21 listopada 2024
trybunna-logo

Powtórka z głupoty

wikimedia.org

Głupota nie musi polegać na tym, że się popełnia błędy, lecz na tym, że się błędy powtarza. 

Do takich wniosków dochodzi szewc Fabisiak na podstawie dwóch ostatnich inicjatyw jakie Polska zgłosiła w związku z wojną na Ukrainie. Pierwszą głupotą był pomysł z wysłaniem MiG-ów na Ukrainę, choć nie tak trudno było przewidzieć, że taki zamysł zostanie przez tych, którzy rządzą w NATO wrzucony do kosza. O ile umie się cokolwiek przewidywać – precyzuje szewc Fabisiak. Podobnie potraktowano propozycję wysłania na Ukrainę misji pokojowej.

Choć sprawa ta umknęła już uwadze mediów, polityków krajowych i zagranicznych oraz komentatorów przyćmiona znacznie ważniejszymi wydarzeniami, to warto do niej powrócić jako że stanowi ona dowód na partacką ciągłość polskiej polityki zagranicznej. Przypomnijmy, że podczas ostatniej wizyty w Kijowie Jarosław Kaczyński ogłosił, że w sytuacji wojennej  na Ukrainie potrzebna jest misja pokojowa NATO lub szerszego układu międzynarodowego dodając, że tego właśnie cały demokratyczny świat bardzo potrzebuje. Napomknięcie o bliżej niesprecyzowanym układzie  międzynarodowym zostało na niezwykle potrzebującym tej misji świecie totalnie olane, natomiast fala komentarzy dotyczyła owej misji NATO. Ponieważ premier Morawiecki zapowiedział, że inicjatywa ta zostanie zgłoszona na najbliższym nadzwyczajnym szczycie paktu, szewc Fabisiak poczekał z ustosunkowaniem się o niej do piątku 25 marca aby mieć całkowitą pewność, że i tym razem polska propozycja zostanie odesłana na śmietnik. Wygląda na to, że zdając sobie z tego sprawę premier chyba jednak nie wniósł tej propozycji pod natowskie obrady. Gdyby było inaczej, to pojawiłyby się na ten temat publiczne informacje. A tu cisza. Nawet prezydent Andrzej Duda nie wspomniał o tym ani słowa w swym najnowszym orędziu ograniczając się do podania informacji, iż podczas szczytu omawiano kroki w celu zapewnienia bezpieczeństwa krajów członkowskich NATO na wypadek hipotetycznego ataku ze strony Rosji.

Jak wnioskuje szewc Fabisiak, władza postanowił zdjąć ten dostatecznie już skompromitowany temat z bieżącej wokandy informacyjnej. Nic w tym dziwnego, skoro kolejny pisowski pomysł nie znalazł uznania w samym NATO. I znów, podobnie jak w przypadku MiG-ów, jako pierwsze zareagowały Niemcy. Rzecznik prasowy kanclerza  Scholza stwierdził jednoznacznie, że szef niemieckiego rządu sprzeciwia się polskiej propozycji. Podkreślił, że ani żaden personel ani też żaden żołnierz NATO nie powinien być wysyłany na Ukrainę nazywając to „czerwoną linią”, której nie należy przekraczać. Dodał też, że trudno jest wyraźnie odróżnić misję humanitarną czy ratunkową od misji bojowej. W nieco bardziej dyplomatyczny sposób na pomysł Kaczyńskiego zareagował Biały Dom. Jego rzeczniczka Jen Psaki oświadczyła co prawda, że NATO będzie omawiać różne propozycje łącznie z tą zgłoszoną przez Polskę, lecz jednocześnie stwierdziła, iż prezydent Biden wyraźnie zapowiedział, że nie wyśle amerykańskich żołnierzy do walki  Rosją, ponieważ nie leży to w interesie Stanów Zjednoczonych.

Po tego typu jednoznacznych deklaracjach było niemal na 100 procent wiadome, że szczyt NATO nie przyjmie niewydarzonej polskiej propozycji o ile w ogóle będzie ją rozpatrywać mając na głowie znacznie ważniejsze problemy niż analizowanie nierealnych wyklutych w wyobraźni prezesa Kaczyńskiego pomysłów. Istotnie, podczas tego szczytu zadeklarowano, że pakt nie podejmie ani krótkotrwałej ani bezpośredniej ingerencji w konflikt na Ukrainie. . Ponadto sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg podczas wspomnianego szczytu mówił o tym, że pakt ponosi odpowiedzialność za to by konflikt nie przerodził się w wojnę w Europie a temu mogłaby sprzyjać wysyłka natowskich wojaków nawet pod przykrywką tzw. misji pokojowej.

Nie wnikając w deliberacje nad motywami jakimi kierował się przywódca PiS puszczając w świat taką kaczkę informacyjną, szewc Fabisiak pragnie jedynie zauważyć, że skoro Jarosław Kaczyński już wybrał się w podróż zagraniczną, to ten fakt powinien zostać dostrzeżony na świecie. Nie wystarczy bowiem sama obecność w dodatku towarzystwie premierów dwóch innych państw. Należałoby coś powiedzieć, co odbiłby się medialnym echem. I nie jest istotne czy to coś miało jakikolwiek sens, ważne jest to, ze zostało w ogóle wypowiedziane. Jednocześnie ważne jest to, że to właśnie on a nie stojący formalnie wyżej w hierarchii premier wyartykułował to publicznie. W ten sposób uzmysłowił tym, którzy być może jeszcze tego nie wiedzą, kto faktycznie w Polsce rządzi.

Poprzedni

„Przepraszam za Solidarność”

Następny

A jednak relokacja?