19 listopada 2024
trybunna-logo

Po szczycie

Włodzimierz Czarzasty

Pierwsza refleksja, która mnie ogarnęła to taka: wszyscy uczestnicy szczytu NATO, w co drugim zdaniu mówili o podstawowej zasadzie – że najważniejsze, to mieć dobre stosunki z sąsiadami. To w związku z tym ja się pytam, jak wytłumaczyć obecną politykę Polski wobec Rosji? To przecież jest nasz największy sąsiad. Czy po tym szczycie ktoś wyciągnie wnioski z tego, co mówiono? Nie chcę, żeby SLD przyczepiono łatkę przyjaciela Putina, ale jeżeli to jest tak, że wszyscy sąsiedzi są ważni, i że najważniejsze jest, żeby z sąsiadami współpracować, no to ja stawiam bardzo poważne pytanie polskiemu rządowi – czy będzie jakaś rewizja w sprawie politycznych stosunków z Rosją?
Druga rzecz, która się zdarzyła – co prawda niejako „przy okazji” szczytu – to jaskrawo widoczny podział polskich mediów w sprawie tego, co powiedział prezydent Obama na temat demokracji w Polsce. Część mediów relacjonuje to tak, jakby to było najważniejsze wydarzenie całego szczytu. Między nami mówiąc – wcale nie uważam, że ze strony Obamy było to grzeczne. Można zwrócić uwagę w cztery oczy – w końcu rzecz dzieje się między przyjaciółmi. W tej sytuacji rozumiem jednak, że prezydent Obama nie traktuje prezydenta Andrzeja Dudy jak przyjaciela – nie zaufał mu na tyle, że jak mu powiedział, że źle postępuje z Trybunałem i mediami, to Duda się tym przejmie, i że w związku z tym cokolwiek się zmieni. Uznał, że żeby się ewentualnie zmieniło, musi to powiedzieć głośno, publicznie. To świadczy o tym, że on nie wierzy, że prezydent Duda traktuje go poważnie… Na marginesie – uważam pana Andrzeja Dudę za marnego prezydenta, ale w takiej sytuacji należałoby się z nim właściwie solidaryzować. Aż się prosiło, żeby zapytać pana prezydenta Obamę – a jak ty rządziłeś przez dwie kadencje, jak prowadziłeś amerykańską politykę, skoro teraz szanse na wygranie wyborów prezydenckich ma Trump? Gdybym był na miejscu prezydenta Dudy, grzecznie, ale skomentowałbym to. Przyznałbym się do tego, co jest u nas słabe, czy złe, ale też zwróciłbym uwagę, że podobnie jest wszędzie.
Telewizje przechodzą jednak nad tym do porządku i tylko jedni się tym ekscytują, a drudzy to bagatelizują. Niemniej reprymenda dla Dudy jest w centrum uwagi. Trzy bataliony w pribałtyce i jeden w Polsce występują jakby przy okazji. A to właśnie one są najważniejsze. No i pytanie, co to znaczy z punktu widzenia Rosji?
Czy to dobrze, że wojska NATO będą bliżej jej granic – czy to jest dobrze dla pokoju na świecie w przyszłości? A co zrobić z taką refleksją – przecież po szczycie w Warszawie okazało się, że największym zagrożeniem dla świata nie jest ISIS, nie jest terroryzm, nie są faceci, którzy masowo zabijają jeńców, kobiety i dzieci, wysadzają lotniska i stacje metra, tylko Rosja. Czy to nie jest chore? I to mówi facet, który nie ma kłopotu z uchodźcami na głowie, choć innym ten kłopot na głowę zwalił… Amerykańskie akcje w Iraku, Libii, czy teraz w Syrii, uzbrajani przez nich talibowie i Daesh – to są przyczyny olbrzymich fal uciekinierów, którzy wędrują po świecie ratując życie. Do tego błędy pani Merkel i Europa ma poważny problem. A on wsiada w samolot, odlatuje zadowolony, że… wzmocnił wschodnią flankę NATO.
W pribałtyce będzie intensyfikacja współpracy wojskowej, w Polsce, w Bułgarii, Rumunii. Wszystkie te kraje mają jedną cechę – nie graniczą z ISIS, tylko z Rosją, albo są tuż obok. Czy Rosja będzie z tego zadowolona, czy zmieni przez to swój stosunek do terenów, które zajęła na Ukrainie, czy to nam pomoże we wspólnej walce z terroryzmem, czy pomoże wspólnym działaniom wobec imigrantów? Wątpię. Z puntu widzenia tamtej strony, to nie był szczyt tak bardzo pokojowy… No, ale, żeby wyrobić sobie pogląd w tych sprawach, trzeba się zastanowić, na chwilę zatrzymać się i pomyśleć, bo przekazy medialne są bardzo jednostronne. Jak chcesz się dowiedzie, tego, co chcesz usłyszeć, to wiesz jaką telewizję włączyć. Jak pamiętam „Rzeczpospolitą” Fikusa, to było nie do pomyślenia.

Leszek Miller:

To było na pewno ważne wydarzenie, Warszawa była w centrum uwagi całego świata. I to jest też niewątpliwie sukces całego PiS-u. Narracja będzie taka, że nareszcie przestaliśmy być członkiem NATO drugiej kategorii, nareszcie Polska jest bezpieczna i nie musimy się bać żadnej interwencji rosyjskiej. Oczywiście żadna interwencja rosyjska nam nie groziła, ale taki będzie przekaz i to będzie kolejne umocnienie Prawa i Sprawiedliwości.
No, a że Obama zbeształ Dudę? Każdy będzie to interpretował tak, jak mu wygodnie. Na pewno nie powinno się przejść do porządku dziennego nad słowami prezydenta Stanów Zjednoczonych, ale też trzeba pamiętać, że to nie jest precedens. Obama zwracał uwagę kilkukrotnie premierowi Izraela i wypowiadał się krytycznie o różnych stylach rządzenia, np. w Turcji. Nawiasem mówiąc teza, że NATO jest nie tylko sojuszem obronnym, militarnym, ale także przestrzenią określonych wartości demokratycznych, praw człowieka itd. jest oczywiście bardzo łatwa do podważenia, chociażby z powodu Turcji. Pamiętajmy, że Turcja jest członkiem NATO, a przestrzeganie praw człowieka pozostawia tam wiele do życzenia, mówiąc najdelikatniej.
Po tym szczycie widać – jeśli chodzi o politykę polską – że rusofobia jest doktryną państwową. To zaczęło się już za czasów PO – pamiętamy o groźbach Tuska, który wołał, że dzieci mogą 1 września nie iść do szkoły, bo Rosjanie na nas napadną. Teraz będzie teza, że już na nas nie napadną, ale wciąż mogą i na pewno takie plany po cichu snują. Jakby się jednak zapytać, dlaczego mieliby na nas napadać, to zwolennicy tezy o zagrożeniu mieliby trudności. W Polsce nie ma niczego, czego Rosja by nie miała – żadnych takich surowców ani bogactw. Rosja nie ma też żadnych roszczeń terytorialnych wobec Polski w przeciwieństwie np. do banderowskiej Ukrainy. No i wreszcie w Polsce nie ma żadnej mniejszości rosyjskiej, w stosunku do której Rosjanie mogliby się czuć zobowiązani do pomocy – jak na Krymie, lub która mogłaby wezwać ich tu na pomoc. Poza tym dla Rosjan tak naprawdę Europa zaczyna się w Niemczech, gdzie w każdym sklepie można porozumieć się po rosyjsku, gdzie symbole Armii Czerwonej stoją bez przeszkód i gdzie Rosjanie nie czują tej moralnej wyższości, jaką się im na każdym kroku w Polsce okazuje. Uważam więc, że nie ma najmniejszego powodu, dla którego Rosjanie mieliby napadać na Polskę.
W sumie jednak warszawski szczyt NATO był na pewno sukcesem organizacyjnym, politycznym i propagandowym PiS-u, który nie będzie teraz ustawał w przekonywaniu Polaków, że uchronił Polskę przed rosyjską agresją i że Polska przestała być członkiem NATO drugiej kategorii. Pamiętajmy jednak, że ten szczyt nie zmieniał sytuacji prawnej. Artykuł 5 nie został zmodyfikowany, w sensie prawnym wszystko jest jak było.
Na długo w polskiej pamięci medialnej zostanie na pewno awantura o wystawę wokół wejścia Polski do NATO. To było niepotrzebne ze strony PiS. Nie warto zakłamywać historii. Nic by się nie stało, gdyby pokazano prawdziwą historię. Rzeczywiście brak zdjęcia Bronisława Geremka podpisującego dokumenty NATO-owskie, to był obciach, mówiąc językiem młodzieżowym. Zresztą pierwszym rządem, który powiedział, że Polska powinna być w NATO też nie był rząd Olszewskiego, a Jana Krzysztofa Bieleckiego. Trzeba również pamiętać, że początki lat 90. nie wskazywały na to, że NATO może rozszerzyć się na Wschód. Przeciwnie i ze strony ówczesnego Sekretarza Generalnego NATO, Wornera i ze strony sekretarza stanu, Backera padały sformułowania, że NATO nie będzie się rozszerzać na Wschód. A chodziło po prostu o to, że wtedy na Kremlu był Jelcyn, który był przez Zachód wspierany. W polityce amerykańskiej przeważał pogląd, że trzeba go wzmacniać, a nie osłabiać. W tym kontekście rozszerzanie NATO było postrzegane jako bardzo niebezpieczne dla Jelcyna. Dopiero potem sprawy ruszyły z miejsca. Ale to jest część polityki PiS-owskiej, żeby pisać historię na nowo.
Tak na marginesie – ten strach i przekonanie, że Rosja nam zagraża bardzo uwiarygadnia decyzję gen. Jaruzelskiego o stanie wojennym… Skoro słabsza od NATO i wielokrotnie słabsza od USA Rosja tak bardzo nam dziś „zagraża” – było nie było państwu natowskiemu, to co dopiero potężny Związek Radziecki wtedy – stacjonujący zresztą w ogromnej liczbie w sąsiedniej NRD i w dużej liczbie także w Polsce. To nie była jedna brygada!… Przy okazji więc okazuje się raz jeszcze, jak bardzo mądrym i walecznym mężem stanu był gen. Wojciech Jaruzelski.

Poprzedni

Brandt to on nie jest

Następny

500+ w sierpniu