Moskiewski sąd w ostatnich dniach oddalił apelację Aleksieja Nawalnego utrzymując w mocy postanowienie o osadzeniu go w areszcie na okres 30 dni. Można zatem się spodziewać, że przez co najmniej najbliższy miesiąc cały tzw. demokratyczny świat będzie przeżywać cierpiętnictwo rosyjskiego opozycjonisty domagając się mniej lub bardziej stanowczo acz bezskutecznie jego uwolnienia.
Szewc Fabisiak nie jest zwolennikiem trzymania ludzi w aresztach, gdy nie jest to konieczne. Na przykład gdyby oskarżony ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości. W przypadku Nawalnego takie okoliczności nie zachodzą. Wszakże on sam powrócił z Niemiec do Rosji nie po to by się ukrywać, lecz po to by dać się aresztować. Szewc Fabisiak uważa, że jego aresztowanie było błędną decyzją. Gdyby pozwolono mu pozostać na wolności, to cała retoryka o gnębieniu opozycji wzięłaby w łeb. Co prawda, Nawalny mógłby brylować na wiecach swoich zwolenników, lecz miałyby one zupełnie inny charakter. Bardziej odświętny niż w protestacyjny i zapewne mniej liczny. Jednocześnie rosyjskie władze niejako uwiarygodniły słowa samego Nawalnego, który przed wylotem do Moskwy zapowiadał, że spodziewa się aresztowania.
Aresztowanie Nawalnego wywołało jednoznacznie krytyczną, choć zdaniem szewca Fabisiaka przesadzoną, reakcję ze strony tzw, demokratycznej wspólnoty. Mi. in. brano pod uwagę nałożenie sankcji na Rosję a także rozważano – jak pisze niemiecka Deutsche Welle – wywieranie silniejszych nacisków na zablokowanie budowy rurociągu Nord Stream 2. Tymczasem, jak łatwo zauważyć, podbałtycka rura ma tyle wspólnego z aresztowaniem opozycjonisty co dajmy na to instrukcja obsługi kuchenki gazowej z wyrokiem sądowym. Przy okazji nie po raz pierwszy wyszła na jaw obłuda zachodnich opiniotwórczych kręgów, które potrafią jedynie dowalać Rosji pomijając milczeniem znacznie bardziej dotkliwe przypadki przetrzymywania ludzi w aresztach. Ani Unia Europejska ani Stany Zjednoczone nie stanęły w obronie katalońskich polityków aresztowanych tylko za to, że zorganizowali referendum w sprawie odłączenia się od Hiszpanii a tym samym urzeczywistnienia prawa narodów do samostanowienia. Szczególnie obłudnie brzmią wolnościowe enuncjacje ze strony polskich polityków. To przecież w Polsce wprowadzono praktykę wydłużanych ponad miarę tzw. aresztów wydobywczych. To w Polsce przez trzy lata był trzymany w areszcie Mateusz Piskorski, któremu nie potrafiono przedstawić wiarygodnych zarzutów. W jego obronie nie występował nikt poza nielicznymi politykami z Piotrem Ikonowiczem na czele. Natomiast w pełnej demokratycznych i wolnościowych sloganów Europie również nikt oprócz autentycznej lewicy nie domagał się jego uwolnienia czy choćby uczciwego procesu w trakcie którego wyszłaby na jaw cała absurdalność kierowanych przeciwko niemu zarzutów o rzekome szpiegostwo na rzecz Rosji.
Jednocześnie sprawa Nawalnego ukazuje w czytelny sposób mechanizmy propagandowego oddziaływania na nie zorientowanych do końca konsumentów środków masowego przekazu a zwłaszcza telewizji jaka by ona nie była. Na ekranach telewizyjnych mogliśmy zobaczyć obrazki wciągania zwolenników Nawalnego do policyjnych samochodów łudząco przypominające podobne sceny z warszawskich protestów przeciwko orzeczeniu Przyłębskiego Trybunału. Szewc Fabisiak obiektywnie zauważa, że tego rodzaju policyjne zachowania są w Polsce krytykowane w obydwu tych przypadkach. Jednakże osobom oglądającym jedynie przekazy serwowane przez polskie stacje telewizyjne brakuje pełnego a tym samym obiektywnego obrazu sytuacji. Na naszych ekranach telewizyjnych prezentowani są przedstawiciele rosyjskiej opozycji mówiący o tym, że protesty w Rosji odbywają się w sposób pokojowy. Tymczasem wystarczy przełączyć pilota na telewizję rosyjską by zobaczyć jak grupa kilku mężczyzn bije powalonego na ziemię policjanta, jak nokautowany jest inny policjant, jak wybijana jest szyba w samochodzie a kierowca traktowany jest gazem łzawiącym. To też są fakty bez względu na to czy to się naszym rodzimym rusofobom podoba czy nie.
Sprawa Nawalnego nabrała w ostatnich dniach nowego odkrywczego blasku. Otóż okazało się, że pokazywany w telewizji i okraszany pryncypialnymi komentarzami film ukazujący przepych luksusowej nieruchomości należącej ponoć do prezydenta Putina okazał się zwykła ściemą. Został on podobno nakręcony przez osoby pracujące przy budowie tego kompleksu. U szewca Fabisiaka wątpliwości wzbudził już obrazek samego Putina siedzącego na kanapie co bardziej wyglądało na fotomontaż niż pozowanie rosyjskiego prezydent do zdjęć wykonywanych przez pracowników. Film ten był rozpowszechniany z rekomendacji Nawalnego chwalącego się, że mógł on powstać dzięki działalności jego Fundacji Walki z Korupcją. Tymczasem do posiadania tego kompleksu budowlanego publicznie przyznał się rosyjski biznesmen Arkadij Rotenberg, który mógł przystąpić do bynajmniej jeszcze nieukończonej budowy dzięki pozyskaniu kilku kredytodawców. Być może Nawalnemu zabrakło wyobraźni i sądził, że cała sprawa nie wyjdzie na jaw, zaś on sam umocni się w glorii nieustępliwego tropiciela niecnych poczynań Kremla a skompromitowany będzie Putin. Być może ktoś wpuścił Nawalnego w maliny co nie najlepiej świadczyłoby o jego czujności, Tak czy siak poważnie została nadszarpnięta jego wiarygodność – puentuje Szewc Fabisiak.