicy – traci więc swoją podmiotowość i powinna stać się jedynie narzędziem, całkowicie podporządkowanym „misji”, jaką jest ciąża i poród. Innymi słowy, w zasadzie każda kobieta w wieku rozrodczym może być, w myśl projektu zgłoszonego przez prawicę, traktowana jako potencjalna morderczyni.
Zdaniem obrońców praw człowieka, już obecna ustawa antyaborcyjna – nie wiedzieć czemu zwana kompromisowym rozwiązaniem – narusza wiele konwencji międzynarodowych, m.in. zakazujących tortur i poniżającego traktowania oraz ograniczania prawa do prywatności. Gdyby zaproponowana przez prawicę jeszcze bardziej restrykcyjna ustawa antyaborcyjna została uchwalona i zaczęła obowiązywać, Polska stałaby się jednym z nielicznych państw, które w tak drastyczny sposób ogranicza prawa kobiet. Polki mogłyby podzielić los obywatelek Salwadoru, gdzie nawet za poronienie grożą długoletnie wyroki. Warto pamiętać, że w niektórych państwach islamskich prawo do aborcji jest znacznie bardziej liberalne niż to, które obowiązuje obecnie w Polsce.
W obronie kobiet
Autorzy inicjatywy „Ratujmy kobiety” apelują, aby nie tylko zastopować szaleńcze dążenia konserwatywnej prawicy, ale rozpocząć walkę o podmiotowość kobiet, czyli o zmianę obecnie obowiązującej ustawy antyaborcyjnej. Chodzi o to, aby decyzja o ewentualnym donoszeniu ciąży zależała wyłącznie od woli kobiety, ponieważ to kobieta ponosi jej konsekwencje. Kobieta, a nie policja, prokuratura, sąd czy też ustawodawcy. Dlatego przygotowany przez „Ratujmy kobiety” projekt przewiduje nie tylko złagodzenie dotychczasowej ustawy antyaborcyjnej – dopuszczając prawo do zabiegów aborcji na podstawie decyzji kobiety – ale również objęcie szczególną opieką zdrowotną kobiet w ciąży, wprowadzenie edukacji seksualnej do szkół oraz zapewnienie dostępu do nowoczesnej antykoncepcji.
„Nie godzimy się na PiS-owski i kościelny model państwa, w którym kobiety nie mogą decydować o swoim losie. Nie chcemy ustawy antyaborcyjnej autorstwa ePiSkopatu, która wprowadza drakońskie restrykcje wobec kobiet” – wyjaśniają aktywiści „Ratujmy Kobiety”. „Dlatego proponujemy rozwiązania, podobne do tych, które obowiązują w większości cywilizowanych państw. Chcemy by to kobiety mogły decydować o swoim życiu i zdrowiu!” – dodają.
Symbolem protestu przeciwko ograniczaniu praw kobiet stał się wieszak – narzędzie, które dziesiątki lat temu służyło do przeprowadzania nielegalnych aborcji, na skutek których życie straciły miliony kobiet. Jak bowiem podkreślają działaczki organizacji kobiecych, prawny zakaz aborcji nie ograniczy liczby zabiegów, a doprowadzi do tego, że będą one przeprowadzane w podziemiu, w niehumanitarnych warunkach i bez zapewnionej pomocy lekarskiej.
– Kobieta, która nie chce mieć dziecka, a nie będzie miała dostępu do antykoncepcji bądź zabiegu aborcji w cywilizowanych warunkach, i tak go nie będzie miała. Zdecyduje się na zabieg w podziemiu, za ciężkie pieniądze, ale ryzykując własnym zdrowiem lub życiem. Ostatecznie, stanie się dzieciobójczynią, pozbywając się dziecka tuż po narodzeniu, co w okresie II Rzeczpospolitej było, ze względu na wymuszony przez kościół zakaz aborcji, zjawiskiem powszechnym. W najmniej drastycznej sytuacji będzie po prostu więcej dzieci podrzucanych do tzw. okien życia, co w ostatnich latach w Polsce jest zjawiskiem przybierającym na sile – przekonuje jedna z działaczek na rzecz praw kobiet.
– Nie można tworzyć bajkowej rzeczywistości, że każda kobieta pragnie mieć dziecko i to niezależnie od jej okoliczności życiowych. Dobrze wiemy, że nie każda i nie zawsze. Zależy nam na tym, aby decyzja o posiadaniu dziecka mogła być podejmowana przez kobiety (oraz mężczyzn) w pełni świadomie, bo tylko dzięki temu będą się rodzić dzieci chciane i oczekiwane, a nie z przypadku czy przymusu. Taki prawny przymus stworzy rzesze nieszczęśliwych ludzi, a przecież można temu zapobiec dzięki osiągnięciom nauki. Nie narzucajmy ludziom jedynego słusznego modelu życia, bo w ostatecznym rozrachunku to się obróci przeciwko nam wszystkim – ocenia aktywistka.
Ostatni dzwonek
Działacze inicjatywy „Ratujmy kobiety” zbierają podpisy pod swoim projektem ustawy od wiosny. Ostateczny termin zbiórki upływa 1 sierpnia, a więc na wsparcie tej inicjatywy zostało zaledwie kilka dni. Autorzy projektu muszą zebrać co najmniej 100 tys. podpisów poparcia, aby mógł on trafić pod obrady Sejmu jako obywatelski projekt ustawy. Zbieranie podpisów, które trwa w całym kraju, nie odbywa się jednak bez przeszkód. Aktywiści akcji „Ratujmy kobiety” od kilku tygodni alarmują, że podczas ulicznych zbiórek podpisów bywają atakowani przez działaczy prawicy. Najczęściej są to młodzi mężczyźni o zdecydowanie prawicowych poglądach – informują. Atakujący najczęściej wyrywają i niszczą listy podpisów pod inicjatywą „Ratujmy kobiety”. A to również nie ułatwia zbiórki podpisów.