21 listopada 2024
trybunna-logo

Polityczny realista

O Józefie Tejchmie w sześciu tezach.

Kilka miesięcy temu zmarł Józef Tejchma. Człowiek, w wielu środowiskach, legenda. Mam do Niego osobisty stosunek. Kiedy zaczynałem swoją aktywność w Związku Młodzieży Wiejskiej 57 lat temu, to właśnie świeżo wybrany sekretarz KC PZPR był dla mnie, moich przyjaciół ze Związku dowodem na to, że wiejskie pochodzenia nie jest i nie może być przeszkodą w osiąganiu życiowych i państwowych sukcesów. Mieliśmy przeświadczenie, że oto w najwyższych władzach państwowych znalazł się nasz Kolega, który choć starszy, to przecież startował z tego samego miejsca, w którym my wtedy znajdowaliśmy się. Był dla nas dowodem na siłę PRL-u jako państwa równych szans, na siłę socjalizmu – idei, dzięki której tacy ludzie jak my – „wsioki”, jak mówili o nas w kieleckim liceum – mogą zajść tak daleko.
1.
Sądzę, że droga życiowa Józefa Tejchmy to najlepszy argument za racją istnienia Polski Ludowej. I nie chodzi tu tylko o Jego losy. To nie był pojedynczy przypadek, który miał być – jak to często w naszej historii bywało – dowodem na pseudorówność szans. Wszak historia Polski oparta była na fałszu i zręcznej podmianie. To historia Panów, Sarmatów, a nie ludu polskiego. Lud ten, aby znaleźć się w składzie narodu, zaakceptował tradycje historyczne szlachty, uznał, że historia królów i magnatów jest także jego historią. Nie przyjął do wiadomości, że dzieje poddaństwa czy glebae adscripti jest równie ważną częścią prawdziwej polskiej historii. W miejsce Jakuba Szeli wstawił Radziwiłłów, Bartosza Głowackiego zastąpił Stefan Czarniecki, a Jankowi Muzykantowi przeciwstawiono Nikodema Dyzmę. Owszem było miejsce w historii na pojedyncze chłopskie kariery, był Wincenty Witos, ale już historii wsi polskiej i jej mieszkańców nie poświęcano zbyt wiele czasu i wiele wysiłku badawczego. Nawet lata Polski Ludowej nie czyniły tu przełomu. Awans ze wsi do klasy robotniczej – według wielu ideologów systemu – miał być wystarczającym. Józef Tejchma znalazł się – wedle tej konstrukcji – na budowie Nowej Huty i miało to zaspokoić jego aspiracje społecznego i osobistego awansu.
2.
Tak się jednak nie stało. Nie czas i miejsce, a i nie mam stosownych kompetencji, aby rozstrzygać, co zdecydowało. Niewątpliwie osobiste przymioty Józefa Tejchmy. Ale czy i jakie były inne okoliczności. Czy wiejski, podkarpacki, rodowód Władysława Gomułki, czy też rzetelność chłopskich dzieci, ich pęd do awansu, ambicje i wyniesione ze wsi cechy charakteru. Na pewno kompetencje intelektualne. Andrzej Werblan wspomina, że na jakiejś naradzie, po wysłuchaniu wystąpienia Józefa, Gomułka pochylił się do Werblana i powiedział: „To mądry, młody człowiek”. Ta opinia przylgnęła do Józefa na całe życie. Uzasadniona – dodajmy.
3.
Ale siłą Józefa Tejchmy był fakt, że za stało za nim pokolenie, którego Józef był egzemplifikacją i liderem. To wielki marsz chłopskich dzieci na studia i do elit. Gdybyśmy tylko spojrzeli na listę ludzi, którzy brali odpowiedzialność za państwo polskie, to wygląda ona imponująco. Tylko z mojej pamięci to Kazimierz Barcikowski, Zdzisław Kurowski, Tadeusz Haładaj, Stanisław Gabrielski, że wspomnę tylko przewodniczących Zarządu Głównego ZMW. Kto dziś pamięta, że działaczami młodzieżowego ruchu wiejskiego byli tacy politycy jak Piotr Jaroszewicz, Józef Czyrek, Stanisław Kania, moi pierwsi sekretarze z okresu krakowskiego: Czesław Domagała i Józef Klasa, generał Teodor Kufel, liczni ministrowie jak Leon Kłonica czy wybitny historyk ruchu robotniczego Bronisław Syzdek. Pomijam tu całą plejadę polityków ludowych, bo lista byłaby wielokrotnie dłuższa. Zmierzam do tezy, że historia ostatnich 77 lat Rzeczypospolitej byłaby zupełnie inna, gdyby nie chłopskie dzieci, gdyby nie pokolenie, którego symbolem jest Józef Tejchma. Stąd tak naprawdę Polska Ludowa była bardziej chłopska niż robotnicza, a nasze społeczeństwo bardziej chłopskie niż się profesorom i politykom wydaje. To się da przełożyć na poglądy polityczne. Jesteśmy bardziej konserwatywni niż inni, po chłopsku sprytni i samodzielni. Nie wierzymy i nie ufamy państwu, bo ono nigdy nam nie pomagało. Traktujemy go jak dziedzica – jak daje, to bierzemy, ale nieufnie rozglądamy się czy nie kryje się za tym jakiś podstęp.
4.
Ale pokolenie, które po wojnie budowało Polskę Ludową, było jednak chyba trochę inne. Było ono z natury rzeczy lewicowe. Bo jakie mogło być w obliczu szans, które otrzymało po II wojnie światowej. Ale tę marksowską lewicowość wzbogaciło o cechy wyniesione z rodzinnego domu, ze swojej lokalnej społeczności. Życiowe aspiracje związane z wykształceniem, rozległe zainteresowanie kulturą, ambicje zawodowe, które realizowało poprzez pracowitość i poczucie odpowiedzialności, nie tylko za siebie i najbliższych. I duma z równoprawnej przynależności do polskiego świata polityki, nauki i kultury. Streszczam tu poglądy Józefa Chałasińskiego, Bronka Gołębiowskiego czy Zdzisława Grzelaka, które wynikały z ich wieloletnich badań. Współcześnie mądrze o tym pisze Jacek Raciborski.
5.
W ostatnich latach najczęściej spotykałem Józefa Tejchmę w Klubie Księgarza. Bywał tam regularnie nie dlatego, że był kiedyś Ministrem Kultury, tylko, iż uważał, że książka jest ważnym instrumentem rozwoju człowieka. Myślę, że w latach siedemdziesiątych wziął ten resort nie dlatego, że Mu kazano, ale dlatego, że uznawał kulturę i sztukę za ważne narzędzie awansu społecznego najszerszych warstw ludowych. Zmienił przy tym zasadniczo rozumienie polityki kulturalnej. Miała objaśniać świat taki, jakim był, a nie taki jakim chcieli go widzieć ówcześni doktrynerzy partyjni. Jak było to trudne, niech świadczy fakt, że to wtedy zrodziło się tak aktualne dziś pojęcie propagandy sukcesu, a cenzura miała pełne ręce roboty. W środowisku ludzi kultury, nie wolnym od fobii, dąsów i ambicji, wyrobił sobie opinię człowieka kompetentnego i spolegliwego, w klasycznym rozumieniu tego słowa. Zmarły kilka dni temu Jerzy Trela mówił mi kiedyś, że postawa Tejchmy była ważnym argumentem w jego lewicowym zaangażowaniu.
6.
Ale to pokolenie wniosło do polskiej polityki coś najbardziej wartościowego. To był realizm polityczny, zdrowy, chłopski rozsądek w polityce. Obce mu były wzory bohaterszczyzny i bezsensownego umierania za doktrynę, ideologiczne uniesienia i prymat teorii nad praktyką. Józef Tejchma był takim wzorem realizmu politycznego. To z tej postawy brała się Jego rozmowa z Władysławem Gomułką, kiedy namawiał go do rezygnacji po wydarzeniach gdańskich w 1970 roku. Tej postawie pozostał wierny w latach późniejszych, kiedy piastował rozmaite funkcje państwowe, jak i wtedy, kiedy odszedł z życia politycznego i pozostał komentatorem polskiej rzeczywistości. Tę postawę zaszczepił kolejnym pokoleniom polskiej lewicy. Jako jeden z jej polityków twierdzę, że wiele można zarzucić lewicy w III Rzeczypospolitej, ale poczucia realizmu politycznego, szacunku dla faktów na pewno nie. To dlatego, kiedy prawica spierała się o agentów, my daliśmy państwo Konstytucję. Kiedy spierano się o konkordat, to premier Cimoszewicz powołał zespół negocjacyjny do spraw przystąpienia Polski do NATO. I kiedy krzyczano, że SLD mniej wolno, to właśnie to SLD wprowadziło nas do Unii Europejskiej. Interes państwa ponad wszystkim. Dlatego właśnie warto pamiętać o Józefie Tejchmie.

Wystąpienie Krzysztofa Janika na spotkaniu koleżeńskim poświęconym pamięci Józefa Tejchmy, które odbyło się 17 maja.

Poprzedni

Demokracja medialna, co to dziś znaczy?

Następny

Szajlok, biznesmen z Wenecji. Przyczynek do historii Żydów