Państwowa spółka, Polskie Linie Lotnicze LOT S.A., zmusza swoich pilotów do przechodzenia na samozatrudnienie. W przypadku tej grupy zawodowej jest to kuriozum na skalę światową.
Do przejścia z etatów na samozatrudnienie od jakiegoś czasu są zmuszani są piloci oraz personel pokładowy pracujący w PLL LOT S.A. Zapowiedzi tego rodzaju „restrukturyzacji zatrudnienia” padały już kilka lat temu, gdy tej państwowej spółce groziła upadłość z powodu zadłużenia. Zmiany w strukturze zatrudnienia trwają już od kilku lat.
Państwo oszczędza
Jak wiadomo, oszczędzanie kosztem pracowników to najprostszy sposób ograniczenia wydatków, niezależnie od formy własności firmy. Niestety, to, co w przypadku firm prywatnych można jeszcze od biedy zrozumieć, jest również stosowane przez spółki należące do skarbu państwa, a więc takie, wobec których można a wręcz należy mieć większe oczekiwania w sprawie warunków pracy oraz wysokości wynagrodzeń.
Po tym, gdy upubliczniono, jak duża jest skala wypychania pracowników do firm zewnętrznych m.in. przez publiczne szpitale i uczelnie oraz zastępowania w nich umów kodeksowych umowami śmieciowymi okazuje się, że podobne działania dotyczą także innych spółek. W przypadku warunków pracy pilotów nie jest to jednak wyłącznie problem gorszych warunków pracy pracowników, ale również – bezpieczeństwa pasażerów korzystających z usług naszego narodowego przewoźnika.
Rozwiązanie tymczasowe, czy stałe?
Do przechodzenia na samozatrudnienie piloci z PLL LOT są zmuszani od kilku lat. Odbywa się to pod hasłem ratowania linii przed zagrażającym im bankructwem i w imię koniecznych oszczędności.
Zaczęło się jeszcze pod rządami poprzedniego zarządu spółki. Związkowcy twierdzą, że niektórzy godzili się na taką zmianę warunków zatrudnienia licząc na to, że jest to sytuacja przejściowa, wynikająca właśnie z chwilowo złej sytuacji finansowej LOT-u. Liczono również na to, że nowe władze spółki, pochodzące już z nadania PiS, zmienią tę sytuację i przywrócą dawne warunki, czyli powrót pilotów i personelu na etaty, co jest normą na całym świecie. Tak się jednak nie stało. Nowy zarząd stwierdził, że jest to świetny sposób na ograniczenie kosztów funkcjonowania spółki i, jak dotąd, nie zamierza niczego w tej sprawie zmieniać.
Zmuszenie pracowników, którzy wcześniej byli zatrudnieni na tradycyjnych umowach o pracę, do przejścia na samozatrudnienie to bardzo prosty sposób na oszczędzanie na kosztach pracowniczych. Dzięki takiemu rozwiązaniu wszystkie koszty pracownicze, ponoszone dotychczas przez pracodawcę, są przerzucane na barki samych pracowników, których zmusza się do założenia jednoosobowej działalności gospodarczej i wykonywania swoich usług jako taka jednoosobowa firma. W ten sposób wszelkie koszty, takie jak podatki od wynagrodzenia, składki na ZUS czy ubezpieczenie zdrowotne, są obowiązkiem samozatrudnionego, który samodzielnie musi o to zadbać w ramach otrzymywanego wynagrodzenia. Firma ma więc ten problem zarówno księgowo, jak i kosztowo z głowy.
Takie praktyki stosowane są od wielu lat, szczególnie w przypadku firm prywatnych, których właściciele od dawna utyskują, że są rzekomo nadmiernie obciążeni podatkami oraz innego rodzaju „daninami” na rzecz państwa, a tak naprawdę – w interesie społecznym. Zarówno w interesie samych pracowników, jak i całego społeczeństwa, które na co dzień korzysta z owych podatków w ramach redystrybucji dochodu narodowego. Fakt, że pozostawia ona niekiedy wiele do życzenia, to już jednak sprawa rządzących, którzy decydują o wydatkach z budżetu państwa.
Interwencja OPZZ
O zmianach w formie zatrudnienia personelu pokładowego oraz pilotów nie są, oczywiście, informowani klienci PLL LOT, ponieważ bez względu na zmianę umowy wykonują oni swoje obowiązki tak samo, jak dotychczas. Pasażerowie powinni być jednak tym zainteresowani oraz zaniepokojeni, bowiem taka zmiana może się bezpośrednio przekładać na ich poczucie bezpieczeństwa.
Właśnie na ten problem związek zawodowy zrzeszający pilotów oraz Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego (OPZZ) zwracają uwagę od kilku miesięcy. Jeszcze w kwietniu wysłali oni pismo w tej sprawie do Ministerstwa Skarbu Państwa, pod które bezpośrednio podlega ta państwowa spółka.
W związku z nikłym zainteresowaniem problemami pracowników LOT S.A., w sprawę włączyła się jedna z największych central związkowych, OPZZ. Wiceprzewodniczący Porozumienia, Andrzej Radzikowski, wysłał pismo na ręce Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, zwracając się z prośbą o zainteresowanie się problemem pogarszanych wciąż warunków zatrudnienia pilotów i personelu pokładowego w PLL LOT S.A., co ma polegać na „zatrudnianiu pilotów i personelu pokładowego w ramach tzw. samozatrudnienia za pośrednictwem spółki Lotnik 1 Sp. z O.O, Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych zwraca się do Pani Minister o reakcje i poparcie postulatów ZZPPiL”.
Wiceszef OPZZ zwraca w nim uwagę, że „trudno nie zgodzić się z faktem, iż samozatrudnienie jest najgorszym z możliwych sposobów współpracy linii lotniczej z załogami, który nie jest praktykowany nawet w liniach nisko kosztowych. Bezpiecznie latający piloci wraz ze znakomicie wyszkolonym i profesjonalnym personelem pokładowym to wartość PLL LOT S.A. których nie można zaprzepaścić”. Problemem jest nie tylko, niedopuszczalne prawnie, zastępowanie umowy pracy umową cywilnoprawną „przy zachowaniu warunków wykonywania pracy charakterystycznych dla stosunku pracy”, ale również bezpieczeństwo pasażerów.
W trosce o bezpieczeństwo pasażerów
– Największym problemem jest to, że osób na samozatrudnieniu nie dotyczą przepisy dotyczące czasu pracy. Są oni po prostu jednoosobowymi firmami, które same decydują, jak długo mogą pracować. Oczywiście, piloci to ludzie odpowiedzialni, z bardzo wysokim etosem pracy, więc sam dbają o takie bezpieczeństwo, nie są jednak prawnie chronieni przed wydłużaniem ich czasu pracy. A to może kiedyś doprowadzić do tragedii – ostrzega Radzikowski z rozmowie z „Dziennikiem Trybuna”.
– Zawód pilota jest bardzo specyficzny, związany jest bowiem z odpowiedzialnością za ludzkie życie, a więc wymaga zagwarantowania odpowiednich warunków pracy. Jest to zawód, w którym mamy do czynienia z wielkim obciążeniem psychicznym i fizycznym, wynikającym chociażby z częstej zmiany stref czasowych, pracy w ogromnym stresie, bo wymaga ciągłego skupienia. Tego rodzaju zawody mają zwykle skrócony ciągły czas pracy, tymczasem wprowadzane w PLL LOT rozwiązania prowadzą do wydłużenia ich czasu pracy ponad powszechnie przyjęte na świecie normy – zaznacza związkowiec i dodaje, że podobne problemy dotyczą również zawodowych kierowców czy maszynistów kolejowych.
– Kilka lat temu mieliśmy do czynienia z czarną serią wypadków na kolejach. Były one spowodowane m. in. przepracowaniem maszynistów, którym zaproponowano podobne warunki zatrudnienia, co spowodowało zmuszanie ich do pracy po kilkanaście godzin na dobę – przypomina Radzikowski.
Co na to rząd PiS?
Wiceprzewodniczący OPZZ zaznaczył w piśmie do MRPiPS, że „wielokrotnie deklarowała Pani Minister przeciwdziałanie zastępowania umów o pracę umowami „śmieciowymi”. Kierowany przez Panią Minister Resort podejmuje w tym zakresie szereg inicjatyw zmiany prawa. Liczymy więc na zrozumienie i pomoc”. Dodaje, że tego rodzaju praktyki nie są stosowane nawet w przypadku tzw. tanich linii lotniczych, tym bardziej więc nie powinny obowiązywać u naszego narodowego przewoźnika, za którego funkcjonowanie (a nie tylko za jego wyniki finansowe) odpowiedzialny jest rząd.
Związkowcy przypominają obecnemu rządowi PiS, że ten wielokrotnie obiecywał większą troskę o warunki zatrudnienia pracowników. Ich zdaniem, szczególną uwagę powinno poświęcić się tym grupom zawodowym, których praca jest wykonywana w szczególnych i uciążliwych warunkach, a która jednocześnie polega na odpowiedzialności za życie i zdrowie obywateli, a więc takich zawodów, jak właśnie piloci, maszyniści, kierowcy, a także pielęgniarki czy pracownicy budowlani. Nadmierne przeciążenie pracą w tych grupach zawodowych odbija się bowiem nie tylko na sytuacji samych pracowników, ale również może mieć negatywny wpływ na innych ludzi. W przypadku pilotów i personelu pokładowego chodzi o bezpośrednie zagrożenie życia i bezpieczeństwa pasażerów. Tego rodzaju oszczędności – kosztem pracowników – mające na celu ratowanie spółki PLL LOT przed groźbą bankructwa, mogą okazać się przeciwskuteczne, ponieważ mogą one stracić miliony pasażerów, którzy po prostu będą się bali korzystać z usług tej spółki, stawiając na konkurencję, gdzie pracownicy mają właściwe warunki pracy.