22 listopada 2024
trybunna-logo

PiS w opuszczonych okopach PZPR

wikimedia.org

W 1989 r. najtęższe głowy politologów nie były w stanie przewidzieć kuriozalnego i absurdalnego zjawiska przejmowania przez prawicową partię jaką jest PiS, opuszczonych, ideowych okopów PZPRu, z jej sposobem myślenia o polityce, świecie i społeczeństwie. Teraz obecna władza zamierza zaciekle bronić zajętych pozycji przed partią będącą spadkobiercą PZPR.

Od objęcia w 2015 roku rządów przez PiS, na polskiej scenie politycznej daje się zaobserwować przedziwne zjawisko. Gołym okiem staje się ono dostrzegalne kiedy spojrzymy na nie retrospektywnie, sięgając do czasów realnego socjalizmu i ówczesnych doświadczeń, kiedy wszystko wydawało się jasne i wyraziście określone, a polityczne i ideologiczne podziały przebiegały wzdłuż wyraźnie zdefiniowanych linii. Strona partyjno-rządowa i opozycyjna szły kursem kolizyjnym, a ich rozbieżne wizje, programy i zamierzenia były nie do pogodzenia, przynajmniej do czasów trudnych ustaleń Okrągłego Stołu. Ostatnie dekady to okres kiedy w wielu sferach życia społecznego i politycznego doszło do pewnej homogenizacji stanowisk partii, kompromisu i konsensusu wobec kluczowych spraw dotyczących życia wszystkich Polaków. To sfery choćby takie jak poszanowanie dla zasad demokracji, praworządności, niezależności sądownictwa, trójpodziału władzy, gospodarki rynkowej, podejścia do kwestii europejskich itd., uznawanych dotąd niezależnie od podziałów ideologicznych i barw partyjnych sztandarów.

O ile PZPR ze swym niedemokratycznym bagażem własnej ideologii i praktyki, była adresatem wielu zasadnych, krytycznych uwag i ataków ze strony ówczesnej opozycji, to dzisiejsza Lewica wykonała ogromną pracę, dzięki której reprezentuje wszelkie europejskie wartości, a w codziennej praktyce pokazuje poszanowanie dla zasad politycznej rywalizacji. Przeszła długą drogę ku demokracji, tolerancji i nowoczesności..

PiS – marsz ku przeszłości

PiS jednak przyjął kurs na drogę wstecz, na powrót do tego wszystkiego co wydawało się, odeszło w przeszłość wraz z transformacją ustrojową. To zjawisko dotyczące prawicowej siły jaką jest PiS, musi budzić zdumienie. Partia J. Kaczyńskiego coraz wyraźniej przybiera oblicze ideowe dawnej PZPR i w sposób zdumiewający zmierza w swej codziennej, partyjnej praktyce ku politycznemu regresowi, błędom przeszłości, z których Lewica dawno się otrząsnęła. Można powiedzieć, że PiS zajął opuszczone okopy PZPR, albowiem jesteśmy świadkami zdumiewającej zamiany miejsc i stanowisk dwóch przeciwstawnych sobie partii, z których jedna zmierza od przeszłości i autorytaryzmu, ku przyszłości i demokracji, druga w odwrotnym kierunku, od demokracji ku autorytaryzmowi. Obie partie przeszły zasadniczą metamorfozę, lecz o ile Lewicy wyszła ona na korzyść, to PiS musi swoje przepoczwarzenie wstydliwie maskować i z pewnością staje się to dla jej wyborców coraz większym obciążeniem.

Skoro PiS jest zdeklarowanym miłośnikiem polityki historycznej i uwielbia nurzać się w przeszłość, spójrzmy na ten polityczny dziw od strony historycznej. Niechże choć raz posłuży ona czemuś pożytecznemu, tj. obnażeniu antydemokratycznego profilu tej partii.

LGBT, wróg potrzebny od zaraz

Daleko do historii sięgać nie będę, zaledwie do tej sprzed kilku dziesiątków lat. Zacznę od spraw mniejszego kalibru, choć dla wielu Polek i Polaków jednak pierwszoplanowych. Porównajmy stosunek władz PRL i PiS do środowiska LGBT. Wówczas, w latach 1985 – 1987 władze rękoma milicji przeprowadzały pamiętną akcję ,,Hiacynt”, polegającą na zbieraniu materiałów o polskich homoseksualnych mężczyznach i ich środowisku, przesłuchiwaniu ich, szantażowaniu i zakładaniu teczek osobowych.
Stosunek władz PRL wobec kontaktów homoseksualnych był negatywny, co wiązało się ze stalinowskim podejściem do tego zjawiska, PRL-owscy i radzieccy naukowcy – kryminolodzy, psychiatrzy i prawnicy, w większości uważali homoseksualizm za patologię społeczną, uzasadniając ten pogląd argumentami podobnymi do argumentów odwołujących się do praw naturalnych. Choć u podstaw akcji ,,Hiacynt” leżała chęć zebrania kompromitujących materiałów na tzw. figurantów, to świadczyła ona zarazem o głęboko tkwiącej w świadomości aparatczyków niechęci do środowiska LGBT.

Minęły lata i Lewica kojarzona z tamtym systemem odrobiła trudną lekcję, zerwała z uwiędłymi, antyspołecznymi i antyeuropejskimi poglądami, dojrzała, nabrała świadomości społecznej i wyrosła wśród wszystkich partii politycznych na głównego, a może i jedynego obrońcę i rzecznika tego środowiska. To przedstawiciele Lewicy widoczni są na Paradach Równości, bronią praw gejów i lesbijek, osób transpłciowych, prowadzą akcję edukacyjną, podnoszącą stan świadomości społecznej do poziomu europejskich standardów. To współczesna, nowoczesna Lewica i jej ludzie są dziś najbardziej proeuropejscy, otwarci na równość i różnorodność, na poszanowanie europejskich norm politycznych, prawnych, kulturowych i obyczajowych.

Co tymczasem stało się w tym zakresie z stanowiskiem prawicy, szczególnie PiS?, co takiego zaszło w głowach pisowskich aparatczyków, jaki regres nastąpił w ich mentalności, tym bardziej absurdalny, iż żyjemy w XXI wieku, w cywilizowanej Europie nie zaś w dusznych latach 80. Jak wytłumaczyć tę zamianę miejsc i stanowisk Lewicy i Prawicy, jakie przemyślenia towarzyszyły prawicowcom zajmującym opuszczone okopy władz PRL? Kompetentnie wytłumaczyć mogliby to kuriozalne zjawisko socjolodzy, psycholodzy i pewnie psychiatrzy. Osobiście postrzegam to zjawisko w kategoriach politologicznych; obecnej grupie trzymającej władzę totalną, wszelkie sposoby sprawowania tej władzy rodem z komunistycznej przeszłości całkowicie odpowiadają i są dla niej wygodne; to sianie nienawiści, wskazywanie na wroga, dzielenie społeczeństwa, kategoryzowanie obywateli, odwracanie uwagi od własnej niegodziwości, bezprawia i licznych afer. Lecz poza takim obyczajem pisowców i ich wodza, cechuje ich po prostu mentalne zacofanie, zapatrzenie w normy, poglądy i obyczaje z przeszłości, choćby miały pochodzić z przeszłości komunistycznej, to im nie przeszkadza, chłoną je i nimi żywią się niczym bakterie martwą tkanką.

Prawicowa pruderyjność i lewicowy luz

A stosunek do norm moralności i obyczajności dzisiejszej Lewicy i PiS. Jakże ciekawe zjawisko rysuje się na naszych oczach. Kto pamięta posuniętych wiekiem towarzyszy partyjnych o niewysportowanych sylwetkach, w niemodnych garniturach, z zaczesami do tyłu, kojarzy ich z pruderią rozumianą jako fałszywą skromność lub udawaną wstydliwość. Niektórzy może pamiętają rysunek Andrzeja Mleczki przedstawiający cenzorów zgadzających się, że obejrzany właśnie film jest na tyle amoralny, odrażający, pornograficzny, że należy go uważnie obejrzeć jeszcze raz. Takimi właśnie zełganymi hipokrytami stali się dzisiaj pisowcy. Kreują średniowieczne normy moralne, ugruntowują cnoty niewieście, promują wstrzemięźliwość seksualną, dziewictwo, wierność małżeńską, wychowanie w trzeźwości, choć ich osobiste postawy rażąco przeczą głoszonym normom. W 1986 r. podczas telemostu Leningrad-Boston przedstawicielka Komitetu Kobiet Radzieckich oświadczyła: ,,Seksa u nas niet, i my kategoriczeski protiw jemu!”. Władze PRL chętnie podpisały by się pod tą cnotliwą deklaracją. Ale to już było … choć z drugiej strony, wróciło. Wróciło wraz z duszną władzą PiS wspieranego przez zakłamany i rozpasany kler i parafialnych aktywistów głoszących, że mycie części intymnych jest bezeceństwem i grzechem ciężkim. Nietrudno wyobrazić sobie jak zażenowani i pewnie oburzeni byliby działacze partyjni PZPR gdyby pokazać im produkt artystyczny Natalii LL z lat 70. gdzie na kolejnych fotografiach dziewczyna publicznie zjada banana. Ale tamtych działaczy już nie ma, są za to partyjni aktywiści PiS zawsze na straży katolickiej moralności, pruderyjności i ascetyzmu. I są u władzy i decydują. Dlatego decyzją ministra kultury Piotra Glińskiego, z Muzeum Narodowego w Warszawie zostały usunięte przypomniane po latach prace Natalii LL i Katarzyny Kozyry, w związku z ich ,,gorszącym” i ,,genderowym” charakterem prowokacji.

Prawicowy pseudoascetyzm i kołtuństwo nie kończą się jednak na jednym incydencie. W 2017 r. przed Impartem we Wrocławiu odbyła się wspierana przez władzę Krucjata Różańcowa pikieta religijnych fanatyków i neofaszystów przeciwko wolności kultury, w ramach nagonki na spektakl ,,Klątwa”, nagonki pod przewodnictwem min. Glińskiego, Naczelnego Cenzora PiS. W tym samym czasie neofaszystowskie pieszczochy PiSu wtargnęli do Teatru Powszechnego w Warszawie, odpalali race, rozlali toksyczną substancję, lżyli i atakowali fizycznie. Powodem stał się awangardowy spektakl ,,Diabły” z jego scenami odnoszącymi się do zachowań seksualnych, a także tematyki religijnej.

Nowoczesność ocenzurować

Cenzura w Polsce przestała istnieć w 1990 r. wraz z likwidacją Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Jak wspominał Adam Michnik, nie wszyscy w ówczesnej opozycji życzyli sobie pełnej jej likwidacji. Dziś po stronie władz PiS obserwujemy wyraźny resentyment ku komunistycznym restrykcjom i cenzorskim zamaszkom. To oczywiste; władzy autorytarnej na rękę jest pełna kontrola nad wszystkimi dziedzinami życia społecznego, też w zakresie sztuki i kultury. Demokracja jest systemem wymagającym, opornym wobec ręcznego sterowania, za trudnym dla pisowskich dyletantów. Dlatego władzę totalną demokracja uwiera i stwarza dyskomfort trudny do zniesienia. Dlatego PiS z tęsknotą spoziera ku komunistycznej przeszłości i ile może, czerpie z niej pełnymi garściami.

Jak tymczasem i w jakiej mierze, Lewica odmieniła oblicze ziemi, tej ziemi w dziedzinie kultury i sztuki, wolności twórczej?. Dzisiejsza Lewica jest zupełnym zaprzeczeniem prawicowego, zatęchłego postrzegania podejścia do kultury i ludzi sztuki. Daleko za sobą zostawiła złe doświadczenia i metody, z których obecnie zachłannie korzysta PiS, jego dyletanci i szkodnicy. Lewica w swym programie daje świadectwo nowoczesnego podejścia do tej ważnej dziedziny kształtującej postawy Polaków: ,,Kultura bez cenzury. Zagwarantujemy, że kultura nie będzie obiektem cenzury ani narzędziem politycznej walki”. Krótko i jasno, a jak daleko od przeszłości i zarazem od pisowskiego szkodnictwa.

Kto naprawdę niszczy kościół

Spójrzmy z kolei na tę zadziwiającą zamianę miejsc i poglądów Lewicy i PiS pod kątem stosunku do kościoła. Kto rękoma Dep. IV MSW zwalczał kościół, tego wyjaśniać sobie nie musimy. Po co, zastanawiam się, były te wszystkie działania operacyjne wymierzone w kościół, nie lepiej gdyby komuniści powołali już wówczas partię Prawo i Sprawiedliwość ?. Dziś w warstwie propagandowej PiS wspiera kościół, a kościół pisowską władzę. Na dobre z pewnością nie wyjdzie to żadnej ze stron. Ale to akurat nie martwi. Zastanawia natomiast z czyich tak naprawdę rąk, na dłuższą metę, kościół, jego hierarchowie i słudzy boży, ponoszą większą szkodę. Metody walki z kościołem za PRL nie były wysublimowane, skrojono je na potrzeby podkopania autorytetu i pozycji kościoła i stosowano z żelazną konsekwencją, a mimo to celu nie udawało się osiągnąć. Cel ten natomiast udaje się osiągnąć partii Kaczyńskiego. Prawdopodobnie pisowcy ani też ludzie kościoła jeszcze nie zdali sobie z tego sprawy, ale uruchomiony przez nich proces trwa i postępuje. Najszybsze w Europie tempo sekularyzacji i apostazji świadczy o tym dobitnie. Ludzie oburzeni pychą, ukrywaną pedofilią księży, bogactwem nie przystającym do stanu duchownego, odwracają się od kościoła. Ale nikt i nigdy nie zaszkodził kościołowi tak trwale i nieodwracalnie jak zrobił to rządzący PiS. To jedno z bardzo niewielu osiągnięć tej partii. Za świeckie państwo rysujące się za horyzontem najbliższych wyborów PiSowi dziękujemy ! Sojusz tronu i ołtarza nigdy nie wychodził na dobre żadnej stronie takiego aliansu. Pazerny kler, hierarchowie zabiegający o dobra doczesne, przywileje i wpływy na władzę, na politykę, szkolnictwo, wychowanie, rodzinę, w toksycznym uścisku z politykami PiS, nieświadomie ściągają się wzajemnie na dno. Teraz komuchy widzicie jak kościół zagłaskać na śmierć, ale już za późno na nauki.

Paradoksalnie to Lewica i w pewnej mierze niektóre inne partie, jest nieoczekiwanym ratunkiem dla kościoła. Lewica nie występuje przeciw religii i wierze. To czego chce i zapisała w programie Lewica, to państwo świeckie i realizacja zasady rozdziału państwa od Kościoła, ich pokojowe współistnienie, przy opodatkowaniu księży na ogólnych zasadach. Ten powrót do korzeni i cywilizowanych zasad działania kościoła proponowane przez Lewicę powinno być przez hierarchów przyjęte z wdzięcznością i uwagą, to właśnie, a nie pisowska służalczość wobec kościoła, może faktycznie zadziałać jak rzucone mu koło ratunkowe. Nie mam jednak złudzeń; z lewackiej rady pyszny kościół nie skorzysta, ale to i dobrze.

Obronimy propagandę

Władza za PRL opierała się na kilku filarach, wśród których ważne miejsce zajmowała wszechobecna propaganda. Pamiętamy drugą Polskę, dziesiątą potęgę światową, powszechny dostatek i dobrobyt itp. Obecna Lewica od dawna odcięła się od prostackiej, prymitywnej propagandy, mówi językiem akceptowalnym przez ludzi, zrozumiałym, odpowiadającym realiom i faktom. PiS dobrze poznał potęgę propagandy zastępującej rzetelną informację. Korzysta z tego instrumentu bez opamiętania, a widząc wywołane propagandą podziały społeczne i poparcie dla swej linii, łatwość w indoktrynowaniu obywateli, zasila reżimową telewizję gigantycznymi subsydiami, tworzy nowe instytucje służące indoktrynacji i dezinformacji. To nic innego jak bezwstydne czerpanie pełnymi garściami przez prawicową partię z doświadczeń komunistycznego systemu.

Jaką na to zjawisko reakcję obserwujemy u Lewicy?. Lewica stwierdza w swym programie: ,,Koniec propagandy. Zlikwidujemy Instytut Pamięci Narodowej. Zadania naukowe zostaną przeniesione do PAN i Archiwum Państwowego, a funkcje śledcze przejmie prokuratura. Odpolitycznimy instytucje kultury. Zlikwidujemy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Zlikwidujemy Radę Mediów Narodowych i Polską Fundację Narodową”.

Zamknąć Polskę przed światem

Władze PRL przez długie lata zachowywały daleko posuniętą nieufność wobec świata zachodniego, trwały w konflikcie z Zachodem, wyznawanymi tam wartościami i demokratycznymi regułami. Świat zachodni był obcy i wrogi. Co pociągającego i jaki urok PiS dostrzegł w takiej postawie ówczesnych władz, co tak silnie uwiodło Kaczyńskiego w postawie wrogości PZPR wobec Zachodu, że postanowił ją w stanie nienaruszonym przenieść na grunt XXI wieku? Polska pod rządami prawicowego PiSu stała się w pisowskiej propagandzie, oblężoną twierdzą Europy, otoczoną wrogimi państwami, zawistnikami nie potrafiącymi przeboleć polskiego dobrobytu, osiągnieć gospodarczych, roli regionalnego mocarstwa i wzorcowego rozwiązywania problemów kowidowych. Tymczasem staliśmy się zaściankiem i pariasem Europy, gwałcicielem unijnego prawa i własnej Konstytucji, trouble makerem Unii Europejskiej, i jak za komuny – obiektem szykujących się właśnie sankcji. Pytanie: po co właściwie PiSowi taka postawa, jaką wyraźną korzyść z niej dostrzega Kaczyński. Za PRL dla władz, bycie w opozycji, po drugiej stronie barykady wobec Zachodu było racją stanu. Jak jednak pojąć dzisiejszy tok absurdalnego rozumowania władz PiS jeśli nie właśnie resentymentami wobec komunistycznej przeszłości, tkwiącymi w umysłach pisowców, przekonaniami o skuteczności komunistycznych metod sprawowania rządów i prowadzenia polityki.

Postawa Lewicy w tym zakresie daleka jest od pisowskiego pojmowania metod uprawiania polityki. Lewica jest głęboko nowoczesną partią, otwartą na świat, europejską, pro unijną, szukającą nie wrogów, a przyjaciół i sojuszników. Uchwała Lewicy w sprawie polityki zagranicznej jest odwrotnością tego co prezentuje dziś PiS, a niegdyś PZPR: ,,Polska powinna być partnerem współpracującym z innymi państwami UE, wychodzącym naprzeciw wspólnym wyzwaniom, przed którymi stoi cała Unia Europejska. Należy aktywnie promować swoje interesy, poprzez współtworzenie europejskiej polityki”.

Recydywa gospodarki księżycowej i stosunku do przyrody
W sferze gospodarczej program i założenia Lewicy w niczym nie nawiązują do zbankrutowanej gospodarki planowej. Lewica wyznaje zasadę wolności gospodarowania przy zachowaniu sprawiedliwego podziału dóbr. W przypadku PiSu obserwujemy zdumiewające resentymenty ku gospodarce planowej. To uspołecznianie procesów produkcji, nazywane dla zmylenia repolonizacją, te plany pięcio i dziesięcioletnie Morawieckiego, to utrzymywanie sieci państwowych spółek, a nawet hoteli, jest czymś absurdalnym jak na gospodarkę rynkową, nieprzystającą do współczesności i nie daje się racjonalnie usprawiedliwić jak tylko fascynacją rządzącej prawicy socjalistycznymi metodami gospodarowania. Do tego neosocjalistyczny, nieufny stosunek do przedsiębiorców (kapitalistów) jako zagrożenia dla władzy. W oczach pisowców to ludzie gotowi iść na straty własne byle zaszkodzić rządzącym. Stąd wiele mówiące zawołanie Ziobry skierowane do biznesmenów: ,,Idziemy po was!”. Podobnych aspektów jest znacznie więcej, choćby podejście do zasobów naturalnych i przyrodniczych, rabunkowy sposób ich eksploatacji. Stan górniczy w epoce gierkowskiej oznaczał elitarność społeczną, a cała gospodarka opierała się na niepohamowanej konsumpcji czarnego złota. Coś się jednak przez kilka dekad zmieniło w świecie, a jednak PiS ustami swego wybrańca zapowiada eksploatację węgla przez 200 lat. Już na wstępie swych rządów sparaliżował program elektrowni wiatrakowych, a ostatnio zlikwidował dotacje na fotowoltaikę.

W realnym socjalizmie wprawdzie nie odwoływano się do biblijnej zasady czynienia sobie ziemi poddaną, lecz rabunkowo eksploatowano zasoby leśne. Tym wydeptanym śladem socjalizmu idzie obecny prawicowy, antyekologiczny rząd i jego agendy. Lasy Państwowe, które zgodnie z prawem w pierwszej kolejności mają troszczyć się o zachowanie lasów, zaciekle bronią się przed konsultowaną obecnie unijną Strategią na Rzecz Różnorodności Biologicznej. Leśni baronowie rozpowszechniają rozmaite analizy i powtarzają, że lepsza ochrona ekosystemów przyniesie szkody gospodarce. Przeliczają bezcenne lasy na metry sześcienne drewna, a metry sześcienne drewna – na worki pieniędzy. Rżniemy drzewa w takim tempie, że już nawet Ikea i Jysk nie chcą ich od nas kupować.

O ile daje się usprawiedliwić socjalistyczne podejście do zasobów leśnych w okresie socjalizmu kiedy nikt nie słyszał o ekologii, kryzysie klimatycznym i ociepleniu, to obecnie dane o tych zjawiskach są powszechne, a mimo to PiS robi wszystko by stosować socjalistyczne metody gospodarowania zasobami przyrodniczymi.

Lewica wykonała w tym zakresie ogromną pracę i nadrobiła zaległości z przeszłości, a błędy zostawiła na żer wandalicznej prawicy. Lewica mówi dziś: Koniec dominacji węgla. Zredukujemy zużycie paliw kopalnych w energetyce na rzecz czystych źródeł energii. Będziemy inwestować w sieci przesyłowe, termomodernizację budynków, panele słoneczne, elektrownie wiatrowe, pompy ciepła i domową produkcję energii. Do 2035 roku większość energii będzie pochodzić z odnawialnych źródeł. Zakażemy importu węgla i uniezależnimy się od gazu z zagranicy.

Dla polskich lasów Lewica opracowała specjalny pakiet zakładający, że co najmniej 10% lasów będzie wolnych od ingerencji człowieka. Zapowiada powołanie Agencji Ochrony Przyrody odpowiedzialnej za kontrolę podmiotów zatruwających środowisko. Przeznaczy 20% przychodów z gospodarki leśnej na Fundusz Dzikiej Przyrody i utworzony zostanie urząd Rzecznika Praw Zwierząt, który będzie dbać o dobrostan zwierząt domowych, hodowlanych i dzikich.

Tymczasem PiS powraca do archaicznego sposobu myślenia o zwierzętach jaki cechował nie tylko okres socjalizmu ale i średniowiecza. Zachęca się do odstrzałów rzadkich gatunków zwierząt i ptaków, wdraża się dzieci do udziału w tym procederze. Pod pretekstem oczyszczania szkół z ideologii MEiN wprowadza własną ideologię w tym zakresie. Wiceminister edukacji Rzymkowski doszukał się w podręcznikach ,,ideologii praw zwierząt”, której usunięcie już zapowiedział. W samym resorcie oświaty powszechnym jest przekonanie, że zwierzę nigdy nie może być podmiotem praw, a pojęcie prawa zwierząt nie istnieje.

Kadry są najważniejsze

I wreszcie kadry jako podstawa funkcjonowania aparatu państwa. Wydawało by się, że czasy kiedy funkcjonariusz państwowy, robiący zaoczną magisterkę, odpowiadał na egzaminie z fizyki, że ciało lotne to ,,ptok”, dawno przeminęły wraz z wczesnym okresem socjalizmu. Lewicę reprezentują ludzie świetnie wykształceni, kompetentni, mądrzy, rozsądni i otwarci na świat, kierujący się najlepiej rozumianym interesem społecznym. Tymczasem kadry PiSu to jakaś pokraczna karykatura minionej przeszłości, zwierciadło kadrowych błędów i wypaczeń. Likwidacja konkursów na funkcje urzędnika państwowego, obniżanie standardów przyjęć do MSZ, gdzie przyszły dyplomata nie musi już znać języków obcych, obsadzanie spółek skarbu państwa przez niekompetentnych krewnych funkcjonariuszy rządowo-partyjnych – wójtów, wujów, ciotki i bracii, młodociani wiceministrowie po liceach, doradcy ministerialni polecani przez proboszczy, umieszczanie na listach wyborczych PiS takich kandydatów na posłów i senatorów jak niewykształceni i nie mający pojęcia o polityce wyplatacze koszy wiklinowych, czeladnicy piekarscy, ślusarze i stolarze, to wszystko elementy zaczerpnięte z minionej praktyki Kraju Rad okresu leninowskiego czy PRL okresu wczesnopowojennego. Ale w PiSie wiedzą, że starzy bolszewicy mieli rację twierdząc, że rządzący państwem funkcjonariusze nie muszą być kompetentni i wykształceni, mają być posłuszni linii partii.
I tak PiS trwa w socjalistycznych okopach, nie zamierza ich opuścić, bo w przeciwieństwie do ludzi Lewicy, nie potrafi uczyć się i wyciągać wniosków z przeszłości, choć tak uwielbia się do niej odwoływać. Ale to dla nas dobrze, niech PiS tkwi tam i nie wychyla głowy, niech pielęgnuje swe mentalne zacofanie, kultywuje swój strach przed nowoczesnym światem, postępem, otwartością i odmiennością. Niech w tych głębokich okopach pozostanie, a Polska w sposób nieskrępowany pójdzie drogą postępu i nowoczesności, drogą Lewicy.

Poprzedni

O czym milczy Donald Tusk?

Następny

Suweren kontra sutener