W trwającym i niekończącym się społecznym konflikcie rozwiązanie jest banalnie proste.
Powszechna opinia twierdzi, że w zaistniałej sytuacji rządzący PiS – obarczony licznymi grzechami z pandemią, kryzysem klimatycznym, konfliktem z UE na tle nieprzestrzegania prawa, obciążony problemami z opieką zdrowotną, edukacją, LGBT, nadto długą rozgrywką polityczną skutkującą tzw. rekonstrukcją rządu wraz z zaostrzeniem prawa aborcyjnego, nowymi kłopotami z rolnikami i wewnętrzną, powstałą opozycją, a na pewno z nieuniknionym jeszcze starciem na wyższych uczelniach – nie wie co robić dalej i miota się od ściany do ściany. I trudno się dziwić, gdy z własnej inicjatywy otworzyła tak liczne pola konfrontacji, na których by i szachowi arcymistrzowie polegli. Pogróżki prezesa nie zachęciły do obrony propagandowo atakowanego Kościoła, a przede wszystkim nie były żadną propozycją rozwiązania konfliktu. Władza PiS nie odważa się jednak na ostrą konfrontację, bo wie czym ona pachnieć i grozić może. Nikt jakoś nie chce rozganiać manifestantów, Policja na ogół zachowuje się przyzwoicie (być może do czasu, gdy „góra” nie każe inaczej) pałując głownie pseudokibiców i narodowców, Ziobro straszy ośmioma latami więzienia co też na nikim nie robi wrażenia, podobnie jak ewentualna policyjna godzina. Na odmianę Morawiecki nawołuje do rozmów rządu nie wiedzieć z kim i właściwie po co, gdyż na transparentach powszechne jest żądanie jego () odejścia.
W tym zaskakującym momencie
pogubiły się zupełnie gwiazdy, jak to już nie raz bywało, liberalnego dziennikarstwa. Gadomski w tekście „Koniec karnawału, nadchodzi post” („GW”, 5.10.2020) obarcza rząd wzrostem podatków, „bo za hojne benefity socjalne trzeba zapłacić”, nie chcąc jak zawsze zrozumieć, że poza polityczną grą rządzących było tu jeszcze dużo ważniejsze, społeczne oczekiwanie na różnego rodzaju pomoc ze strony państwa. Natomiast w „Newsweeku” (2-8.11.2020) Lis pisze o rewolucji naszych dzieci, które zaczęły krzyczeć, zapominając, że to jego pokolenie, urzeczone post-solidarnościową wizją Polski nawet nie miauknęło gdy wielki kubeł nieprawości i krzywd wylewał się na ludzi w III RP.
Tym razem „Onet”, a nie tak często mu się to zdarza, pogłębił temat : „O ile obecnie rządzący traktowani są jako agresorzy, wtrącający się w ich życie, to opozycję 45+ widzą jako współwinowajców obecnego stanu rzeczy. Źródeł zła upatrują w ostatnich dekadach, a nie w ostatnich dniach czy nawet tylko w okresie rządów PiS.” Prostym wiec sposobem wyjaśnia się wstrzemięźliwość młodzieży w stosunku do innych partii i ich programów, również do poprzednich protestów organizowanych przez rożne obywatelskie komitety zachowujące jednak lojalnościowe postawy wobec wyobrażonych kanonów III RP. To nadejście młodych, tak długo oczekiwane – głownie odważnych dziewcząt i młodych kobiet, przyjmujących kluczowe hasła wolności i sprawiedliwości, wyrażane w lapidarnym, czytelnym języku – prowadzi do kolejnych form protestu i dalej idących żądań. Do rozwiązania konfliktu jeszcze daleko, nie da się go zahamować bądź przetrzymać apelami czy też zakazami manifestacji z powodu pandemii. Zresztą naukowcy raczej nie wiążą wzrostu zakażeń z tymi publicznymi zachowaniami. Lawina po prostu ruszyła.
Niektórzy natomiast snują
bezpodstawne, historyczne paralele miedzy obecną sytuacją, a czasami Polski Ludowej, żadną miarą nie pojmując zasadniczych różnic dzielących te historyczne okresy, nawet jeśli byłe protesty oraz obrazy i zachowania niektórych przedstawicieli tamtej władzy do dzisiejszych są zbliżone. Może czynią to z braku podstawowej wiedzy, pozornego i uproszczonego podobieństwa zdarzeń, piszą aby raz jeszcze obrzydzać tamten czas, być może jako ostrzeżenie przeciw narastającym lewicowym, progresywnym, antyklerykalnym poglądom i hasłom rzucanym przez młodych. A może by już nie ratować tamtych swoich szkodliwych decyzji, a tylko nadszarpniętą poważnie opinię. Janusz Lewandowski (minister przekształceń własnościowych w 1991, 1992–1993 roku) w tekście „Rządy PiS, czyli PRL-bis” („GW”, 25.09.2020) nie chce przyjąć do wiadomości, że celem tzw. komunistów była od samego początku realizacja wielkich programów społecznych przeobrażeń oraz, bardziej lub mniej udany, w różnych okresach, rozwój i modernizacja kraju. Natomiast obecnych rządzących charakteryzuje powrót do zamierzchłej przeszłości z czasów II RP i wszechogarniająca dążność do utrzymani władzy za każdą cenę, płaconą zresztą z publicznych pieniędzy.
Piotr Pacewicz i Magdalena Chrzczonowicz w komentarzu „Oświadczenie Kaczyńskiego. Groźna histeria zagrożonego satrapy, któremu marzy się przemoc” mogliby sobie darować zestawienie ostatniej wypowiedzi Kaczyńskiego z wystąpieniem Jaruzelskiego w dniu 13 grudnia 1981 roku. Jak na dotychczasowy poziom OKO.press to ta wypowiedź przypomina raczej szkolną gazetkę z czasów ZMP, bądź niektóre publikacje katolickich mediów. Porównanie zagrożonego dziś podobno polskiego kościoła, nawet tylko z formalnego niejako powodu podobieństwa wypowiedzi, z ówczesną realną interwencją ZSRR w Polsce i jej dalszymi, możliwymi, tragicznymi skutkami postawiło historyczne fakty na głowie, a być może i samych autorów tego równoważnika.
„Analogie mogą wydawać się tylko emocjonalnymi skojarzeniami. [tłumaczą się – Z.T.] Ale jest w nich coś więcej, odsłaniają korpus przekazu satrapów całego świata, którzy w obliczu zagrożenia swej władzy próbują zaklinać rzeczywistość fałszywymi diagnozami i sięgać po przemoc jako narzędzie uprawiania polityki.” Porównanie Jaruzelskiego do innych satrapów, bez koniecznego kontekstu tamtego położenia Polski i dziejących się wówczas wydarzeń, jest nie tylko obrazą jego postawy i osoby, ale po prostu najzwyklejszą propagandową manipulacją. Nadto dowodem na krotką pamięć o tym co stało się na Węgrzech w 1956 roku, także z ich przywódcami Imre Nogy’m i Pál Maléter’m. A wydawało, że OKO.press stać na poważne analizy i odpowiedzialne słowa.
Jeżeli już koniecznie ktoś szuka analogii do okresu PRL, to znajdzie ją bliżej w grudniu 1970 roku. Na telewizyjnych zapisach brak wystąpień Władysława Gomułki, a zachowało się jedynie ogłoszenie godziny milicyjnej przez ówczesnego premiera Józefa Cyrankiewicza.
Częstym porównywaniem Gomułki do Jarosława Kaczyńskiego przeczą jednak, w odróżnieniu od drugiego, liczne, ważne i powszechnie znane dokonania tego pierwszego dla Polski.
Potwierdza to szerzej nieznany dokument,
który pojawił się w sieci wzbudzając nie tylko zainteresowanie, ale przypominając jak powinni rozmawiać odlegli od siebie ludzie władzy. Działo się to w Polsce, w 1960 roku, a interlokutorami byli Pan X i Pan Y (tak w spisanej z nagrania czterogodzinnej rozmowie występują) czyli I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka i prymas Polski Stefan Wyszyński. Fragment:
Y – „Ja bym chciał panu sekretarzowi powiedzieć takie sprawy, które według mojego rozumienia są dla nas obydwóch wspólne i na tym odcinku my obydwaj jednakowo myślimy, tak mi się przynajmniej wydaje. Będą to rzeczy jak najbardziej generalne dla naszej sytuacji wewnętrznej, sytuacji Polski, na płaszczyźnie międzynarodowej, w jakiej Polska jest obecnie, no i sytuacji wewnętrznej… I wreszcie na tym tle tych pewnych faktów…można by już mówić o pewnych szczegółach, które tak czy inaczej układają sytuację Kościoła w Polsce. Gdy idzie już o takie drobiazgi, które oczywista mają dla nas olbrzymie znacznie, a o których mówiliśmy przed dwoma laty…”
X – „…Mimo iż szereg stwierdzeń należy bezwarunkowo, zdaniem moim, uznać za pozytywne z naszego punktu widzenia, to jednak wydaje mi się, iż na wiele rzeczy, na wiele spraw patrzymy inaczej. Nawet na te sprawy, które ksiądz prymas zaliczył do kategorii jakby wspólnych, jednolitych państwu, czy partii, i Kościołowi…”
Oczywiście w toku dalszej wymiany poglądów okazują się one bardziej lub mniej odmienne, ale ten cytat służy przypomnieniu, że Jarosławowi Kaczyńskiemu nigdy nie było po drodze toczyć takich dysput z osobą prezentującą inny obraz politycznego porządku. Zastępował je, obrzucaniem opozycji i odmiennie myślących, stekiem wyzwisk nie tylko z sejmowej trybuny. Internauta dodaje: „To przykład rozmowy dwu wybitnych Polaków i polityków. U obu dominuje odpowiedzialność i troska za kraj. Na tym tle dzisiejsi polityczni geszefciarze i oszuści jeszcze bardziej maleją. Niestety, przyszło nam żyć w świecie karzełków politycznych, różnych cwaniaczków i zwykłych złodziei.”
Tak jak dziś, gdy w obozie władzy runął mit wielkiego stratega, który stracił zdolność celnej diagnozy, tak w grudniu 1970 roku upadł mit zasług i prestiżu I sekretarza KC PZPR. Józef Tejchma, wtedy młody sekretarz KC i członek Biura Politycznego, typowany na następcę, pierwszy powiedział Władysławowi Gomułce, że musi odejść.
Kto dziś z kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości zdobędzie się na odwagę i wypowiedzenie takich słów Jarosławowi Kaczyńskiemu? A może ktoś jeszcze odsłoni skrzętnie ukrywaną tajemnicę smoleńskiej tragedii i szczególną w niej jej rolę Kaczyńskiego, co stało się założycielskim, odrodzeniowym mitem PiS.
Nie ma lepszego
rozwiązania konfliktu i przeciwdziałania, być może społecznemu pożarowi, a na pewno tysiącom nowych covidowych grobów. W bardzo liczącej mierze przyczyną tego stanu rzeczy są rozliczne błędy, zaniechania, sprzeczne bądź spóźnione decyzje rządzącego PiS, określone również interesem politycznym. Wiarygodność odbierają mu stale zmieniające się opinie i zarządzenia podejmowane bez koniecznego uprzedzenia obywateli (nie mamy już coronawirusa – mamy wielki wzrost chorych, metody liczenia chorych, zmiany dotyczące rodzaju testów, odrzucenie niemieckiej oferty pomocy, żołnierze do pilnowania lekarzy), spóźniona i chaotyczna budowa nowych szpitali, powszechny brak tlenu dla chorych oraz miejsc w kostnicach dla zmarłych. Także fakt, że bardzo uzdolniony i pracowity dziewiętnastolatek swoimi prognozami przebiegu pandemii wyręcza i ratuje rządowe instytucje.
Żądania zasadniczej odnowy naszego politycznego życia nie zahamują: nowy pseudo-pomysł Gowina, wprowadzenie stanu wyjątkowego zamieni się w taką samą farsę, jak obecny zakaz gromadzenia się więcej niż pięciu osób, ostrzeżenie manifestujących zarazą i zastraszanie lockdownem też nie pomogą, zbawcą nie okaże się Ziobro nieakceptowany przez zakon PiS. Możecie żreć się panowie ze Zjednoczonej Prawicy we własnym gronie i na publicznym widoku, ale jedyną szansą jest cofnięcie nieodpowiedzialnej politycznej decyzji Kaczyńskiego i tzw. Trybunału konstytucyjnego. Czym szybciej tym dla wszystkich lepiej.
Czas kończyć ten chocholi, polityczny taniec
dopełniony ostatnio zakupem 322 samochodów (w tym 14 luksusowych limuzyn) dla administracji rządowej, okraszony zamówieniem wykwintnych wędlin, włoskiej szynki, jagnięciny, kruchej wołowiny, sarniny, przepiórczych jaj i innych przysmaków dla polityków i urzędników kancelarii premiera. Te decyzje, obnażające prawdziwe oblicze władzy przy rosnących stanach krytycznych tysięcy osób, nie znajdujących miejsca w szpitalach, podgrzewają kolejne, głębokie oburzanie obywateli. I koszmarne dane – Polska wśród krajów świata z najwyższą liczbą nowych zakażeń.
Słupek politycznej akceptacji będzie coraz mniejszy, a drugi wskazujący poziom wody coraz wyższy. Pospieszcie się panowie w PiS dla dobra Polski, ale i swojego osobistego interesu, bowiem niedługo orkiestra może przestać grać.