22 listopada 2024
trybunna-logo

Przemoc rodzi(c) przemoc

Jarek Ważny

Przemocą gardzę i przemocą się brzydzę. Zarówno małą, domową, jak i wielką, na polu boju. Żadna nie jest ani sprawiedliwa, ani nie da się niczym usprawiedliwić. Bo czy bijesz ty czy ciebie biją, ból jest dokładnie taki sam, i takie same, opłakane skutki dla ludzkości-w skali makro i mikro. Z tym większą uwagą przeczytałem wywiad Magdaleny Rigamonti z Rzecznikiem Praw Dziecka Mikołajem Pawlakiem. I zbladłem.
We wzmiankowanym wywiadzie RPO, Mikołaj Pawlak, pytany o to, czy klaps to też bicie wspomina, że klapsy nie zostawiają zbyt dużego śladu, ale on sam swoich synów nigdy nie karał fizycznie, choć chłopaki potrafią dać mu w kość. Z kolei sam pan Rzecznik z estymą wspomina swojego ojca, który zlał mu tyłek, kiedy na to zasłużył, w myśl zasady, że cóż to za ojciec, który swych dzieci nie karci. Pan Mikołaj Pawlak urodził się w 1980 r. Jest starszy ode mnie o 2 lata, a czytając jego słowa odnosiłem wrażenie, że czytam wywiad z nobliwym starcem, który swoją kindersztubę i poglądy na rzeczywistość wyniósł z ziemiańskiego domu pod Wilnem, gdzie bursztynowy świerzop i gryka jak śnieg biała. Według pana Mikołaja Pawlaka, „trzeba odróżnić, czym jest klaps, a czym jest bicie”. Mało Państwu? To czytajmy dalej. Na pytanie, czy da się to odróżnić, stwierdza, że „wiele osób nawet podniesienie głosu może uznać za przemoc.”. Idąc tropem myślenia pana Rzecznika, przemoc, czy to fizyczną, czy psychiczną, zakładając, że Mikołaja Pawlak zakłada jej istnienie, można rozgraniczyć na tą małą, z niską szkodliwością społeczną i tą naprawdę dużą, gdzie zaczyna się granica działania jego uprawnień, jako tego, kto stoi na straży praw polskiej dziatwy. Darujcie Państwo, ale czegoś równie kuriozalnego nie słyszałem dawno. Aż nadto z kolei słyszałem, lub raczej, słyszę co dnia, litanie pohukiwań, wrzasków a czasami wręcz gróźb rodziców wobec ich własnych dzieci, bo codziennie bywam na placach zabaw ze swoją 3-letnią córeczką. Zwykle są to te same place na Żoliborzu. I nie ma dnia, żebym nie słyszał, jak opiekunowie swoich pociech strofują je za byle przewinienie. Na szczęście nie są to jakieś straszne przewiny, ale zawsze ze sporym absmakiem wychodzę z piaskownicy, gdy jestem świadkiem takich krzywych akcji. Raz nawet zwróciłem jednej pani uwagę, kiedy ostentacyjnie, na cały plac, krzyczała na swojego synka, który coś zmalował. Inne dzieci oderwały się od swoich klocków i babek z piasku, a ta obsobaczała go w najlepsze. Nawet jakbym chciał nie słyszeć, to i tak nie było gdzie uciec. Poprosiłem więc panią grzecznie, czy nie mogłaby jednak trochę się powściągnąć, bo inne dzieci się jej po prostu boją. Zaznaczam, że oprócz mnie i krzyczącej pani na placu zabaw byli też inni rodzice. Otrzymałem odpowiedź, żebym się od…czepił, i żebym zajął się własnym dzieckiem, a nie wtrącał się w cudze sprawy.
I teraz, Szanowni Państwo, połączcie sobie w głowach kropki-od komunikatu Rzecznika o tym, że niektórzy krzyk uznają za przemoc, po sytuację, którą przytoczyłem powyżej. Jaki przekaz dostają ci wszyscy, zdezorientowani rodzice, którzy wciąż się wahają, czy karcić dzieci fizycznie, czy na nie krzyczeć; czy kłócić się przy nich z partnerem, czy angażować je w konflikty między rodzicami, skoro Państwo, które daje im co miesiąc z łaskawością po 5 stów na malca, ustami swojego najlepszego syna od praw dzieci mówi, że w zasadzie jeden klaps to nic takiego, a krzyk ma działanie na wpół terapeutyczne. Na Zachodzie, tym lewackim i zdemoralizowanym najlepiej, zachowanie takie, jakie zaprezentował na łamach Pan Rzecznik, zostałoby w trymiga napiętnowane i uznane za skandaliczne. Zwłaszcza przez rządzących. U nas tymczasem, brawo biją Rzecznikowi Wojciech Cejrowski i jemu podobni, którzy XIX-wieczne kanony wychowania uznają za normę. Bo wszak dziadziuś bił pasem, tatuś bił, to i co mi się będzie Państwo wtrącało czym ja biję. Zawsze dzieciak dostawał w skórę i dobrze było. Zawsze kompot był na stole a obok niego schabowy, bo zawsze go babcia i mama smażyły na obiad. Wszystko fajnie, tylko że zawsze, to nie znaczy że dobrze. Mogły wszak smażyć go źle. A kiedy po 30 latach zbieranego, błędnego doświadczenia, ktoś próbuje towarzystwo nauczyć robienia rzeczy poprawnie, podnosi się rwetes, że to zamach na tradycyjne wartości i na rodzinę. I najsmutniejsze jest to, że w ten dyskurs wpisuje się relatywnie młody człowiek, który ma stać na straży tego, żeby dzieciom w Polsce nie działa się krzywda. Żeby nikt się na nie nie wydzierał ani ich nie bił. Nawet klapsem. Bo to przemoc jak każda inna.

Jarek Ważny – dziennikarz i muzyk w jednej osobie. Jest absolwentem dziennikarstwa UW. Występował z takimi formacjami jak Większy Obciach, The Bartenders i deSka, Vespa, Obecnie gra na puzonie w grupie Kult a także z zespołami Buldog i El Doopa. prowadzi także bloga „PoTrasie”

Poprzedni

48 godzin świat

Następny

Wystawa poświęcona postaci Ignacego Daszyńskiego

Zostaw komentarz