19 listopada 2024
trybunna-logo

Przełomu nie ma i długo nie będzie

Trybuna rozmawia z posłem do Parlamentu Europejskiego, Januszem Zemke

NATO-Rosja. Zapowiadano to spotkanie, jakby z góry zakładając, że nic z tego nie wyniknie.

Janusz Zemke: – Coś w tym jest. Te stosunki są dziś już nie tylko chłodne, ale powiedziałbym, bardzo zimne. Obie strony sobie nie ufają – to jest poważny problem. Tym bardziej jednak kontakty między Rosją a NATO są konieczne, bo przy takich stosunkach naprawdę może dojść do nieszczęścia. Jeśli strony nie będą sobie przekazywały podstawowych informacji o swoich zamiarach, o tym, co robią, to wtedy ogromnie rośnie ryzyko błędnego odczytania intencji przeciwnika.
Żeby przejść do konkretów. W związku z dużą skalą różnych ćwiczeń jest wręcz niezbędne, żeby strony z wyprzedzeniem informowały siebie o planowanych manewrach. Jaka to jest skala? Dla przykładu – w drugim półroczu tego roku NATO planuje w naszej części Europy 33 różnego rodzaju ćwiczenia i szkolenia. I NATO przekazało Rosji informację, kiedy te ćwiczenia będą się odbywać, jaki będą miały zasięg, kto będzie w nich brał udział itd., itp. Byłoby rzeczą pożądaną, bardzo ważną, żeby również Rosja przekazywała podobne informacje. Strony, na ile się da, powinny się informować nawzajem o planowanych ćwiczeniach i manewrach. Dlaczego, żeby nie odczytywać błędnie tego, co któraś ze stron robi. Na przykład – jeżeli ktoś wcześniej nie informowałby o jakichś próbach rakietowych, to wtedy druga strona mogłaby dojść do wniosku, że to, co widzi, to nie jest próba rakietowa, to nie są testy, tylko przygotowania do ataku lub wręcz atak. Konsekwencją może być tylko adekwatna reakcja. Wiadomo, co to znaczy… Są to więc informacje o absolutnie fundamentalnym charakterze. Zwłaszcza przy takim ogromnym braku zaufania jak obecnie wyobraźnia pracuje nerwowo, na zwiększonych obrotach i może podpowiedzieć rozwiązania tragiczne w skutkach,
Druga sprawa dotyczy unikania różnych kolizji. Jeżeli przykładowo na Bałtyku mamy spory ruch okrętów wojennych, a w powietrzu spory ruch samolotowy – zarówno samolotów bojowych jak i rozpoznawczych, to absolutnie obie strony powinny być zainteresowane tym, żeby te wszystkie samoloty znajdujące się w przestrzeni powietrznej miały transpondery, żeby można je było łatwo zidentyfikować. Z pilotem samolotu wyposażonego w transponder można szybko nawiązać kontakt, uprzedzić, że leci na jakimś kursie kolizyjnym. Jeśli tego nie ma, to nie ma żadnej komunikacji, a jak nie ma komunikacji, to nieszczęście wisi w powietrzu.
Trzecia sprawa. Na szczęście, mimo tych wzajemnych napięć, jest takie przekonanie, że należy zrobić wszystko, żeby utrzymywać kanały natychmiastowej łączności między Naczelnym Dowódcą Sił NATO w Europie – to jest zawsze gen. amerykański stacjonujący w siedzibie NATO w Mons, w Belgii, a Szefem Sztabu Generalnego Armii Rosyjskiej. Są techniczne urządzenia do takiego błyskawicznego komunikowania się. Rzecz w tym, żeby to sobie wszystko potwierdzić, żeby w przypadku sytuacji kryzysowej ci najważniejsi dowódcy w Europie – NATO-wski i rosyjski – mogli błyskawicznie nawiązać kontakt i rozmawiać.

Czyli mówiąc krótko „na wschodniej flance” – zima?

– Otóż na szczęście, mimo wszystko stosunki NATO-Rosja są podtrzymywane. Cały czas jest kontakt między prezydentem Rosji a najważniejszymi osobami w Europie. I z tego, co wiem, to już po warszawskim szczycie, prezydent Putin dwukrotnie rozmawiał z panią kanclerz Niemiec, Angelą Merkel i dwukrotnie z prezydentem Francji, Hollandem. Mimo więc tych różnych napięć najważniejsi politycy europejscy komunikują się z przywódcą Rosji. Niestety polscy przywódcy do tego grona nie zaliczają się. Polski w tych rozmowach nie ma. Gołym okiem widać, jaka jest nasza „waga”, że tak powiem. Dla Rosji Polska nie jest partnerem.

I to mimo, że za chwilę będziemy mieli pod ręką batalion uzbrojonych Amerykanów?

– Można oczywiście z tego żartować, ale prawda jest taka, że rozmowy o najważniejszych problemach europejskich toczą się w gronie najważniejszych osób Rosji, Francji i Niemiec.

Reasumując – dialog został podtrzymany, ale na minimalnym możliwym poziomie?

– Tak Rosję i NATO nadal dzielą głębokie różnice.

W niedawnym wywiadzie dla Trybuny ambasador Rosji powiedział, że ich obawy przed środkami obrony przeciwrakietowej – na przykład instalowane obecnie w Polsce – wynikają z tego, że można je w istocie w sposób skryty i błyskawiczny przerobić w wyrzutnie rakiet ofensywnych średniego zasięgu – na przykład Tomahawków. Czyli ich zdaniem, coś, co rzekomo ma służyć obronie Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników, w rzeczywistości w każdej chwili może zamienić się w narzędzie ataku na Rosję.

– To jest właśnie ten brak wzajemnego zaufania. Rosja rzeczywiście podnosi ten argument. Liczymy jednak na to, że te stosunki, choć na razie bardzo nieufne, będą się zmieniać. Kwestia wzajemnego zaufania jest kwestią fundamentalną. Brak zaufania po obu stronach prowadzi do eskalacji napięć, do wyścigu zbrojeń.
Tu jednak trzeba powiedzieć, że żyjemy w czasie szczególnym, Europa jest w sytuacji niejasnej. Przecież na przyszły poziom stosunków NATO-Rosja kolosalny wpływ będą miały zbliżające się wybory – w USA w tym roku, a w przyszłym roku w Niemczech i we Francji. Nic więc nie jest tu wieczne i nic nie jest przesądzone. Tym bardziej ważne jest budowanie trwałych sposobów wzajemnego informowanie się o swoich zamiarach, bo to może być początek odbudowywania zaufania. Na razie więc możemy powiedzieć tak: przełomu nie ma i na pewno w najbliższym czasie go nie będzie. Ale są zdeterminowane próby ożywienia kanałów komunikowania się. To bardzo dobrze, bo inaczej może dojść do nieszczęścia.

Dziękujemy za rozmowę

Poprzedni

Trener się zezłościł

Następny

Kupowanie inne niż przed laty