Dziś biskupi nie zaprosiliby papieża Franciszka I do Polski… Z Jarosławem Makowskim teologiem, filozofem i publicystą rozmawia Bartosz Machalica (Trybuna.eu)
Jarosław Makowski – publicysta, filozof, teolog, redaktor specjalnego wydania „Newsweeka”: „Kto się boi Franciszka”. Autor książki: „Wariacje Tischnerowskie” (2012). Obecnie pracuje nad książką poświęconą społecznemu nauczaniu papieża Franciszka.
Czy Światowe Dni Młodzieży i wizyta papieża Franciszka odmienią polski Kościół Rzymskokatolicki?
Jarosław Makowski: – Nie. Cała strategia polskiego Kościoła w odniesieniu do papieża Franciszka opiera się na grze na przeczekanie. Oficjalnie będziemy świadkami zachwytów nad magnetyzmem osobowości Franciszka. Nieoficjalnie biskupi odczują wielką ulgę, że papież w końcu stąd wyjechał.
Skąd bierze się ten dystans?
– Sprawy podejmowane przez Franciszka: uchodźcy, tolerancja, pluralizm, ekologia, dialog międzyreligijny, to nie są kluczowe aspekty nauczania polskiego Kościoła. Nasi księża w większości żyją opozycją stworzoną przez Jana Pawła II: cywilizacja życia kontra cywilizacja śmierci, tymczasem nauczenie Franciszka zorganizowane jest przez odmienną opozycję: cywilizacja solidarności kontra cywilizacja chciwości.
Można odnieść wrażenie, że polski Kościół w Światowe Dni Młodzieży zaangażowany jest na pół gwizdka.
– Na pewno nie jest to zaangażowanie porównywalne z tym, które obserwowaliśmy jeszcze w czasie wizyty Benedykta XVI, uznawanego za duchowego spadkobiercę Jana Pawła II.
Polscy biskupi zaprosili jednak Franciszka do Polski.
– Zaprosili w 2013 roku, nie do końca zdając sobie sprawę z kim mają do czynienia. Nie wiedzieli, że to człowiek z innego kontynentu, nie tylko geograficznie, ale też intelektualnie i duchowo. Wydaje mi się, że dzisiaj polscy biskupi by już Franciszka do Polski nie zaprosili.
Stąd moja teza o pełzającym sabotażu.
– Na pewno jest coś na rzeczy. Mam wrażenie, że polscy biskupi przy okazji wizyty Franciszka znajdują się w stanie sporego dyskomfortu psychicznego: działają niejako wbrew sobie. Gdy kilka dni temu odwiedziłem Kraków, moją uwagę przykuły wszechobecne plakaty z papieżem. Tyle że nie z papieżem Franciszkiem, lecz Janem Pawłem II. To tak, jakby na koncert U2 zapraszać plakatami Rolling Stonesów. W liście biskupów zapraszającym na Światowe Dni Młodzieży ani razu nie wymieniono imienia papieża, chociaż to Franciszek ma być głównym bohaterem ŚDM. Trzy razy za to wymieniono imię Jana Pawła II.
Polski Kościół nadal żyje cywilizacją śmierci…
– Tylko tyle nasi biskupi zrozumieli z nauczania Jana Pawła II. Polacy wyzwolili się z władzy nad ich duchem, którą sprawował do wczoraj Kościół, ale wciąż chce zachować władzę nad ciałem Polaków – a w szczególności Polek. Stąd skupienie na takich tematach jak aborcja, in vitro, eutanazja, gender – cała ta katolicka biowładza, narzucanie Polakom, jak mają żyć. W polskim Kościele Dobrą Nowinę zastąpiła „Dobra Ustawa”, na straży której stoi obecnie tzw. „dobra zmiana”.
Pojawiają się informacje, że młodzi polscy katolicy nie są zainteresowani ŚDM w takim stopniu, jak można by się spodziewać.
– Składają się na to trzy czynniki. Po pierwsze, strach przed zagrożeniem terrorystycznym. Po drugie – ze znakiem zapytanie – spadek intensywności życia religijnego polskiej młodzieży. Po trzecie, brak duszpasterskiego pomysłu polskiego Kościoła na ŚDM. Dla biskupów było to wyzwanie organizacyjne, logistyczne, także finansowe, a nie duszpasterskie.
Pozostańmy przy kwestiach finansowych. Czy taka impreza jak Światowe Dni Młodzieży powinna być finansowana przez państwo?
– Po pierwsze, polski Kościół jest bogaty. Po drugie, otrzymuje od państwa i tak duże dotacje. Już poprzedni rząd zdecydował o finansowaniu ŚDM. Jednak rząd PiS postanowił zrobić wszystko „na bogato”. Nie wiem, czy Franciszek byłby zadowolony, gdyby dowiedział się, ile kosztuje jego wizyta. Czy nie przeliczyłby, ilu uchodźcom można by pomóc za pieniądze przeznaczone na huczną celebrę.
Mnie zszokowały słowa prezydenta Krakowa prof. Jacka Majchrowskiego, który powiedział, że o organizacji w swoim mieście ŚDM dowiedział się z telewizji. Jednak, gdy organizuje się imprezę typu Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej konieczna jest zgoda państwa goszczącego, podobnie ma się rzecz w przypadku samorządów. Skąd takie postępowanie Kościoła?
– Z prostej przyczyny, nie wyobrażają sobie, aby ktoś im w Polsce mógł odmówić. Stąd to zachowanie, które odbieram jako nietaktowne, swoisty brak kindersztuby. Biskupi czują się w Polsce niezwykle pewnie, bo czują słabość i uległość państwa. Symptomatyczna była tutaj reakcja na zachowanie prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka, który pokazał, że władza może wobec Kościoła stosować inne standardy, nie dać pozwolenia na „samowolkę pomnikową”.
Jak ocenia pan przewodnik pielgrzyma wydany przez MSZ we współpracy z Redutą Dobrego Imienia. Czytamy w nim sporo Radiu Maryja, Telewizji Trwam, Marszach Niepodległości, czy patriotycznych kibicach. Jednocześnie znalazła się nieprawdziwa informacja, że pierwszym polskim przekładem Biblii było tłumaczenie jezuity ks. Wujka, chociaż pierwszym polskim przekładem Biblii była protestancka Biblia brzeska.
– Przeciwko temu protestował już zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, bp Jerzy Samiec. Przykro komentuje się takie wydawnictwa. Czy ktoś naprawdę myśli, że w świecie wolnych mediów i Internetu można kształtować ludzką świadomość za pomocą tak tępej i nieprawdziwej propagandy? Broszura, w której zachęca się rodaków do wspólnej z pielgrzymami produkcji ogórków małosolnych. Przecież to jest przekaz, za przeproszeniem, dla imbecyli. Czuję zażenowanie komentując publikację, którą firmuje polskie MSZ i rodzimy Kościół.
Dziękuje za rozmowę