Przy całkowitej bierności rządu upada jeden z największych państwowych przewoźników autobusowych. PKS Częstochowa sprzedał właśnie swój dworzec, co będzie oznaczać w niedalekiej przyszłości zakończenie działalności.
O tym, że przewoźnik przeżywa problemy mówiło się już od dwóch lat. Najpierw PKS potrzebował wsparcia finansowego gmin, do których zapewniał połączenia. Szefostwo zakomunikowało samorządowcom, że kursy zostaną zlikwidowane, jeśli nie zapewnią dopływu gotówki. W tym roku sytuacja uległa pogorszeniu. Zaczęto likwidować połączenia, a autobusy przyjeżdżały z opóźnieniem. Firma przyznała, że 10 września nie zrealizowała aż 14 zaplanowanych kursów.
W tej sytuacji, przy braku reakcji rządu, PKS zdecydował się na dramatyczny krok – wystawienie na licytację siedziby i dworca autobusowego. Początkowo za tę drugą nieruchomość firma oczekiwała 18 mln zł, jednak z uwagi na to, że obiekt jest obciążony niespłaconą hipoteką na kwotę 500 tys. złotych, nie znalazł się chętny i cena spadła do 12,5 mln zł. Za taką kwotę obiekt został kupiony przez państwową spółkę PKP S.A.
Ta jednak nie zamierza wesprzeć transportu zbiorowego, lecz przymierza się do zainwestowania w nieruchomości. Teren przy Alei Wolności to bowiem ścisłe centrum Częstochowy, a za sprzedaż lokali w takim miejscu można otrzymać pokaźne kwoty.
PKS Częstochowa nie zniknie od razu. Przez najbliższe miesiące będzie wynajmował dworzec od nowego właściciela. Potem jednak czeka go nieuchronna śmierć. Chyba, że z pomocą przyjdzie rząd, jednak na to się nie zanosi.