Andrzej Rozpłochowski
„Trzeba tak przyp …,żeby kremlowskie kuranty zagrały Mazurka Dąbrowskiego”
Andrzej Rozpłochowski
„Skrajne skrzydła – konserwatywne, tzn. beton w obszarze władzy i radykalny, nurt ekstremalny w ,Solidarności, ,>żywiły się< nawzajem, tworzyły i upowszechniały atmosferę podejrzliwości i antagonizmu. Obiektywnie rzecz biorąc, wspólnie budowali mur nienawiści”. gen. Wojciech Jaruzelski.
Z inspiracji kilku zaprzyjaźnionych Czytelników Trybuny, przeczytałem tekst „Pierwsze po II wojnie narodowe zgromadzenie wolnych Polaków”, Pańskiego Autorstwa na łamach Naszej Historii, nr 9 z 2021. Oczywiste, że oczekują odpowiedzi na banalne – zdawałoby się pytanie- co o tym myśleć? Dla nikogo nie jest tajemnicą, że takie i podobne pytania pojawią się u wielu Czytelników jubileuszowego tekstu, napisanego z okazji 40-ej rocznicy I Zjazdu Solidarności. Pan, jako uczestnik i współautor jednego z głównych dokumentów tego Zjazdu, postawił Czytelników swojego tekstu w złożonej sytuacji. Szczególnie odnosi się to do tych, którzy tamten czas pamiętają z autopsji. Stąd w pierwszej kolejności słowa uznania dla Pana, jako Świadka Historii. Z tego tytułu – dziś jako dostojny 70-cio latek, napisał Pan to, co uważał za interesujące i słuszne – Pańskim zdaniem zgodne z PRAWDĄ!
Nie ulega wątpliwości, że jako prawdę chciałby Pan, aby tekst tak był postrzegany. Ma Pan prawo. Proszę jako Jubilat, przyjąć życzenia dobrego zdrowia i wszelkiej, osobistej pomyślności od wszystkich Czytelników, którzy zechcą w myślach zaadresować je do Pana. Ale proszę też nie uważać za osobistą obrazę słów, nawet dla Pana gorzkich, zawartych w tym tekście a wynikających z nieco innego postrzegania Pańskiej osoby. Krótko mówiąc – osoby odpowiedzialnej i współodpowiedzialnej za słowa i czyny, nie tylko na tym Zjeździe! Czym i jak przyp… Ta Pana sławna wypowiedź nasuwała się sama każdemu Czytelnikowi, interesującemu się i obiektywnie oceniającemu działalność Solidarności, w tym jej liderów terenowych-a Pan takim był.
Nie ma Pan wątpliwości, że są zdumieni brakiem jej Pana interpretacji z dystansu czasu (czy taki był zamysł?). Że była „sławna” – świadczy przykład. „Sławne było swego czasu powiedzenie Andrzeja Rozpłochowskiego >Trzeba tak przyp …,żeby kremlowskie kuranty zagrały Mazurka Dąbrowskiego<”. Przywołał je Aleksander Małachowski w książce „Żyłem szczęśliwie” (Dom Wydawniczy Totus, 1993), opisując sytuację w Solidarności. Na treść tej książki, w tym Pana powyższe słowa powołał się gen. Wojciech Jaruzelski przed Sądem w 2008 r., odpowiadając na zarzuty aktu oskarżenia IPN. Mówił tam o I Zjeździe m.in.- „Przecież był niezwykłej wagi wydarzeniem, które wyznaczało władzy płaszczyznę odniesienia dla własnych ocen i działań… Najwięcej członków zgłosiło się do pracy w zespole >Związek wobec PZPR i władz państwowych< (Pan, jak sam pisze- był w tym zespole)… Dla nas, dla władz stało się oczywiste, iż wypowiedzi i zapowiedzi charakterystyczne dotychczas dla radykalnego skrzydła Związku uzyskały w wyniku Zjazdu oficjalne potwierdzenie”. („Być może to ostatnie słowo”). Że były one radykalne – chyba nie ma Pan wątpliwości, nawet po latach? „Ważniejsze było to, iż ów radykalizm wynikał z błędnej oceny sytuacji, tak jak z błędnej oceny sytuacji wynikały ostre starcia wewnątrz Solidarności. Poczucie siły, optymizm, nieraz wręcz demagogiczna tromtadracja, nie stanowiły dobrego przygotowania społeczeństwa na trudną przyszłość” – prof. Jerzy Holzer w„Solidarność 1980-1981. Geneza i historia” (Wyd. Instytut Literacki, Paryż 1984). Zapytam więc wprost- co Pan, wtedy 31 latek, z podobnymi przywódcami terenowymi i członkami Solidarności na Śląsku chciał zrobić z takim „poczuciem siły… wręcz demagogiczną tromtadracją”?
Zaistniałe wówczas fakty dają jednoznaczną odpowiedź. Były nią różne protesty, antyradzieckie demonstracje, obraźliwe zaczepki i hasła pod radzieckimi koszarami. Tak chciał Pan im „przyp…”? Czy wtedy myślał Pan o „kremlowskich kurantach grających Mazurka Dąbrowskiego”? Wyzwiska i wygrażanie „ruskim” zapewne sprawiały przyjemność i radość młodym krzykaczom – a Panu, przywódcy i prowodyrowi nie podpowiadały żadnej ostrożności? Przecież wiedział Pan, że MO może użyć siły, nie tylko w Bydgoszczy! Mówiąc Pana językiem-„przyp…”aktywistom, a może i Panu, jak np. Janowi Rulewskiemu, który od delegatów Zjazdu domagał się uznania dla swego fałszywego zachowania. Czy przemilczając swoje postępowanie – po 40 latach spodziewa się Pan uznania ze strony choćby Czytelników? Może tych, którzy nie pamiętają Pańskiego, buńczucznego zawołania -„Nie ustąpimy. Niech rżną, mordują. Za każdego solidarnościowca trzech milicjantów w łeb”. Na moje proszę nie liczyć. Uważał Pan, że sprawą „ruskich” i władzy jest milczeć, pozwalać wam na „dowolność” postępowania? Nie zakładał Pan, że cierpliwość obu atakowanych podmiotów może się skończyć – co wtedy? Uważał Pan, że odpowiedzialność ponosiłaby tylko władza, za usunięcie takich krzykaczy siłą? Czy byłaby dla tych młodych ludzi dostatecznym i właściwym ukojeniem bólu i cierpienia, może i krwi, czego nie da się wykluczyć w takich sytuacjach – dobrze znanych przed I Zjazdem.
Co dziś, po 40 latach chciałby im Pan powiedzieć- patrząc szczerze w oczy, nie tylko ja – wielu chciałoby być świadkiem licząc, że od tamtego czasu zmądrzeli! A ja liczę, że Pan także zrozumiał przez ten czas, że tamta Pańska wyobraźnia o sytuacji, niezbyt przystawała do ówczesnej rzeczywistości. Wspomniany Profesor, cytowane wypowiedzi ocenia, że „nie stanowiły dobrego przygotowania społeczeństwa na trudną przyszłość”. Znane fakty wskazują, że na tę „trudną przyszłość”, czyli czas po I Zjeździe i zbliżającą się zimę, Związek uznał, że najlepszym „lekarstwem” będą solidarnościowe bojówki, patrole i grupy ochronne do działania – na razie – w swoich zakładach. Wspierał Pana w tych pomysłach kolega Tadeusz Jedynak. Na szczęście te karkołomne pomysły zniweczył stan wojenny. Posłanie do ludzi pracy… Pisze Pan- „Pamiętam widoczne gołym okiem manipulacje związane np. z uchwaleniem słynnego >Posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej<”. Szkoda, że nie napisał Pan słowa o tych manipulacjach. Znam różne opowiastki, dowcipy i sensacyjne kulisy jego pisania. Ważne jest dla Czytelników znaczenie, echo tego „Posłania” jako wiedza! Leonid Breżniew 11 listopada 1981 r. na posiedzeniu BP KC KPZR, powiedział: „Wczoraj zapoznałem się z Posłaniem do narodów Europy Wschodniej, uchwalonym na zjeździe polskiej Solidarności. To niebezpieczny i prowokacyjny dokument. Słów w nim niewiele, lecz wszystkie biją w jeden punkt. Jego autorzy chcieliby posiać zamęt w krajach socjalistycznych, zdopingować grupki różnego rodzaju odszczepieńców”.
Radziecka „Prawda”, nazwała Zjazd „antysocjalistyczną i antyradziecką orgią”. Można się nie zgadzać z tą oceną, ale należy przyjąć do wiadomości, że tam – w Moskwie była „siła” i leżała decyzja jej użycia przeciwko Polsce, Polakom, „pannie S”. Jestem pewien, że ani Pan, ani autorzy tego tekstu, a nawet przytłaczająca większość delegatów Zjazdu, nie zdawała sobie sprawy ani ze skutków, ani następstw jakie może przynieść dla Polski. Że nie mieliście tego świadomości, to fakt. Ale to absolutnie nikogo spośród was nie usprawiedliwia, że postawiliście Polskę, cały naród na krawędzi realnego zagrożenia zbrojną interwencją radziecką. Tu doszukuję się uzasadnienia w tym, że nic nie napisał Pan o tych- „gołym okiem widocznych manipulacjach”. Ale to nikogo nie zwalnia z odpowiedzialności. Skutek „Posłania”, Generał oceniał tak -„Dla przywódców ZSRR i innych krajów bloku była to przysłowiowa kropla, która przepełniła kielich. Przeczuwałem to już wówczas. Dotąd Solidarność zagrażała socjalizmowi tylko w Polsce. Teraz rzucono wyzwanie całemu obozowi socjalistycznemu.Zajadli nasi przeciwnicy, ortodoksyjni i nieprzejednani obrońcy marksistowsko – leninowskich dogmatów, mieli już wystarczające podstawy, by domagać się usunięcia kierownictwa PZPR. Ich zdaniem okazaliśmy się niezdolni do pohamowania nawet takich działań, które mogły zagrozić całej wspólnocie realnego socjalizmu”. Może ta wypowiedź Generała – domyślam się, że szerzej nie jest znana – przez słowa „okazaliśmy się niezdolni do pohamowania nawet takich działań”, ucieszy Pana. Można je eksponować jako słabość Partii, by powstrzymać pisanie takich wykwitów umysłów zniewolonych nienawiścią, albo upojonych własną nieomylnością. Jeśli czyni się to na własną odpowiedzialność- wola twoja Panie! Ale jeśli naraża innych na cierpienie- jest zbrodnią, do tego nie do wytłumaczenia. Generał pytany o tę kwestię na różnych spotkaniach środowiskowych, po latach wyjaśniał, że wtedy, jesienią 1981 r. nie miał żadnego logicznego wytłumaczenia sąsiadom sensu tego „Posłania”. Pozostawał jeden wybór- na żądanie Moskwy natychmiast wprowadzić stan wojenny, albo pozostać bezczynny ze świadomością, że sami wejdą w każdej chwili. Do tego nie chciał dopuścić, świadomy ogromu ofiar i cierpień Polaków. Powiem Panu więcej- nawet po upływie 40 lat, brak logicznych argumentów na obronę racji „Posłania”. Odwrotnie-jest świadectwem waszego „księżycowego rozumienia” tamtej rzeczywistości, czyli żadnego! Szczęście, że nie nastąpił tego „praktyczny skutek” czyli – powtórzę – zbrojna likwidacja Solidarności, czego od kilku miesięcy domagał się ZSRR, wciąż podjudzany z Berlina i Pragi. A Kierownictwo Partii i Generał sensownie was bronili i obronili. Pan Stanisław Ciosek Pisze Pan, że tezy Jego wstąpienia wyśmiał Jan Łużny. Nie dziwię się. Po przeczytaniu Pańskiego tekstu odnoszę wrażenie, że na elementarną kulturę mogło, co nie znaczy, że tak było! – stać niewielu delegatów. Obce były wam apele Generała, członków reformatorskiego skrzydła Partii, także jej IX Zjazdu, odezwy i apele Sejmu o porozumienie narodowe, konkretnie z wami, z Solidarnością. Te starania, których „codziennym animatorem i wykonawcą” był właśnie Pan Stanisław Ciosek, zamiast przynajmniej wysłuchania ich, wbijały was w butę, nawet chamstwo i zarozumialstwo. Przyjmuję, że starania Pana Ministra ds. związków zawodowych i wicepremiera Mieczysława Rakowskiego z marca 1981 r. nie były znane ogółowi Solidarności. Skupialiście się na szydzeniu z władzy, lekceważeniu znaczenia gospodarki jako podstawowego „narzędzia bytu” społecznego, jako jednego ze środków „napełniania żołądków”, także aktywistów i członków Solidarności. Nie przyszło wam do głowy, by skorzystać z obecności Pana Ministra w wielu kwestiach, np. tekstu „Posłania”. Jeśli uważaliście ten tekst za słuszny, potrzebny, należało postąpić rozważnie-przed rozesłaniem skonsultować z przedstawicielem władzy. Jestem pewien, że Pan Minister logicznie i mądrze wyjaśniłby ówczesne położenie geograficzne i polityczne Polski, istotę współpracy z RWPG i członkostwa w Układzie Warszawskim, czym uświadomiłby wam potencjalne zagrożenie narodowego i państwowego bytu. By tego zagrożenia uniknąć, należało – za zgodą rządu – podjąć starania o spotkania delegatów Związku z przedstawicielami odpowiednich władz ZSRR, CSRS i NRD, celem osobistego „wyłożenia” istoty tego „Posłania”. Uczyniłoby was to partnerem do rozmów, przy współodpowiedzialności polskiego rządu. Inna sprawa, czy chcieliby z wami rozmawiać. To też byłby „sygnał” wskazujący ramy postępowania. Przynajmniej teraz mógłby Pan złożyć Ministrowi wyrazy uszanowania, solennie zapracował! Związek – PZPR Był Pan członkiem Komisji mającej tę kwestię za główne zagadnienie. Logicznym jest, że miała ocenić te stosunki i wskazać kierunki dalszego działania. Czytelników spotkał zawód, ani słowa z Pana strony, jako naocznego Świadka Historii. Czyżby wstydził się Pan przypomnienia zapisu z „Protokołu” -„Tworząc nowe, niezależne, samorządne związki zawodowe, MKS stwierdza, że będą one przestrzegać zasad określonych w Konstytucji PRL. Uznając, iż PZPR sprawuje kierowniczą rolę w państwie, ani nie podważając ustalonego systemu sojuszów międzynarodowych, dążą one do zapewnienia ludziom pracy odpowiednich środków kontroli, wyrażania opinii i obrony swych interesów. Nowe Związki zawodowe będą bronić społecznych i materialnych interesów pracowników i nie zamierzają pełnić roli partii politycznej. Stoją one na gruncie zasady społecznej własności środków produkcji stanowiącej podstawę istniejącego w Polsce ustroju socjalistycznego”. Mam więc prawo nie tylko pytać o pominięcie tej kwestii, ale również uważać takie Pana postępowanie za lekceważenie inteligencji i umiejętności rozumienia ówczesnej sytuacji przez Czytelników. Przypomnę Panu, że 17 września, czyli przed II turą Zjazdu, BP KC PZPR opublikowało w Trybunie Ludu oświadczenie „Przeciwko awanturnictwu politycznemu i próbom niszczenia socjalistycznego państwa”. Zwracano uwagę społeczeństwu i liderom Solidarności, że „sytuacja w kraju rozwija się w niebezpiecznym kierunku. Pogarsza się nieustannie stan gospodarki, a warunki życia ludzi stają się coraz trudniejsze. Zahamowanie tych procesów to narodowa konieczność”. Przypominano, że „IX Zjazd PZPR przyjął program wyprowadzenia Polski z kryzysu. Partia w dalszym ciągu potwierdza program socjalistycznej odnowy”. Jednocześnie oceniono, że „Przebieg i uchwały I-ej części Zjazdu podniosły do rangi oficjalnego programu całej organizacji awanturnicze tendencje i zjawiska, które występowały w Solidarności – choć wydawały się tylko nurtami skrajnymi… Jednostronnie złamane zostały porozumienia zawarte w Gdańsku, Szczecinie i Jastrzębiu. Zastąpiono je programem politycznej opozycji, która godzi w żywotne interesy narodu i państwa polskiego, oznacza kierunek na konfrontację grożącą rozlewem krwi. Zapowiedziano kontynuowanie starych i otwieranie nowych płaszczyzn walki, które nie mają nic wspólnego z charakterem i celami związku zawodowego. Podjęto aroganckie uchwały wobec Sejmu w sprawach, które należą do jego wyłącznej kompetencji jako najwyższej władzy”. Czy nie było to wyraźne ostrzeżenie, podstawa do zastanowienia, także dla Pana. Mam odczucie po treści tekstu, że nawet teraz wyśmieje Pan takie myślenie. Na co innego Pana stać? Wracam do powyższego oświadczenia, gdzie „Posłanie” oceniono jako „obłędną prowokację wobec sojuszników Polski, których współdziałanie stanowi podstawowy warunek i gwarancję stabilizacji i rozwoju gospodarczego kraju, terytorialnej integralności, bezpieczeństwa i pokoju naszej ojczyzny”. Uznano je za zachętę do prowadzenia działań antyradzieckich, a więc wymierzonych w najważniejszego sojusznika PRL. Tu takie odniesienie do współczesności. Pan Prezydent Aleksander Kwaśniewski w wywiadzie dla Trybuny z 4-5 października 2021, m.in. mówi o grupie osób z grona obecnej władzy, dla której „Unia jest hamulcem, a oni go nie chcą. Dla nich oczywiście byłoby najwygodniejsze, żeby Unia dawała wciąż pieniądze Polsce, ale żeby za tym nie szły żadne obowiązki”- odczytuję jako podobieństwo do Pańskiego myślenia sprzed 40 lat. Czy jestem w błędzie? Z kolei Przegląd nr 41 z 4-10.2021 opisuje 56 dni strajku w FSM w Tychach. Zachęcam do przeczytania i przyswojenia kilku pouczających wierszyków. Z zachodniej prasy. 30 października. Dziennik „The Wall Street Journal” napisał: „Najniebezpieczniejszą cechą obecnej sytuacji w Polsce jest stopniowa utrata kontroli przywódców Solidarności nad regionalnymi protestami… Taki rozwój wydarzeń powoduje jeszcze większe kłopoty gospodarcze i w konsekwencji zwiększa napięcie, spowoduje, iż zaklęty krąg wydarzeń zostanie przyśpieszony” (artykuł „Solidarność i partia sfrustrowane i bezsilne”) 3-4 listopada. Korespondent „Le Monde” doliczył się 65 konfliktów lokalnych i ocenił- „wystarczy dmuchnąć, by połowa kraju zapłonęła, a Polska pogrążyła się w chaosie”. Natomiast korespondent „Los Angeles Times” z 3 listoada pisze -„Polska zmierza do tragedii i całkowitej katastrofy”. Zwyczajne draństwo. „Ostro sprzeciwiałem się apelom Lecha Wałęsy i innych o zniesienie amerykańskich sankcji wobec reżimu PRL”. Toż to zwyczajne draństwo! Przyznaje Pan otwarcie, czym m.in. zajmował się w 1986 r., po przylocie do Chicago w USA – dziękuję za szczerość. Panu Lechowi Wałęsie można wiele zarzucić, znane jest mnóstwo dowcipów ośmieszających jego postępowanie i wypowiedzi. Że chciał Pan utrzymania sankcji- stawia Pana poza nawiasem społeczeństwa. Czyżby przez 5 lat nie zrozumiał Pan, że reżim jako pojęcie nie potrzebuje żadnego posiłku, a każda „reżimowa władza” sama się wyżywi, nie tylko w Polsce. Natomiast sankcje dotykały każdego – bez wyjątku członka Solidarności, może Pan nim był, jadł tylko zachodnie posiłki. Jak Pan może tym ludziom spojrzeć w oczy. A może po 13 grudnia wszyscy oni są wegetarianami – dzięki takim działaczom jak Pan. Ręcznik frotte Sądzę, że pracownicy zakładów Frotex w Prudniku niezwykle ucieszą się, Pana pamięcią o ich wyrobie dla delegatów z napisem – „I Krajowy Zjazd NSZZ Solidarność, Gdańsk IX1981”. Zachęcam, Pan by ich odwiedził i złożył życzenia z okazji jubileuszu Zjazdu. Agenci wśród delegatów Wiele Pan o nich pisze. Zapewne Pan wie, kto i kiedy przesłał wiadomość o treści decyzji KKP w sprawie masowych protestów 17 grudnia.
Proszę się zastanowić, może dzięki informacji takiego agenta udało się uniknąć rozlewu krwi i tysięcy ofiar, nie tylko w Warszawie. Profesor Karol Modzelewski, na konferencji naukowej w XX-lecie stanu wojennego m.in. powiedział – „I choć wiele rzeczy mogliśmy zrobić lepiej albo gorzej, nie sądzę, abyśmy byli w stanie uniknąć dramatycznego finału (stanu wojennego -GZ). Ale odpowiadamy za ten finał, bo do wszystkiego przykładaliśmy rękę, po obu stronach. I nie w jedną pierś trzeba się uderzyć”…A dalej, mówiąc o tragedii w kopalni Wujek- „ Ja też ponoszę moralną odpowiedzialność za śmierć tych ludzi. Odpowiedzialność, od której nikt z nas, biorących czynny udział w podejmowaniu decyzji, nie może się wykręcić i nie powinien składać jej wyłącznie na kogoś innego”. A Pan? – był szefem Regionu Śląsko-Dąbrowskiego, na którego terenie jest ta kopalnia. Pod rozwagę. Na łamach Trybuny okresowo prowadzącej dział „Głosy Czytelników”, odnotowałem kilka ich wypowiedzi z okazji 25-lecia Solidarności. Mimo upływu czasu, chyba nie straciły na wartości. Niech Pan oceni: 1. Szokuje mnie wielka pompa z okazji 25 – lecia powstania Solidarności. Na pewno w tym czasie wymieniane będą zasługi „S”. Chcę tylko podrzucić działaczom, którzy to organizują, parę punktów, które powinny się znaleźć jako ich zasługi: 3 mln. bezrobotnych; 60 % ludzi żyje w Polsce w biedzie; brak dostępu do lekarzy i szpitali; brak pieniędzy na lekarstwa; złodziejstwo; korupcja; przekręty; kolesiostwo; brak dostępu do nauki. Myślę, że punktów, które wymieniłem, byłoby więcej, niż 21. W ten sposób Solidarność zrobiła z nas pośmiewisko Europy. (Henryk Wojciechowski, Gorzów Wlkp., 10.03.05) 2. Dzięki solidarnościowej transformacji udało się kosztem 3 mln bezrobotnych i ich rodzin załatwić w Polsce wolność słowa. Ile jeszcze trzeba ofiar, by załatwić resztę postulatów? (Z. Kotarb, Warszawa, 18.08.05) 3. Wodzowie „S” organizują jej 25.lecie chyba tylko po to, aby nas uroczyście przeprosić za biedę, głód dzieci, bezrobocie, rozgrabienie majątku narodowego, pozbawienie większości obywateli praw ludzkich, za brak nadziei na przyszłość, za uczynienie z Polski bezwolnego pionka w obcych rękach. To są jedyne sukcesy „S”. (Z. Kunowski, Warszawa, 20-21.08.05) 4. Za PRL Stocznia Gdańska im. Lenina tętniła życiem. Dziś, w 25.rocznicę „S” proponuję, by nazwać ją im. Lecha Wałęsy, a jego zdjęcie wywiesić nad słynną bramą. (Józef Berta, Warszawa, 18.08.05) 5. Uroczystości 25. lecia „S” powinny odbywać się pod wielkimi transparentami z napisem: „25 lat NONE” – największe oszustwo nowoczesnej Europy. (S. Frankowski, woj. lubelskie, 20-21.08.05) 6. Świętujący 25. lecie „S” winni wiedzieć, że zawdzięczają to gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu. Gdyby nie stan wojenny, prawdopodobnie nie byłoby komu świętować. Jeżeli już, to w towarzystwie syberyjskich reniferów. (S. Chełmicki, woj. lubelskie, 1.09.05) Na zakończenie Krótko Panu powiem – Solidarność, Kierownictwo i Pan, mieliście szczęście, że Partia, a głównie jej reformatorskie skrzydło i Generał wprowadził stan wojenny. To was – Pana osobiście – uratowało przed nie wyobrażalnym i wielowymiarowym cierpieniem, nie wyłączając śmierci. Z tekstu wynika, że nawet po latach, nie zmieniły się Pana oceny przeszłości, mimo ujawnienia wielu faktów i zdarzeń. Pana rzecz. Tylko proszę swoimi przekonaniami nie kaleczyć znaczenia wyobraźni oraz rozumienia poczucia odpowiedzialności za czyny własne i innych, następnych – po 1981 r. pokoleń Polaków.
Wyobraźnia to takie „urządzenie”, które pozwala uniknąć wielu przykrości i nie tylko… Ale działa w jedną stronę – nie da się cofnąć ani czasu ani popełnionych błędów. Co więcej – nawet najokazalszy pomnik, czy to w Warszawie, na Śląsku czy Syberii nie zastąpi cierpień i życia, które zabrała śmieć, często lekkomyślnie dopuszczona do głosu przez młodych aktywistów. Pan był jednym z nich, bez… a może tylko o skromniutkiej wyobraźni, czy takim pozostał?